Wydarzenia z ostatnich dni każą się jednak zastanowić nad trafnością tej metafory. Dla opisania paniki inwestorów w przypadku Włoch autor bloga na stronie internetowej brytyjskiego tygodnika „The Economist" zamiast o efekcie domina mówi o popularnej w pubach grze w kręgle. Nie takiej jak w polskich kręgielniach, gdzie – od biedy – można wycelować w poszczególne figury. W brytyjskich barach gra się inaczej: na małej powierzchni stoi kilka kręgli, grający rzuca kulę, która porusza się dookoła i uderza w figury od tyłu. Trudno to sobie wyobrazić, ale ważne jest jedno: kula wali na oślep i rzucający nie ma wielkiego wpływu na efekt ostateczny. Ważne, żeby upadło maksymalnie dużo kręgli.
?
Oba te porównania brzmią efektownie. Nie tylko jednak stanowią spore uproszczenie, co byłoby może do wybaczenia, bo publicystyka rządzi się swoimi prawami. Przede wszystkim są nieprawdziwe. Bo opisują kryzysową rzeczywistość na podobieństwo ślepego trafu. Ważne jest tylko pierwsze uderzenie, a następstwa są nieprzemyślane i kostki, czy figury, upadają bez żadnej logiki. Takie teorie usprawiedliwiają bezczynność.
Nic nie da się zrobić, bo nastroje są złe i grecka zaraza rozprzestrzenia się niezależnie od naszych reformatorskich wysiłków. Agencje ratingowe są bezmyślne, bo żadna z nich (w sumie liczą się trzy) nie ma siedziby w Europie i nie rozumie naszej specyfiki.
To zresztą nie dziwi, bo przecież Europejczycy od dziecka karmieni są opowieściami – nie tak odległymi od prawdy – że amerykańscy uczniowie nie potrafią wskazać Europy na mapie, nie mówiąc już o odróżnieniu poszczególnych krajów. Skoro student amerykańskiego college'u nie widzi różnicy między Akropolem a Koloseum, to niby jak analityk agencji Moody's ma zrozumieć, że struktura włoskiego długu jest zasadniczo różna od greckiego? I że 120 proc. produktu krajowego brutto zadłużenia w Rzymie to naprawdę jakościowo dużo mniej niż 150 proc. PKB w Atenach?