Euro jest warte 2,69 zł – taki kurs równowagi wyliczyli ekonomiści Bank of America/Merrill Lynch. Tymczasem wczoraj, po kilkudniowych zwyżkach wartości złotego, za europejską walutę płaciliśmy 4,10 zł, o niemal 2 grosze więcej niż w poniedziałek. Dilerzy uspokajają, że wzrostowy trend zahamowała realizacja zysków na giełdach, korekta nie będzie tak wielka.
Ekonomiści podkreślają, że trudno jednak spodziewać się, aby złoty poszybował w rejony kursu równowagi. Szacunki BoA/ML bazują bowiem na ocenie wolumenów przepływów handlowych i kapitałowych – zakładają, że kurs walutowy równoważyć powinien ewentualne niedopasowania. Faktycznie jednak na złotego wpływ mają inne czynniki – m.in. kondycja finansów publicznych i wypłaty dywidend przez spółki.
[wyimek][srodtytul]6,6 proc.[/srodtytul] o tyle zdaniem resortu finansów umocni się złoty wobec euro w 2010 roku[/wyimek]
Z ankiety „Rz” wśród dziesięciu instytucji wynika, że spodziewają się oni na koniec roku kursu 4,02 EUR/PLN (taka była średnia prognoz). Ekonomiści sądzą, że w 2010 r. złoty umocnić się może do poziomu 3,78 zł za euro. Podobnie rynek szacował przed miesiącem.
Analogiczne prognozy ma również resort finansów. – Złoty w przyszłym roku może umocnić się o 6,6 proc. wobec euro i 7,9 proc. wobec dolara – stwierdził wiceminister Ludwik Kotecki w rozmowie z PAP. To właśnie rząd może działać pozytywnie na złotego, decydując się na wymianę posiadanych euro na złote na rynku. Na koniec października Ministerstwo Finansów dysponowało 5,45 mld euro. Raczej rząd będzie chciał wykorzystać tę możliwość w momencie zagrożenia, gdy dług publiczny przekroczy poziom 55 proc. PKB. Aprecjacja złotego „zbije” wartość zobowiązań zaciągniętych za granicą przeliczanych na złote, a tym samym ograniczy wielkość zadłużenia.