Wczoraj niemiecki urząd statystyczny podał drugi szacunek zmiany PKB w I kw. Największa gospodarka w Europie skurczyła się o 6,7 proc. w ujęciu rocznym, a w ujęciu kwartalnym o 3,8 proc.
Urząd podał także strukturę spadku gospodarczego w pierwszych trzech miesiącach roku – o prawie 17,2 proc. w ujęciu rocznym spadł niemiecki eksport – siła napędowa tamtejszej gospodarki. Import był niższy o 7,0 proc., a inwestycje firm spadły o 11,2 proc. Konsumpcja prywatna spadła o 0,1 proc. wobec spadku o pół punktu procentowego w IV kw. 2008 r.
Dane o spadku PKB są najgorsze od 1970 r. Ale mimo to ekonomiści nie przestają wierzyć, że gospodarka Niemiec najgorsze ma już za sobą. Mówią o tym wskaźniki wyprzedzające – zarówno ten obliczany przez Ifo, jak i ZEW w maju wzrosły, obrazując poprawę nastrojów tamtejszych przedsiębiorców.
– Niemiecka gospodarka powinna się ustabilizować w najbliższych kwartałach dzięki działaniom EBC i rządu. Ale na ożywienie trzeba poczekać do 2010 r. – mówi Carsten Brzeski, ekonomista ING Banku. Kondycja Niemiec jest też kluczowa dla naszej gospodarki z racji silnych powiązań handlowych. – Pozytywny z polskiego punktu widzenia jest fakt, że w miarę nieźle trzyma się niemiecka konsumpcja – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.
Zagrożeniem dla konsumpcji może być jednak rosnące bezrobocie. W Niemczech bez pracy jest 3,4 mln osób, a stopa bezrobocia wynosi 7,8 proc.