– Kazimierz Nowak, pierwszy podróżnik, który przebył w latach 1931 – 1936 samotnie rowerem i czółnem Afrykę z północy na południe i z powrotem, zmarł rok po zakończeniu wyprawy z powodu chorób tropikalnych. Dziś za podróże w tropiki nie musimy płacić życiem dzięki postępom medycyny. Pod warunkiem że chcemy z nich korzystać. A z tym nie jest najlepiej – podkreśla dr Agnieszka Wroczyńska z Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej w Gdyni.
[srodtytul]Zdążyć przed malarią[/srodtytul]
Jak wynika z badań, jedynie 30 proc. polskich turystów stara się zabezpieczyć przed chorobami tropikalnymi. Najgroźniejszą z nich – najłatwiej na nią zapaść i może być śmiertelna – jest malaria, pasożytnicza choroba krwi roznoszona przez komary. Najcięższa jej odmiana – tropikalna – grozi turystom w Afryce, na południe od Sahary, oraz w niektórych krajach Azji (Indochiny, Indonezja) i Ameryki Południowej (Wenezuela). Można się w pewnym stopniu zabezpieczyć przed nią, unikając ukąszeń komarów. Należy więc korzystać z klimatyzowanych pomieszczeń i moskitier, wychodząc, zakrywać nogi, ręce i dłonie, a odsłonięte części ciała zraszać repelentami odstraszającymi owady. Ale to jedynie zmniejsza ryzyko.
Nie ma szczepionki na malarię. Jedyny skuteczny sposób ochrony przed nią to profilaktyczne leki przeciwmalaryczne, np. lariam lub malarone. Kurację należy rozpocząć tydzień przed wyjazdem i zakończyć cztery tygodnie po przyjeździe. Jeśli po powrocie zapadniemy na chorobę przypominającą grypę, trzeba się natychmiast zgłosić do lekarza.
– O życiu lub śmierci może zadecydować doba spóźnienia – ostrzega dr Wroczyńska.