Wcześniej klient też ponosił koszty przewalutowania, ale były one widoczne w zasadzie dopiero wtedy, gdy studiowaliśmy rachunki po powrocie z zagranicy. Bank zarabiały przede wszystkim na różnicach między kursem kupna i sprzedaży waluty, czyli na tzw. spreadzie.
Można się przeliczyć
Żeby uniknąć kosztów związanych z różnicami kursowymi, można założyć konto walutowe, do którego wydawana jest karta płatnicza. Często uchroni nas to przed finansowymi niespodziankami, zwłaszcza jeśli wyjeźdżamy do krajów, w których płaci się w euro, dolarach lub funtach. Plastik rozliczany od razu w miejscowej walucie uwalnia nas od kosztów przewalutowania przy płatnościach i podejmowaniu gotówki z bankomatów.
Plastik połączony z rachunkiem walutowym nie spełni jednak naszych oczekiwań związanych z ograniczeniem kosztów wymiany walut, jeśli waluta rozliczeniowa będzie inna niż miejscowa (np. posługujemy się kartą w euro w Chorwacji). Taką prowizję pobierają Bank BPH i Bank Millennium (2 proc.), Bank Zachodni WBK (2,8 proc.), Bank Smart, Credit Agricole czy mBank (3 proc.).
Coraz mniej przedpłaconych
Czasami żeby płacić w obcej walucie można po prostu podłączyć do rachunku walutowego kartę używaną na co dzień.
Niektóre banki i kantory internetowe sprzedają także karty przedpłacone, ale oferta ta w porównaniu z poprzednim rokiem mocno się skurczyła. Po wydaniu przez KNF zalecenia dotyczącego kart przedpłaconych (nie powinny być anonimowe, trzeba podpisac umowę z klientem)banki wycofały się z oferowania plastików rozliczanych nie tylko w złotych, ale także tych walutowych.