Urszula Malka podbiła serca Rosjan rolą w „Warszawskiej melodii”, sztuce, która opowiada o tragicznej powojennej miłości rzuconej do Związku Radzieckiego Polki i Rosjanina, ich wspólnych zmaganiach z bezdusznym systemem. - To historia o mnie - mówi aktorka.
Co skłoniło młodą Polkę, by z jedną walizką ruszyć na podbój rosyjskiego teatru? - W Polsce nie udało mi się zdać na studia aktorskie. W Warszawie nawet nie przyjęli moich dokumentów, bo - jak usłyszałam - byłam już za stara — opowiada. — Wówczas miałam 23 lata.
Czasem doskwiera jej coś, co nazywa kompleksem emigranta: — Kiedy jest mi ciężko, wkurzam się na swoją ojczyznę za to, że musiałam wyjechać, bo tam nie mogłam zrobić kariery aktorskiej. Najpierw byłam „za stara”, teraz jestem „nieznana”. I czasami obrażam się na Polskę za wszystkie swoje rosyjskie zmagania i niepowodzenia — tłumaczy.
[i]Pełny tekst reportażu w dodatku „Piątek+”[/i]