Hackerzy rozsyłają e-maile podszywając się pod zaufanego nadawcę, by wydobyć poufne dane

Oszuści zbierają informacje w sieciach społecznościowych. Zwykle znają co najmniej nazwisko i e-mail ofiary.

Publikacja: 03.10.2014 17:46

Oszuści zbierają informacje w sieciach społecznościowych. Zwykle znają co najmniej nazwisko i e-mail

Oszuści zbierają informacje w sieciach społecznościowych. Zwykle znają co najmniej nazwisko i e-mail ofiary.

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Fałszywe e-maile (phishing) wciąż są niebezpieczne. Użytkownicy internetu od dawna co prawda wiedzą o tych zagrożeniach, ale nadal wpadają w pułapki. Hakerzy rozsyłają e-maile, podszywając się pod zaufanego nadawcę, by wydobyć poufne dane, np. hasła czy szczegóły dotyczące karty kredytowej i opróżnić konta bankowe swoich ofiar. Powszechne są też prośby o przekazanie pieniędzy na jakiś cel, uzupełnienie załączonego formularza lub kliknięcie linku, który kieruje na spreparowaną stronę. W 2013 r. powstało niemal milion fałszywych witryn internetowych.

Według firmy RSA zajmującej się bezpieczeństwem w ubiegłym roku phishing spowodował na świecie straty szacowane na 5,9 mld dolarów.

Udawanie oficjalnej korespondencji

Skala zjawiska się zwiększa. W sierpniu 2014 r. Kaspersky Lab wykrył aż 32 mln ataków phishingowych, co stanowi wzrost o 62 proc. w porównaniu z lipcem. Atakujący najchętniej podszywali się pod firmy: Yahoo!, Facebook oraz Google. Popularnym celem były również banki i aukcje internetowe. Atakowana jest też administracja publiczna, sieci społecznościowe, sklepy internetowe, serwisy ogłoszeniowe. Według raportu APWG (Anti-Phishing Working Group) w drugim kwartale 2014 r. celem ataków było 531 marek z różnych branż. Cyberprzestępca przeważnie rozpoczyna swoje działania od rozesłania pocztą elektroniczną wiadomości, które udają oficjalną korespondencję z banku, serwisu aukcyjnego lub innych portali. W e-mailu znajduje się odnośnik do strony, na której można np. dokonać ponownej aktywacji konta. Nieostrożni użytkownicy ujawniają tam swoje dane uwierzytelniające (kody PIN i hasła). Jak może się to skończyć, łatwo przewidzieć.

Innym sposobem działania, które ma doprowadzić do pozyskania poufnych danych, jest wykorzystywanie złośliwego oprogramowania. Otwierając przesłane linki, można je ściągnąć z zainfekowanych stron.

Spersonalizowane wiadomości

Bardziej zaawansowaną i trudniejszą do wykrycia formą phishingu jest tzw. pharming. Zamiast wysyłać fałszywe wiadomości e-mail, przestępcy przekierowują użytkowników wpisujących prawidłowe adresy np. swojego banku na fałszywe strony internetowe.

Jedną z najnowszych odmian phishingu jest tzw. spear phishing. Jest to wiadomość e-mail, która wygląda tak, jakby została wysłana przez osobę lub firmę znaną użytkownikowi. Przeprowadzający taki atak wykorzystuje informacje dotyczące ofiary, zbierając je m.in. w sieciach społecznościowych. Zwykle zna imię i nazwisko użytkownika internetu, jego adres e-mail i przynajmniej niewielką ilość danych osobowych.

– W spear phishingu bardzo często wykorzystuje się segmentację celów ataku, wiadomości są spersonalizowane, przestępcy podszywają się też  pod znanych lub zaufanych nadawców w celu ominięcia filtrów pocztowych. Wykorzystanie mediów społecznościowych powoduje, że wiadomości spear phishingowe mogą być niezwykle precyzyjnie przygotowane, a co za tym idzie, prawdopodobieństwo ich otwarcia przez adresata jest bardzo wysokie – mówi Klaudiusz Korus, inżynier systemowy w firmie FireEye.

Jak nie dać się oszukać

Gdy nie ma się pewności co do autentyczności nadawcy wiadomości, trzeba wykazać daleko idącą ostrożność. Jeśli wiadomość zawiera błędnie napisaną nazwę firmy czy instytucji, prawdopodobnie pochodzi od nierozpoznanej domeny i jest wynikiem oszustwa. Phishing jest rozsyłany zazwyczaj anonimowo do milionów użytkowników, brak więc w nim nazwy adresata.

Podejrzenie powinien też wzbudzić komunikat „undisclosed recipients" w polu OD.

– Wiadomość phishingowa jest adresowana ogólnikowo. Nie znajdziemy tam swojego imienia i nazwiska. Jeżeli pole nadawcy wydaje się autentyczne, powinniśmy dla pewności sprawdzić szczegóły wiadomości i zweryfikować nadawcę. Przypomnę, że banki i inne instytucje nigdy nie proszą o logowanie lub zmianę hasła poprzez wiadomość e-mail – mówi Maciej Ziarek, ekspert ds. bezpieczeństwa IT w Kaspersky Lab Polska.

Żeby sprawdzić adres mejlowy, warto wkleić go do nowego okna przeglądarki i zobaczyć, czy zawiera poprawną nazwę instytucji (może różnić się np. jedną literą od oryginalnej nazwy). Popularną techniką stosowaną przez cyberoszustów jest używanie w tytułach e-maili słów z błędami ortograficznymi i gramatycznymi. Nierzadko także w środku wyrazów pojawiają się cyfry zamiast liter oraz wielkie litery. W treści fałszywego e-maila znajduje się zazwyczaj link do strony, przez którą np. trzeba dokonać aktualizacji danych. Nie wolno otwierać takich linków.  Wiadomości, które potrafią być naprawdę groźne, bo mogą zainfekować komputer złośliwym oprogramowaniem, zawierają załączniki w formatach: .exe, .scr, .zip, .com, .bat. Gdy widzimy taki załącznik, powinniśmy być szczególnie ostrożni.

Warto pamiętać, że większość instytucji nie wysyła załączników w e-mailach. W sfałszowanych listach elektronicznych brakuje również grafiki i logo firmy czy instytucji, pod którą podszywa się nadawca.

Arkadiusz Krawczyk  |  dyrektor McAfee, Intel Security, Poland

Jak rozpoznać phishing i jak się przed nim chronić? Przede wszystkim należy korzystać z oprogramowania, które dba o bezpieczeństwo urządzeń, i zwracać uwagę na komunikaty informujące o wykrytym niebezpieczeństwie. Nawet e-mail od znanego nadawcy może być niebezpieczny. Możemy mieć do czynienia z oszustem podszywającym się pod znajomego. Dlatego przed otwarciem linku lub ściągnięciem załącznika warto sprawdzić, czy e-mail rzeczywiście został wysłany przez osobę, którą znamy. Zresztą  e-maile od przyjaciół również mogą być zainfekowane. Dlatego jeśli na ekranie pojawi się informacja o wykryciu zagrożenia, niezależnie od tego, kto jest nadawcą, nie wolno otwierać linków czy ściągać załączników. Kiedy dostajemy e-mail nieodpowiednio sformatowany, z błędami językowymi, domyślamy się, że to może być atak phishingowy. Ale ładnie wyglądająca i dobrze napisana wiadomość też może pochodzić z niebezpiecznego źródła. Pamiętajmy o sprawdzeniu adresu, z którego został wysłany e-mail. Wiele wiadomości phishingowych przychodzi z adresów zbliżonych do rzeczywistych. Łatwo się pomylić. Oszuści przygotowują także fałszywe adresy URL. Żeby je rozpoznać, przed kliknięciem w link zamieszczony w e-mailu należy sprawdzić, dokąd zamierza on nas przekierować. Jeśli URL nie jest taki, jakiego się spodziewamy, nie klikajmy w link.  Dodatkowo niektóre programy zabezpieczające mogą dla nas sprawdzić każdy adres URL. Warto korzystać z takich rozwiązań. Najlepiej szukać wszystkiego w internecie samodzielnie. Każde kliknięcie w gotowy, przesłany przez kogoś link naraża nas na to, że trafimy na stronę z niebezpiecznymi treściami. Wpisanie frazy w wyszukiwarkę czy adresu URL w pasek wyszukiwarki zajmuje tylko kilka sekund.

Fałszywe e-maile (phishing) wciąż są niebezpieczne. Użytkownicy internetu od dawna co prawda wiedzą o tych zagrożeniach, ale nadal wpadają w pułapki. Hakerzy rozsyłają e-maile, podszywając się pod zaufanego nadawcę, by wydobyć poufne dane, np. hasła czy szczegóły dotyczące karty kredytowej i opróżnić konta bankowe swoich ofiar. Powszechne są też prośby o przekazanie pieniędzy na jakiś cel, uzupełnienie załączonego formularza lub kliknięcie linku, który kieruje na spreparowaną stronę. W 2013 r. powstało niemal milion fałszywych witryn internetowych.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne