Dyplomacja biznesowa jest ważna

Nie, tym razem nie będzie o imprezie Euro 2012, ale o rozpoczynającej się dzisiaj polskiej prezydencji w Unii.

Publikacja: 01.07.2011 03:05

Dyplomacja biznesowa jest ważna

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Media będą się zachłystywały, jaki to wielki sukces, jaka to szansa dla Polski. Może niektóre się nawet od tego zachwytu zakrztuszą. Zastanówmy się – ale merytorycznie – co dla Polski oznacza prezydencja w Unii Europejskiej w najbliższych sześciu miesiącach. Ale zanim się nad tym zastanowimy, proszę odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie były sukcesy prezydencji czeskiej i węgierskiej? Oraz jakie były skutki tej prezydencji dla Czechów i Węgrów.

Z wysokim prawdopodobieństwem większość osób czytających ten felieton drapie się w tej chwili po głowie, usiłując odpowiedzieć na te proste pytania. Trudno coś znaleźć. Nawet na siłę. No bo czy za sukces czeskiej prezydencji można uznać fakt, że Czechy nie zbojkotowały traktatu lizbońskiego, a przecież mogły? Tamte prezydencje przypadły na czas, który był znacznie spokojniejszy niż nasza prezydencja. Bo teraz gospodarka Unii poważnie spowalnia, Grecja bankrutuje i Hiszpania się chwieje. Teraz trwa wojna domowa w kilku krajach Afryki Północnej. Zatem jak odnieść sukces, którego inni nie mieli w znacznie łatwiejszej sytuacji?

Postarajmy się przeanalizować możliwe korzyści. Załatwimy coś, na czym Polsce zależy, na przykład wspólną politykę energetyczną, więcej pieniędzy na Partnerstwo Wschodnie albo więcej pieniędzy na budowę autostrad i mostów. Teraz zrobię przerwę, żeby czytelnik mógł spokojnie zakończyć niekontrolowany wybuch śmiechu [tutaj przerwa].

Oczywiście w czasach, gdy w Afryce Północnej trwa wojna, a tam są ulokowane interesy kilku ważnych krajów unijnych, pies z kulawą nogą nie zainteresuje się Ukrainą. Zresztą po co Niemcy mieliby wkurzać Rosjan? A gdy pojawi się konieczność płacenia rachunków za Hiszpanię, to o większych środkach na asfalt będzie można tylko pomarzyć.

Dobrze, skoro nie mamy szans na załatwienie spraw ważnych dla Polski, to korzyścią będzie fakt, że media światowe będą częściej mówić o Polsce, że w końcu do Polski przyjedzie dużo ważnych osób z zagranicy. Zgoda, ale zastanówmy się przez chwilę nad tą korzyścią. Co to będzie oznaczało w praktyce? Jak się przełoży na nowe kontrakty dla polskich firm? Czy ktoś widział taką listę konkretnych korzyści? Jeśli tak, to proszę podesłać.

Trudno wskazać konkretne korzyści z polskiej prezydencji. Za to bardzo łatwo wskazać konkretne koszty, zaczynając od 500 milionów zł, które można by przeznaczyć na ekspansję polskiego biznesu za granicą. Ponadto każdy, kto zarządzał korporacją, wie, że często projekty, które nie mają znaczenia dla firmy, niepotrzebnie absorbują uwagę zarządu, co opóźnia ważne decyzje lub pogarsza ich jakość. Tak będzie z prezydencją, uwaga rządu będzie nakierowana na zyski medialne z prezydencji, a debata nad reformami w Polsce zniknie z mediów. To dobrze dla popularności rządu, ale źle dla przyszłości Polski. No ale do takich priorytetów rządu Tuska już zdążyliśmy przywyknąć.

Ponadto jest wysoce prawdopodobne, że podczas naszej prezydencji rozpocznie się poważny kryzys finansowy w strefie euro, gdy greckie problemy rozszerzą się na Hiszpanię. To prawdopodobnie będzie najważniejszy punkt agendy Unii Europejskiej podczas polskiej prezydencji. W takich czasach proces decyzyjny powinien być szybki i do bólu skuteczny. Dlatego rozmowy o tym, jak poradzić sobie z kryzysem, będą omijały Polskę, będą nieformalne miniszczyty głównych decydentów. I zamiast zyskać na reputacji, okaże się, że stracimy, bo wszyscy zobaczą, że Polski nikt nie pyta o zdanie mimo formalnego przewodniczenia Unii.

Wyobraźmy sobie, że w któreś popołudnie Grecja ogłosi niewypłacalność, ponieważ nie otrzyma nowej transzy finansowania z MFW i unijnego funduszu stabilizacyjnego. Unia Europejska musi się wypowiedzieć w tej sprawie. Premier Tusk zwołuje konferencję prasową i... No właśnie, i co powie. Nieważne, co powie, bo i tak nikt nie będzie tego słuchał. Wszyscy będą czekali, co powie Angela Merkel, ewentualnie Nicolas Sarkozy.

Ostrzegam, że nadchodzą czasy, które mogą obnażyć fakt, że najwięksi gracze Europy nie liczą się z polskim zdaniem. Lepiej uniknąć tego blamażu. Dlatego proponuję, żeby Polska przekazała prezydencję w Unii Niemcom. Dzięki temu zarządzanie antykryzysowe w Unii będzie sprawniejsze, a polski rząd będzie mógł się skupić na tym, na czym powinien, czyli na koniecznych reformach, które uodpornią Polskę na grecką zarazę zbliżającą się do naszych granic.

Jeżeli jednak tak się nie stanie, to proponuję zapamiętać pytanie postawione w tym artykule i zadać je ponownie 31 grudnia 2011 roku. Jaki był największy sukces polskiej prezydencji i jak na tym skorzystała Polska? A jaki był największy blamaż?

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula (d. Wyższa Szkoła Ekonomiczno-Informatyczna w Warszawie)

Media będą się zachłystywały, jaki to wielki sukces, jaka to szansa dla Polski. Może niektóre się nawet od tego zachwytu zakrztuszą. Zastanówmy się – ale merytorycznie – co dla Polski oznacza prezydencja w Unii Europejskiej w najbliższych sześciu miesiącach. Ale zanim się nad tym zastanowimy, proszę odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie były sukcesy prezydencji czeskiej i węgierskiej? Oraz jakie były skutki tej prezydencji dla Czechów i Węgrów.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy