Archeolodzy i Krzyżacy

Polacy byli dobrzy, a Krzyżacy źli. Sprawiedliwość wzięła górę pod Grunwaldem. Archeolodzy zmieniają ten miły naszym sercom obraz. Sąsiedztwo z Krzyżakami było zetknięciem z rozwiniętą cywilizacją i awangardą budownictwa

Publikacja: 19.11.2009 20:59

Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem, lipiec 2009

Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem, lipiec 2009

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Familiarnie – Krzyżacy, oficjalnie – Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Na Litwie pozostały po nich dwa zamki, w Rosji w okręgu kaliningradzkim sześć, u nas 43. Polskie wojska oblegały zaciekle wiele z nich, ale teraz stanowią nasze dziedzictwo. I zaczynamy o nie dbać. Tak jak to robią w Człuchowie na Pomorzu.

Archeolodzy kopali w Człuchowie w 1960 roku, potem w 1964, 1965 i 1971. Zamierzali odnaleźć ślady osadnictwa polskiego, starsze od zamku krzyżackiego. Zamierzali odnaleźć gród książęcy z XIII wieku. Grodu nie odnaleźli, a ślady osadnictwa pochodzą z X, a nie z XIII wieku, a to oznacza, że Krzyżacy wznieśli swój zamek na pustkowiu. Na cztery dekady badań zaniechano. Ale przez ten czas wszyscy poszli po rozum do głowy i archeolodzy znowu pracują w Człuchowie, badają krzyżacki, czyli nasz zamek. Tym bardziej nasz, że ostatecznie polskie wojska zajęły go w XV wieku, podczas wojny trzynastoletniej, za panowania Kazimierza Jagiellończyka.

Wielka historia zawitała do tego miejsca w XIV wieku, po zajęciu Pomorza Gdańskiego przez rycerzy zakonnych. Budowa zamku, na przesmyku między dwoma jeziorami, rozpoczęła się po wykupieniu ziemi człuchowskiej z rąk wielkopolskiego rodu Ponieców w 1320 roku. Jak szybko potrafili budować Krzyżacy, niech świadczy fakt, że już w 1365 roku na tzw. zamku wysokim konsekrowano kaplicę, co faktycznie oznaczało zakończenie budowy. A przecież był to olbrzym; po Malborku drugi co do wielkości zamek w całym krzyżackim państwie zajmował obszar ponad 2,5 hektara.

– Zamek stanowił ważny punkt strategiczny, ale zarazem reprezentacyjny w linii obronnej krzyżackiego państwa. Miał być wizytówką potęgi zakonu. Przez Człuchów przebiegał szlak z Rzeszy Niemieckiej i wszyscy zaciężni oraz goście zakonu, którzy ciągnęli do Malborka i Torunia, musieli przejeżdżać przez Człuchów.

Zamek w Człuchowie był najtrudniejszą do zdobycia warownią na Pomorzu. Tu rezydował Ulrich von Jungingen. Inny wielki mistrz Konrad von Wallenrode, pochodzący z Frankonii, pierwowzór tytułowego bohatera Mickiewiczowskiej "powieści historycznej z dziejów litewskich i pruskich", wydanej po raz pierwszy w Petersburgu w 1828 roku, wielką karierę rozpoczynał właśnie w Człuchowie, gdzie był komturem.

Człuchowscy komturowie mieli za zadanie ochronę granicy państwa. Ale nie ograniczali się tylko do obrony. Na przykład w pierwszej fazie wielkiej wojny polsko -krzyżackiej, w 1409 roku komtur z Człuchowa spustoszył północne Kujawy i północną Wielkopolskę. Ale już po 1410 roku komturia podupadła, spod Grunwaldu, gdzie walczyli w 52 chorągwie, do Człuchowa nie powrócił ani jeden zakonny rycerz.

A potem było jeszcze gorzej. Na początku wojny trzynastoletniej zamek przeszedł w polskie władanie. W 1466 roku, po II pokoju toruńskim, tak jak całe Pomorze Gdańskie, został włączony do Królestwa Polskiego.

Po I rozbiorze zamek znalazł się w Królestwie Pruskim. W 1786 i 1792 Człuchów trawiły pożary. Na prośbę mieszczan król pruski zezwolił na rozbiórkę zamku – chodziło o cegły do odbudowy miasta. Mieszczanie skwapliwie skorzystali z pozwolenia, spuścili wodę z jeziora, osuszyli fosy i w ciągu kilku lat zamek zniknął, pozostała tylko wieża. Bali się ją rozebrać, bo w wieży spróchniały stropy i nie było jak dostać się na górę.

I taka jest – generalnie – historia właściwie wszystkich zamków krzyżackich. Rozbiórka dotknęła w mniejszym lub większym stopniu wszystkich warowni zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Straciły nie tylko znaczenie militarne, po II wojnie wszystkie stały się zamkami "obcych", a tym samym straciły zainteresowanie władz, choć nikt nigdy nigdzie nie wyraził tego bez ogródek. Nie da się już odbudować tych obiektów, jest ich – jak na ewentualną odbudowę – za dużo i są zbyt duże. Ale coś jednak można z nimi zrobić. Przede wszystkim trzeba badać te warownie i rewitalizować to, co z nich zostało. Na przykład tak jak w Człuchowie. Kiedyś mieszczanie rozebrali zamek, a teraz ratują resztki. Urząd Miasta w Człuchowie postarał się o dotację z Unii Europejskiej na rewitalizację zamku. Ponieważ warunkiem podjęcia tej inwestycji było przeprowadzenie badań wykopaliskowych, zaproszono do współpracy Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Badaniami kieruje Michał Starski.

Archeolodzy wydobyli 150 tys. zabytków. Niespodzianką jest duża ilość kości dzikich zwierząt. Wskazuje to, że wśród mieszkańców zamku ważne miejsce zajmowało polowanie. Można przypuszczać, że podobnie było w innych krzyżackich twierdzach.

Wykopaliska w Człuchowie potwierdziły, że warownie krzyżackie, mimo różnych kształtów, rangi i kubatury, były do pewnego stopnia zunifikowane. Takim wspólnym elementem była na przykład szerokość głównej bramy zamkowej – 290 cm (dziesięć stóp albo pięć łokci).

Archeolodzy odkopali w Człuchowie dwa niezwykłe magazyny. Pierwszy to składowisko w jednym miejscu 35 armatnich kul, pochodzą z XV stulecia, z czasów wojny trzynastoletniej. Drugi magazyn to skład specjalnego rodzaju cegieł, są to tzw. kształtki służące jako detal architektoniczny do budowy żeber na sklepieniach gotyckich wnętrz.

Niektóre zamki krzyżackie są już zrewitalizowane, na przykład w Gniewie czy w Rynie, mieszczą placówki kulturalne, hotele, restauracje. Krzyżacka spuścizna staje się naszą. Nieprzekonanym sama Opatrzność daje wyraźny sygnał: Bogumił Wiśniewski, historyk z Urzędu Miasta w Kwidzynie, rozpoczął badania w tamtejszej katedrze św. Jana Ewangelisty, chcąc odnaleźć grób błogosławionej Doroty z Mątowów, która w 1394 roku dała się żywcem zamurować w celi. Błogosławionej nie odnalazł, za to wydobył szczątki mistrzów zakonu krzyżackiego z XIV wieku: Wernera von Orselna, Ludolfa Koeniga von Wattzaua oraz Henryka von Plauena.

Dlaczego mistrzów krzyżackich pochowano w Kwidzynie, a nie w Malborku? Ponieważ każdy z nich miał jakąś skazę w biografii. Von Orseln był zwolennikiem zawarcia pokoju z Polską, Koeniga obarczano odpowiedzialnością za spalenie przez Litwinów dużej części państwa zakonnego, von Plauen znany był z brutalności. Krzyżacy uznali więc, że nie powinni dzielić miejsca spoczynku z władcami, co do których nie było zastrzeżeń.

A my musimy uznać, że Krzyżacy to nie tylko Malbork. I że trzeba badać ich spuściznę, co dobrze rozumieją władze Człuchowa i proboszcz z Kwidzyna.

Familiarnie – Krzyżacy, oficjalnie – Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Na Litwie pozostały po nich dwa zamki, w Rosji w okręgu kaliningradzkim sześć, u nas 43. Polskie wojska oblegały zaciekle wiele z nich, ale teraz stanowią nasze dziedzictwo. I zaczynamy o nie dbać. Tak jak to robią w Człuchowie na Pomorzu.

Archeolodzy kopali w Człuchowie w 1960 roku, potem w 1964, 1965 i 1971. Zamierzali odnaleźć ślady osadnictwa polskiego, starsze od zamku krzyżackiego. Zamierzali odnaleźć gród książęcy z XIII wieku. Grodu nie odnaleźli, a ślady osadnictwa pochodzą z X, a nie z XIII wieku, a to oznacza, że Krzyżacy wznieśli swój zamek na pustkowiu. Na cztery dekady badań zaniechano. Ale przez ten czas wszyscy poszli po rozum do głowy i archeolodzy znowu pracują w Człuchowie, badają krzyżacki, czyli nasz zamek. Tym bardziej nasz, że ostatecznie polskie wojska zajęły go w XV wieku, podczas wojny trzynastoletniej, za panowania Kazimierza Jagiellończyka.

Pozostało 85% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko