Gwałtowny wzrost wartości złotego we wtorek po południu mocno rozbudził apetyty inwestorów. Znaczna część zaczęła wierzyć, że już w środę euro będzie kosztowało w Warszawie mniej niż 4 zł.
Paliwem do zwyżek miała być decyzja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, który badał, czy Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, który ma uratować strefę euro, jest zgodny z konstytucją.
Jednak, mimo że Trybunał nie zgłosił uwag, co skutkowało dalszym umocnieniem euro wobec dolara (kurs EUR/USD?wzrósł wczoraj o 0,35 proc., do 1,29 – najwyższego poziomu od połowy maja), inwestorzy przystąpili do realizacji zysków na złotym. W konsekwencji wieczorem wspólna waluta kosztowała już 4,1 zł, czyli 0,6 proc. więcej niż we wtorek. Szwajcarski frank podrożał o 0,53 proc., do nieco ponad 3,39 zł, a dolar o 0,3 proc., do niespełna 3,18 zł.
Do realizowania zysków włączyli się również inwestorzy z rynku międzybankowego. W konsekwencji oprocentowanie polskich papierów dłużnych poszło mocno w górę.
W przypadku obligacji dziesięcioletnich wynosiło 4,85 proc. (4,79 proc. we wtorek), a pięcioletnich 4,31 proc. (4,23 proc.). Rentowność dwulatek zwyżkowała do 4,08 proc. z 4,02 proc. dzień wcześniej.