- Niespełna 22 tys.
- Program dobrowolnych odejść realizujecie do końca bieżącego roku?
- Tak. I rozmawiamy ze związkami zawodowymi o kolejnych latach. Zdaniem zarządu po kolejnych trzech latach zatrudnienie w grupie powinno wynosić ok. 15-16 tys. osób.
- To poważna stopa redukcji.
- To prawda, ale niestety taki jest trend od kilku lat i wynika wprost z sytuacji na rynku. Proszę zauważyć, jaki szybko spadają w Polsce ceny. Jak w takiej sytuacji utrzymać wysokie zatrudnienia, inwestować w sieć, kupować drogie częstotliwości i na koniec zarobić? To biznesowo jest po prostu nierealne.
- Głęboki outsourcing sieci stacjonarnej wciąż stanowi alternatywę dla redukcji zatrudnienia?
- Zależy nam, aby szukać wszelkich możliwości oszczędzania. Częściowy outsourcing sieci, to rozsądniejsze rozwiązanie niż zwolnienia, bo daje pracownikom perspektywę pracy dla nowego pracodawcy. Celem zarządu nie są zwolnienia, jako takie. Przychody spadają, musimy bronić marży, więc wszelkie rozwiązania, które nam w tym pomagają są godne, aby się nad nimi pochylić.
- Projekt outsourcingowy pozostaje w sferze planów?
Analizujemy go. Zastanawiamy się również, czy można projekt realizować samodzielnie, czy lepiej zaprosić partnerów.
- Skala waszej sieci jest taka, że konsolidacja zarządzania z innymi operatorami chyba wiele już da?
- Jeśli weźmiemy pod uwagę sieci większych konkurentów oraz sieci regionalne, to - przynajmniej na papierze - pojawiają się całkiem konkretne liczby.
- Moglibyście zacząć projekt outsourcingowy w tym roku?
- Nie. Tak szybko sprawy się nie toczą.
- Dlaczego wydzielenie i sprzedaż infrastruktury stacjonarnej nie może być sposobem na ograniczenie kosztów? Dlaczego tak intensywnie zaprzeczacie państwo takiej możliwości, skoro są precedensy?
- Jedynym przykładem jest Telecom Italia, który wystawił na sprzedaż swoją sieć, ale tylko światłowodową. Nie mam przekonania, aby wyjęcie teraz ze struktur miedzianej sieci telekomunikacyjnej spotkało się z zainteresowaniem rynku.
- Czy ta sieć wymaga dużego doinwestowania?
- Nieprzesadnie. Jeśli w najbliższym przetargu uda nam się pozyskać częstotliwości radiowe 800 MHz i dzięki nim budować szybki dostęp do internetu na terenach słabo zaludnionych, wtedy technologie stacjonarne VDSL, czy FTTH pozostaną w miejscach średnio i gęsto zaludnionych. Budowa VDSL nie wymaga już wielkich nakładów, natomiast budowa FTTH owszem. I nie da się na większą skalę budować bez publicznych dotacji.
- A jakie wyciąga pan wnioski z 3-letniego programu inwestycyjnego ustalonego z Urzędem Komunikacji Elektronicznej? Warto budować, czy nie warto?
- Dzięki porozumieniu zasięg naszej sieci VDSL obejmuje teraz połowę wszystkich linii abonenckich, a przed nim było to kilkanaście procent. W wielu miejscach możemy świadczyć usługi o przepływnościach wcześniej niedostępnych.
- A ile udało się z tych nowych linii sprzedać. Kiedyś mówiliście państwo, że popyt jest słaby i ze wszystkich linii w jakiejś wzorcowej inwestycji udało się sprzedać 8 proc. Czy to właściwa skala dla wszystkich nowych inwestycji?
- Nie, ale prawdą jest, że nie wszędzie sprzedaż była zgodna z naszymi oczekiwaniami. Nie można jednak wyciągać wniosków na podstawie jednej czy kilku inwestycji, szczególnie w krótkim czasie po ich zakończeniu. Obecnie tzw. średnia zajętość na wybudowanej infrastrukturze w ramach porozumienia, wynosi ok. 60 proc. Trzeba pamiętać, że dzięki modernizacji sieci nie tylko mieliśmy szansę zdobyć nowych klientów, ale przede wszystkim utrzymać dotychczasowych, którzy otrzymali lepszą ofertę. Poza tym, uzgodniliśmy z UKE korzystniejszą niż wcześniej zasadę naliczania hurtowych cen regulowanych za nasze usługi, dzięki czemu jesteśmy bardziej konkurencyjni na rynku detalicznym.
- Ile to wszystko kosztowało?
- Szacowaliśmy, że będzie kosztowało 3 mld zł, ale ostatecznie udało się to zrobić trochę taniej.
- Jak szybko może przybywać abonentów na zmodernizowanej i wybudowanej nowej sieci?
- Trudno konkretnie odpowiedzieć. Moim zdaniem przyrost klientów stacjonarnego internetu będzie zależał od rosnącej konsumpcji transferu danych i liczby urządzeń podłączonych do domowej sieci WiFi. Im będzie tego więcej, tym częściej będziemy decydować się na usługę stacjonarną. Dziś rynek stacjonarny nie rośnie nie z powodu braku dostępności łączy, czy ceny, ale z powodu wyjątkowo niskich stawek za internet mobilny.
- To, jakiego zachowania rynku stacjonarnego internetu w tym roku pan się spodziewa: przyrośnie znowu o około 250 tys. abonentów, czy ponownie zwolni?
- Nie będę dywagował.
- Pytanie o finansowanie z France Telecom. Może pan skwantyfikować, na ile będzie ono korzystniejsze niż komercyjne?
- Najważniejsze, że daje nam wybór: możemy skorzystać z finansowania zewnętrznego albo od France Telecom w zależności, które będzie bardziej korzystne. Jeśli wybierzemy drugą opcję oszczędzamy m.in. na kosztach zabezpieczeń kursowych (hedgingu), na tzw. zabezpieczeniu przed stopą procentową oraz na kosztach wynagrodzeń dla specjalistów, którzy muszą się tym zajmować. Znika też koszt utrzymywania tzw. linii zapasowych, który trzeba ponosić, nawet, jeśli się z nich nie korzysta.
- Czy wcześniej grupa w Polsce korzystała z finansowania FT?
- Nie, ale nasi mniejszościowi akcjonariusze od dawna pytali nas, dlaczego nie korzystamy z tej możliwości.
- Co odpowiadaliście?
- Że zrobimy, jeśli będzie taka możliwość. Teraz się pojawiła i bardzo nas to cieszy.
- Wracając do pytania o korzyści z takiej formy finansowania...
- Trudno precyzyjnie określić, ponieważ warunki rynkowe ciągle zmieniają się. Będziemy mogli to precyzyjniej ocenić w momencie nadejścia terminu zapadalności naszych pożyczek i obligacji. Dla przykładu, emitowaliśmy obligacje w 2009 roku, gdy rynek finansowy był drogi. Nawet, gdyby nie wsparcie FT, dziś refinansując je na pewno uzyskalibyśmy warunki lepsze o kilka punktów bazowych.
- Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiała Urszula Zielińska i Łukasz Dec