Możecie robić, co chcecie, co mojej wolności i własności nie zagraża. Dogadajmy się, jaki procent naszych przychodów poświęcimy na ochronę przez państwo naszych praw i własności.
Co słyszę w odpowiedzi?
Nie będziemy się dogadywali. Weźmiemy od ciebie tyle, ile my będziemy chcieli. Przed nami się nie ukryjesz. Gdy się urodziłeś, nadaliśmy ci numer. Nie, nie jesteśmy jakimiś faszystami. Nie wytatuowaliśmy ci go na nadgarstku jak w Auschwitz. Dostałeś go na plastiku, który masz nosić przy sobie.
Urodziło ci się dziecko? Też dostanie od nas taki numer. I zaszczepimy je. Nie tylko na choroby zakaźne, które zagrażają innym dzieciom, ale i na inne choroby, które uznamy za niebezpieczne dla twojego dziecka. Potem pójdzie do szkoły. W wieku, który my określimy. Naukę też my mu zorganizujemy, jak będziemy chcieli, i będziemy uczyć tego, czego chcemy. Możesz ewentualnie dzieci do szkoły nie posyłać i uczyć je sam, ale skontrolujemy, jak je uczysz i czy uczysz je tego, czego my wymagamy.
Niektórych rzeczy nie będziesz mógł robić w ogóle, a niektóre tylko wtedy, gdy my ci pozwolimy. Nie będzie tak, żebyś mógł sobie na swojej własnej działce posadzić konopie. Nawet tylko dla siebie. Skąd mamy wiedzieć, że nie będziesz nimi handlował? I co z tego, że ktoś mógłby chcieć sam je od ciebie kupić? To niezdrowe dla niego. Że cukier też niezdrowy? Cukru może kiedyś też zabronimy, jak uznamy to za słuszne. Ale wtedy, gdy my tak uznamy.