Prasa donosi :
"Były minister zdrowia Łukasz Szumowski przywiózł do instytutu kardiologii w Aninie zakażonego koronawirusem ojca. Z powodu niedopełnienia procedur część personelu trafiła na kwarantannę." (Newsweek)
Co wolno wojewodzie, itd. - wiadomo. O innych pandemicznych harcach polityków nie warto przypominać. I wszystko gra. A najgłośniej koronawirusowa pandemia, którą słychać już w całej Polsce. Dochodzimy do 10.000 zakażeń na dobę, co będzie dalej - nikt nie wie. Zatem na powrót "strefa" czerwona i żółta, restrykcje, obostrzenia, zakazy, nakazy. Wszystko przez głupotę Polaków, także naukowców, którzy choć przestrzegali polityków przed rozwojem pandemii, to (jak skomentował to jeden z prorządowych dziennikarzy), robili to nieudolnie i za mało zdecydowanie. Lecz główną winę za obecny stan rzeczy ponoszą lekarze, którym pomimo niebotycznych pensji (ostatnia informacja taka, że np. anestezjolodzy zarabiają po 50 tysięcy miesięcznie!) nie chce się pracować. Innymi słowy: amoralny, zdegenerowany personel medyczny; pielęgniarki, ratownicy medyczni, technicy, którzy w szpitalach wyposażonych w najnowocześniejsze urządzenia, także doskonałej jakości respiratory zakupione przez byłego ministra, błąkają się bez celu po korytarzach. To główna przyczyna rozprzestrzeniającej się pandemii.
Doprawdy, złość człowieka ogarnia na tych obiboków: sale przygotowane dla pacjentów świecą pustkami, zdegenerowani ratownicy medyczni wożą ich od miasta do miasta by zarobić na" nadgodzinach", znudzeni lekarze popijają łapówkarskie koniaki i obmacują na dyżurach pielęgniarki, zasypiające z nudów laborantki i marnujące się w szpitalnych szafkach odczynniki i lekarstwa. Taka jest rzeczywistość wedle rządzących.