Kolekcjoner o zabytkach techniki wojskowej

Rozmowa ze Stanisławem Kęszyckim, kolekcjonerem zabytków techniki wojskowej, o wyjątkowości niemieckiego tygrysa

Publikacja: 02.05.2012 10:13

Kolekcjoner o zabytkach techniki wojskowej

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Rz: Od kilkunastu lat z bratem Maciejem (na zdjęciu po lewej stronie) kolekcjonuje pan zabytkowe czołgi, działa, auta opancerzone. Powołaliście fundację i utworzyliście muzeum, kolekcja wpisana jest do rejestru zabytków. Jakie są najciekawsze eksponaty?

Stanisław Kęszycki:

Jest ich wiele, do najciekawszych, choćby pod względem wartości historycznej, należy amerykański czołg Sherman M4 A1 kaliber 76. Czołgi te wykorzystywali alianci na wszystkich frontach drugiej wojny. Korzystała z nich armia gen. Stanisława Maczka, brały również udział w walkach na terenie Polski, bowiem Rosjanie dostali je w ramach amerykańskiej pomocy lend-lease.

Skąd pochodzi ten egzemplarz?

Z Republiki Południowej Afryki. Kupiliśmy ten czołg w 2008 roku. Sprowadziliśmy go w 2010 roku, z czym związane były korowody administracyjno-prawne. Teraz jest odrestaurowany i jeździ. Jest częstym gościem na wielu zlotach militarnych, rekonstrukcjach historycznych, a także bohaterem niejednego filmu. Dziś taki czołg, jeśli pojawi się na międzynarodowym rynku, kosztuje ok. 100 – 150 tys. euro. Mamy również lekki czołg amerykański M3 Stuart – to kolejna rzadkość na rynku kolekcjonerskim. Z niemieckiego sprzętu udało nam się zakupić działo samobieżne Hetzer, zwane niszczycielem czołgów. Między innymi tego typu działo zdobyli powstańcy warszawscy. Było ochrzczone mianem „Chwat".

Kolekcjonujemy sprzęt z okresu drugiej wojny, głównie zachodniej produkcji. W naszych zbiorach jednak znajdują się także polonika oraz zabytki z czasów pierwszej wojny. W Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie od lat prezentowany jest nasz depozyt, tzw. Kopuła Schumanna. To protoplasta czołgu, pierwsze urządzenie z końca XIX wieku mające obrotową wieżę. Mogło być pchane po szynach np. wzdłuż murów. Nasze depozyty znajdują się także w Muzeum Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej.

Są w muzeum również popularne konstrukcje?

Mamy kilka sprawnych czołgów T-34 z okresu wojny i powojenne. Z legendarnych konstrukcji posiadamy tzw. organy Stalina, czyli popularną wyrzutnię rakiet Katiusza powojennej produkcji.

Opłacała się inwestycja w historię techniki wojskowej?

Gromadząc nasze zbiory, nigdy nie kierowaliśmy się z bratem pobudkami merkantylnymi. To realizacja naszych pasji i zainteresowań. Zapewne, gdybyśmy te same pieniądze, które przez lata wydaliśmy na zakup zabytków wojskowych, przeznaczyli na inwestowanie np. w kupno działek wzdłuż ulicy Modlińskiej w Warszawie, wyszlibyśmy na tym zdecydowanie lepiej. Oczywiście orientujemy się w cenach rynkowych. Od jakiegoś czasu bardzo dobrze „trzymają" cenę zabytkowe sprzęty niemieckiej produkcji, obecnie wartości zaczęły nabierać także amerykańskie pojazdy.

Kolekcja zarabia na siebie?

Nie. Od lat dokładamy do naszego muzeum. W kraju nie produkuje się tylu filmów historycznych, aby kolekcjonerzy mogli utrzymać zbiory z wynajmu eksponatów. Wynajmujemy zabytki do celów rekreacyjnych. Zdarza się, że dziadek wnukowi funduje na urodziny jazdę czołgiem. Godzina takiej nauki jazdy kosztuje ok. 1 tys. zł, w tym jest możliwość prowadzenia czołgu. Wszystko odbywa się pod fachowym nadzorem specjalistów, na terenie naszej Pancernej Farmy (dawny poligon wojskowy) w miejscowości Chrcynno w okolicach Nasielska, gdzie znajduje się część naszych zbiorów. Do takich pokazów wykorzystujemy egzemplarze powojenne, głównie model T-55. Jeśli coś się w tym modelu zepsuje, to są większe szanse na zdobycie części zamiennych niż do modelu T-34. Zdarzają się całodniowe imprezy integracyjne, na których prezentujemy dany czołg, kosztuje to ok. 6 tys. zł za dzień.

Od lat organizowane są w kraju liczne imprezy kolekcjonerskie.

Na przykład w Gostyniu spotykają się grupy rekonstrukcji historycznej. Przyjeżdżają rekonstruktorzy odtwarzający różne formacje. Mają np. szyte według historycznych wzorów mundury: amerykańskie, radzieckie, polskie, niemieckie. Demonstrowany jest zabytkowy sprzęt wojskowy. Uczestnicy odtwarzają potyczki XIX i XX-wiecznych konfliktów zbrojnych w formie widowisk historycznych. Dla obserwatorów to znakomita edukacja.

Kolekcjoner na historyczne wyposażenie żołnierza wydać musi minimum 2,5 tys. zł, to koszt np. munduru, obuwia, broni, menażki, odznaczeń bojowych. Jest kilka firm w Polsce, które na cały świat szyją historyczne umundurowanie, przede wszystkim dla filmów, ale także dla kolekcjonerów.

W ostatni weekend maja w Chrcynnie odbędą się II Międzynarodowe Spotkania Oldtimer Militaris (www.oldtimermilitaris.pl). Będą wystawa, giełda kolekcjonerska, a firmy zajmujące się konserwacją i renowacją zabytków zaprezentują swoje możliwości, jak zwykle będzie giełda książek historycznych. Rozsyłamy właśnie zaproszenia do młodzieży z okolicznych szkół. Zaprezentujemy odrestaurowany amerykański czołg Stuart, jedyny jeżdżący w kraju. Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy ma taki sam model, ale niesprawny.

Ilu jest w kraju kolekcjonerów zabytków techniki wojskowej?

Na kolekcjonerskich zlotach widać, że co najmniej kilkadziesiąt osób ma parę bardzo dobrze odrestaurowanych historycznych pojazdów. Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki „pojazdy militarne", żeby nawiązać kontakt ze zbieraczami. Są kolekcjonerzy ok. 20 – 30-letni, ale także w wieku dobrze ponad 70 lat. Na przykład na zloty do Bielska-Białej dwaj sędziwi bracia przyjeżdżają pojazdem NSU Kettenkrad, to jest skrzyżowanie motocykla z czołgiem. Pojazd ma gąsienice, a kierowca steruje przednim kołem, takim jak w motocyklu.

Jak wygląda krajowy rynek?

Ruch kolekcjonerski zrodził się w drugiej połowie lat 90., a właściwie na początku naszego wieku. Wtedy wytwórnie filmowe zdążyły oddać już na złom posiadane przez siebie eksponaty, które w czasach PRL grały w filmach. Stare ciężarówki wojskowe zostały doszczętnie zajeżdżone. Czołgi, które po wojnie znalazły się w prywatnych rękach, jeździły jako ciągniki rolnicze i uległy zniszczeniu. Dlatego zabytki techniki wojskowej pochodzą głównie z importu.

Na początku naszego wieku czołg T-55 można było kupić w Agencji Mienia Wojskowego za ok. 3 tys. zł. Nie było rynku, ceny były abstrakcyjnie niskie. Nie odzwierciedlały ani wartości złomu, ani wartości historycznej sprzętu. Niedawno agencja sprzedawała takie same pojazdy po ok. 40 – 50 tys. zł, to już jest cena bardziej realistyczna.

Gdyby ktoś teraz zechciał zbierać zabytkowy sprzęt wojskowy, co pan radzi kupić wyjątkowego?

Jeśli ktoś chce zaimponować, najlepiej kupić niemiecki czołg Tygrys. To byłoby wydarzenie. Ale czołgów tych nie ma na rynku.

To jak go kupię?

Zapewne na obszarach bagiennych lub rzecznych zalegają porzucone pod koniec wojny wraki pojazdów. Niemcy bardzo skrupulatnie zbierali swój uszkodzony sprzęt, ale pod koniec wojny nie mieli już na to czasu ani środków. Można zorganizować wydobycie, co jest wyjątkowo skomplikowane w sensie technicznym, a zwłaszcza prawnym. Jest to kosztowne z wielu różnych powodów, po takiej operacji trzeba oczywiście zrekultywować teren. Najwięcej kosztuje renowacja, bo pancerz zwykle przetrwał, ale zniszczeniu uległy wszystkie elementy jezdne i instalacje elektryczne. W ostatnich latach kilka wydobyć zakończyło się sukcesem. Na przykład w Grzegorzewie wydobyto działo samobieżne. Dziś jest ono zrekonstruowane i znajduje się w Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu.

—rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Rz: Od kilkunastu lat z bratem Maciejem (na zdjęciu po lewej stronie) kolekcjonuje pan zabytkowe czołgi, działa, auta opancerzone. Powołaliście fundację i utworzyliście muzeum, kolekcja wpisana jest do rejestru zabytków. Jakie są najciekawsze eksponaty?

Stanisław Kęszycki:

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy