Skarby z piwnicy

Zabytkowe zabawki zacząłem zbierać w 1977. Wtedy szło to bardzo mozolnie. Natomiast po pierwszej wystawie, którą zrobiłem bodaj w 1983 roku, zabawki same zaczęły do mnie napływać. Ludzie zorientowali się, że jest nareszcie ktoś, kto ratuje zabawki - mówi Marek Sosenka, kolekcjoner

Publikacja: 14.01.2009 23:45

Marek Sosenka

Marek Sosenka

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

[b]Rz: W Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności” oraz na wystawie Roberta Kuśmirowskiego „Masyw kolekcjonerski”, otwartej w ostatnich dniach w krakowskim Bunkrze Sztuki, są tysiące eksponatów z państwa rodzinnej kolekcji. Ile ich wypożyczyliście?[/b]

Marek Sosenko: Po eksponaty dla zamku przyjechał tir, ponad 400 eksponatów pochodzi od nas. W Bunkrze Sztuki jest ok. 7 tysięcy naszych eksponatów. W Krakowie nie ograniczyliśmy się tylko do dostarczenia przedmiotów, jest tam też cząstka naszej wizji. Chodzi o to, aby pokazać, że kolekcjonerstwo z niewinnej pasji może się stać żywiołem, może przerosnąć wszelkie wyobrażenie. Nasza rodzinna kolekcja liczy sto kilkadziesiąt podstawowych działów, najważniejszy z nich to pocztówki, których jest ok. 700 tysięcy. Zabawek jest około 40 tysięcy.

[b]Krakowska wystawa zaczyna się od szopki królowej Bony, która wcześniej należała do Aleksandra Fredry. [/b]

W pierwszej sali jest pierwszy znaczek świata, pierwszy polski znaczek na liście. Jest pierwsza pocztówka świata i pierwsza pocztówka polska. Żeby zdobyć szopkę, negocjowałem trzy lata z właścicielem. Jeśli chodzi o eksponaty w pierwszej sali, to zdobyłem je w latach 60., ale także pod koniec lat 90. W kolejnej sali jest zaaranżowany gabinet kolekcjonera. Już w trzeciej sali widać, że zbiór się gwałtownie rozrasta. Stoją serwantki z bibelotami. Wielka rzadkość to porcelanowa figurka przedstawiająca rodzinę cara Mikołaja, którą zdobyłem dziesięć lat temu. Dalej jest np. tajemniczy ogród, zabawka z XVII wieku, gdzie za szkłem budzą zachwyt bajkowe postacie z wosku.  

[b]Nadal w Polsce można zdobyć takie cuda?[/b]

Zabytkowe zabawki zacząłem zbierać w 1977. Wtedy szło to bardzo mozolnie. Natomiast po pierwszej wystawie, którą zrobiłem bodaj w 1983 roku, zabawki same zaczęły do mnie napływać. Ludzie zorientowali się, że jest nareszcie ktoś, kto ratuje zabawki. To paradoks, ale przedmioty, które najbardziej kochamy w dzieciństwie, które są świadkami naszego beztroskiego życia, z czasem najczęściej lądują na śmietnikach. Często zabawki dostaję w prezencie. Na przykład wiele dostałem od ludzi, którzy dawniej mieszkały we Lwowie. Zwykle były to jedyne przedmioty, jakie zabrali w czasie przesiedlenia jako najcenniejsze pamiątki.

[wyimek]3 tys. zł kosztują zabytkowe wazony prezentowane na wystawie w Zamku Królewskim w Warszawie [/wyimek]

[b]Dalej zaczyna się parada pierwszej ligi światowej. Oglądamy wyroby najsłynniejszych światowych wytwórni, jeśli chodzi o lalki i miśki. [/b]

Parę lat temu zajrzałem do domu, który miano wyburzyć. Z pięć razy pytałem, czy nie ma jakichś zabawek? Odpowiadano, że nie. Stały tam wypchane worki z posegregowanymi śmieciami. Z worka ze starymi szmatami wystawała łapka pluszowego miśka. Tak jakby tonący wołał pomocy... Był to misiek z ok. 1905 r. ze słynnej w świecie firmy Margaret Steiff. Przeczuwałem, że musi tam być coś ekstra, bo mieszkał w tym domu przedwojenny przedstawiciel Opla i Fiata. Na wystawie jest ogromny dział zabawek kolejowych, najczęściej z początku XX wieku. Niektóre lokomotywy mają ok. 60 cm długości, napędzane są parą. Jest zamek z potężnych klocków, które należały do Stanisława Wyspiańskiego, niektóre mają wymiary ok. 30 – 40 cm.

Dumni jesteśmy z kolekcji domów dla lalek. Są jednoizbowe i jest np. ośmiopokojowy z oryginalnym zabytkowym wyposażeniem w stylu wiktoriańskim. Część zabawek militarnych pochodzi z jednego domu, niektóre mają ponad 100 lat. Są idealnie zachowane, bo w tym domu wszystko było szanowane, są nawet do nich oryginalne pudełka. Międzywojenne czołgi zabawki pochodzą ze słynnej polskiej firmy Minerwa.  

[b]Każdy kolekcjoner może mieć nadzieję, że odkryje takie skarby? [/b]

Kilka lat temu trafiłem na likwidację resztek po przedwojennym sklepie. Zabawki były jeszcze oryginalnie zapakowane, nieużywane, są w idealnym stanie. Trafiłem tak samo na piękne pasmanteryjne wyroby nierozpakowane od końca XIX wieku! Nadal zdarza się, że coś od 100 lat leży na strychu lub w piwnicy, ale do tego muszą być strychy, piwnice, a przede wszystkim niezniszczone miasto. Na szczęście mądra decyzja wojskowa uratowała Kraków przed zniszczeniem.

Nadal zdarzają się szczęśliwe przypadki. Jakieś pięć lat temu przyszli do mnie do antykwariatu starsi państwo. Powiedzieli, że mają w domu różne drobiazgi. Chcieli, żebym ich odwiedził. Zainteresował mnie flakonik, o którym opowiadali. Kiedy przyszedłem na miejsce, przypadkiem okazało się, że w piwnicy zwykłego bloku mają pięknego chevroleta. Jest to auto zabawka długości około dwóch metrów, ze specjalnym silnikiem spalinowym i dwiema skrzyniami biegów! Jest to cudo konstrukcyjne z lat 50.! Dopiero w tym roku odebrałem auto, bo nie mam go gdzie trzymać. Teraz szczęśliwie trafiło na wystawę i każdy może je podziwiać w Bunkrze Sztuki.

[b]Czy przedmioty, o których mówimy, są w sprzedaży?[/b]

Tak, ale nie każdy może je kupić... Odbywa się to przeważnie w ten sposób, że przechodzę przez jarmark staroci, a ktoś krzyczy: panie Marku, mam coś specjalnie dla pana! Schowana zabawka czeka tylko na mnie. 

[b]Odwiecznym państwa problemem jest brak odpowiedniego lokalu na przechowywanie zgromadzonych dóbr kultury narodowej. Władze Krakowa obiecywały lokal na muzeum zabawek z kolekcji rodziny Sosenków. Co słychać w tej sprawie?[/b]

Na razie nic nie słychać. Czekamy, aż władze Krakowa zechcą odwiedzić wystawę w Bunkrze Sztuki, a może nawet w Zamku Królewskim w Warszawie, i docenią historyczną oraz artystyczną wartość naszej kolekcji. Przed wystawą w Bunkrze Sztuki obiecano przydzielić nam lokal tylko na zinwentaryzowanie skarbów wypożyczanych na wystawę. Lokal na inwentaryzację obiecano, ale przydzielono go za późno. Na szczęście przyszli nam z pomocą wolontariusze, głównie z UJ. Około 7,5 tysiąca zabawek mamy zinwentaryzowanych, każda ma muzealną kartę i fotografię. Pozostało do zinwentaryzowania ponad 30 tysięcy zabawek. Specjalnie na tę wystawę wyremontowaliśmy przeogromną ilość rzeczy.

[b]Na muzealnych kartach opisana jest legenda i historia przedmiotów, np. że pochodzą od lwowskich rodzin? [/b]

Ta wiedza na razie jest u mnie w głowie... Na przykład zdobyłem zabawki z czasów okupacji niemieckiej, zaprojektowane przez żonę architekta Adolfa Szyszko-Bohusza. Te projekty jako wolontariuszka wykonała dla Rady Głównej Opiekuńczej. Mają one ciekawą historię. Historia każdego przedmiotu wymaga dopiero spisania. 

[b]Zajrzyjmy choć na chwilę do Zamku Królewskiego w Warszawie. Zachwyt budzi oryginalne wyposażenie przedwojennych szkół z kolekcji rodziny Sosenków.[/b]

Są sprzęty, książki i zabawki edukacyjne. Ale jest też wyposażenie domów, np. najlepsze platery, które nadal można zdobyć w antykwariatach za ok. 2 – 6 tys. zł. Pokazujemy legendarne projekty platerów Julii Keilowej i np. szkła z Huty Niemen, głównie wazony. Dziś, jeśli pojawią się na rynku, kosztują 1,5 – 3 tys. zł. Są w Zamku nasze rzeźby ze szkoły zakopiańskiej, sprzęt sportowy, sanie, worki bokserskie... Są przedwojenne podręczniki, które nadal można upolować już za kilka złotych. To szansa dla mniej zamożnych zbieraczy. Jeden z zabytkowych podręczników uzasadnia, dlaczego podróż na Księżyc jest niemożliwa, bo nawet „najchyżej mknący automobil” musiałby tam bez przerwy jechać wiele miesięcy.  

[b]W tej chwili oficjalnie wywożone są od państwa eksponaty na wystawę w londyńskiej Tate Gallery. Ile w sumie było wystaw waszej kolekcji?[/b]

Do Tate Gallery jadą przykłady sztuki arts and crafts. Mniejszych lub większych wystaw było kilkaset. Nasze zbiory art déco pokazano na specjalnej wystawie w Brukseli, z okazji wejścia Polski do UE. Były wystawy w muzeach narodowych i bardzo często w szkołach i domach dziecka. 

[b]Prowadzi pan w Krakowie antykwariat (www.antyki.krakow.pl). Nie koliduje to z pasją kolekcjonera?[/b]

Nie, ponieważ zbiór zabawek nie podlega sprzedaży. rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

[b]Rz: W Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności” oraz na wystawie Roberta Kuśmirowskiego „Masyw kolekcjonerski”, otwartej w ostatnich dniach w krakowskim Bunkrze Sztuki, są tysiące eksponatów z państwa rodzinnej kolekcji. Ile ich wypożyczyliście?[/b]

Marek Sosenko: Po eksponaty dla zamku przyjechał tir, ponad 400 eksponatów pochodzi od nas. W Bunkrze Sztuki jest ok. 7 tysięcy naszych eksponatów. W Krakowie nie ograniczyliśmy się tylko do dostarczenia przedmiotów, jest tam też cząstka naszej wizji. Chodzi o to, aby pokazać, że kolekcjonerstwo z niewinnej pasji może się stać żywiołem, może przerosnąć wszelkie wyobrażenie. Nasza rodzinna kolekcja liczy sto kilkadziesiąt podstawowych działów, najważniejszy z nich to pocztówki, których jest ok. 700 tysięcy. Zabawek jest około 40 tysięcy.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy