[b]Rz: W Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności” oraz na wystawie Roberta Kuśmirowskiego „Masyw kolekcjonerski”, otwartej w ostatnich dniach w krakowskim Bunkrze Sztuki, są tysiące eksponatów z państwa rodzinnej kolekcji. Ile ich wypożyczyliście?[/b]
Marek Sosenko: Po eksponaty dla zamku przyjechał tir, ponad 400 eksponatów pochodzi od nas. W Bunkrze Sztuki jest ok. 7 tysięcy naszych eksponatów. W Krakowie nie ograniczyliśmy się tylko do dostarczenia przedmiotów, jest tam też cząstka naszej wizji. Chodzi o to, aby pokazać, że kolekcjonerstwo z niewinnej pasji może się stać żywiołem, może przerosnąć wszelkie wyobrażenie. Nasza rodzinna kolekcja liczy sto kilkadziesiąt podstawowych działów, najważniejszy z nich to pocztówki, których jest ok. 700 tysięcy. Zabawek jest około 40 tysięcy.
[b]Krakowska wystawa zaczyna się od szopki królowej Bony, która wcześniej należała do Aleksandra Fredry. [/b]
W pierwszej sali jest pierwszy znaczek świata, pierwszy polski znaczek na liście. Jest pierwsza pocztówka świata i pierwsza pocztówka polska. Żeby zdobyć szopkę, negocjowałem trzy lata z właścicielem. Jeśli chodzi o eksponaty w pierwszej sali, to zdobyłem je w latach 60., ale także pod koniec lat 90. W kolejnej sali jest zaaranżowany gabinet kolekcjonera. Już w trzeciej sali widać, że zbiór się gwałtownie rozrasta. Stoją serwantki z bibelotami. Wielka rzadkość to porcelanowa figurka przedstawiająca rodzinę cara Mikołaja, którą zdobyłem dziesięć lat temu. Dalej jest np. tajemniczy ogród, zabawka z XVII wieku, gdzie za szkłem budzą zachwyt bajkowe postacie z wosku.
[b]Nadal w Polsce można zdobyć takie cuda?[/b]