Zamiast zwiększania sprzedaży na rynku Unii Europejskiej, białoruscy eksporterzy coraz mocniej uzależniają się od Rosji i pozostałych członków Euro-Azjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej - Kazachstanu, Armenii i Kirgistanu Do takiego wniosku doszli niezależni ekonomiści Włodimir Akulicz i Wiktoria Smoleńska, po dokładnej analizie sytuacji w białoruskim eksporcie.
Autorzy analizy przypominają, że w 2016 r władze planowały pewien gospodarczy manewr, który miał zmniejszyć koncentrację białoruskiego eksportu na małe grupie państw. Miał to dać taki efekt, że do Rosji trafiałoby 37,3 proc. białoruskiego eksportu (z 45 proc.), do Unii 35,2 proc. a reszta na tzw. daleką zagranicę.
Jednak nic z tego nie wyszło, a eksport do Rosji i pozostały krajów wspólnoty gospodarczej osiągnął w 2016 r i na początku 2017 - rekordowe rozmiary - 48,1 proc. w 2016 r i 48,5 proc. w styczniu 2017 r. Ekspert na rynek Unii spadł z 32 proc. w 2015 r do 24,7 proc. w 2016 r.
- O niepowodzeniu zróżnicowania kierunków eksportu świadczą i inne wskaźniki: udział eksportu towarów z Białorusi na inne rynki (poza Rosją, Kazachstanem, Armenią i Kirgistanem), spadł do historycznego minimum 15 proc. w styczniu 2017 r. W kwotowo, bez eksportu do Rosji, eksport spadł do poziomu 23,9 proc. PKB w styczniu tego roku. Podczas kiedy np. w sąsiedniej Litwie stanowi 60 proc. PKB — cytuje portal Chartia97.
Dlaczego rośnie eksportowe uzależnienie Białorusi od Rosji? Po pierwsze sprzyja temu słaby miejscowy rubel i umacniający się rubel rosyjski. Ale także faktem, że Białoruś nie bardzo ma co do Unii eksportować. Największe zyski dawał eksport paliw i innych produktów naftowych - tanich, bo produkowanych z taniej rosyjskiej ropy. Jednak w 2016-2017 Rosjanie odcięli Łukaszence to dochodowe źródło, by zmusić Białoruś do zwrotu długu za gaz.