Krytyczne dla Polski głosowanie nad dyrektywą o emisjach przemysłowych (IED) odbędzie się w Parlamencie Europejskim za miesiąc. Nowa dyrektywa ma od 2016 r. zmniejszyć średnio o połowę normy emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu oraz pyłów. Jej wymogi dotkną około tysiąca polskich zakładów przemysłowych.
– Dyrektywa sprowadza poziom emisji zanieczyszczeń do tak niskiej wartości, że w wielu przypadkach powinno się budować nowe zakłady w miejsce starych. To większy problemem niż redukcja emisji dwutlenku węgla – ocenia Paweł Orlof, prezes EC Będzin.
Polski rząd liczył, że uda mu się wynegocjować dla części przedsiębiorstw okres przejściowy do 2023 r. Parlamentarna Komisja ds. Środowiska odrzuciła jednak większość korzystnych dla nas poprawek.
– Całkowicie wykreślono propozycje, o jakie zabiegała Polska. Chcieliśmy, by kraje mogły przygotowywać plan przejściowy do 2020 r. oraz by zakłady pracujące mniej niż 20 tys. godzin rocznie mogły dostosować się do dyrektywy w 2023 r. – wylicza Krzysztof Kidawa, ekspert forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
Zakłady ciepłownicze, które przynajmniej połowę swojej produkcji dostarczają mieszkańcom, mają dostać okres przejściowy na dostosowanie się do nowych norm do 2019 r. To o cztery lata krócej, niż zabiegała Polska. Na więcej mamy niewielką szansę. Komisja wskazuje, że efekt wdrożenia nowych przepisów ma być widoczny najpóźniej w 2020 r.