Francuzi wspierają swoje firmy, Niemcy przejmują toksyczne aktywa banków, Brytyjczycy obniżają VAT. Ale i tak świat patrzy z największym napięciem na to, co dzieje się w gospodarce amerykańskiej.
Dane, które podał w piątek Departament Pracy USA, są wyjątkowo ponure. Pracę straciło 597 tys. osób., eksperci oczekiwali liczby o 50 tys. mniejszej. Stopa bezrobocia za oceanem sięga już 7,6 proc. – to najgorszy wynik od 16 lat. – Styczniowy spadek zatrudnienia zwiększył do 3,6 mln łączną liczbę miejsc pracy, jakie zlikwidowano od początku spowolnienia w grudniu 2007 roku – stwierdził w piątek komisarz do spraw statystyki pracowniczej w Departamencie Pracy Keith Hall.
Gdy podawano te informacje, Senat USA zasiadał do debaty nad kolejnym pakietem ratunkowym w wysokości 937 mld dol. – Jeśli nie zrobimy czegoś dzisiaj, kryzys zmieni się w katastrofę, a długą recesję będziemy mieli zagwarantowaną – ostrzegał senatorów prezydent Barack Obama. – Najprawdopodobniej utracimy dalsze miliony miejsc pracy, a wskaźnik bezrobocia może sięgnąć wartości dwucyfrowych – wtórowała mu w komunikacie Christina Romer, szefowa zespołu jego doradców ekonomicznych.
Obama postawił sprawę twardo: gotowy dokument musi znaleźć się na jego biurku nie później niż 16 lutego. – Inaczej nie uda nam się uniknąć spirali ciągnącej gospodarkę w dół – przekonywał. Głosowanie nad pakietem, który m.in. ma wesprzeć rynek nieruchomości, motoryzację, mały biznes i najbiedniejszych Amerykanów, zaplanowano na późną noc czasu europejskiego. Ale zdaniem sceptyków to optymistyczne założenia. Debata może się bowiem przedłużyć nie tylko na weekend, ale nawet do połowy przyszłego tygodnia.
Początkowa wartość pakietu Obamy wynosiła 775 mld dol. i była o 25 mld wyższa od kwoty wpompowanej w gospodarkę przez administrację George'a Busha. W miarę jednak ustalania wysokości wsparcia dla rynku nieruchomości i motoryzacji oraz zwiększenia wydatków na badania i rozwój w medycynie kwota urosła do ponad 900 mld dol. Nad ostatecznym kształtem gigantycznego funduszu ratunkowego przez kilka ostatnich dni pracowali razem prawnicy demokratów i republikanów. Bezskutecznie próbowali ograniczyć wydatki o ok. 107 mld dol.