Czy w tym roku w czasie wakacji w krajach europejskich (nie wszystkich) nie trzeba się już pilnować przy korzystaniu ze smartfona? Wprowadzona została przecież zasada „roam like at home" zrównująca wysokość opłat za telefon ponoszonych w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Unia Europejska, Norwegia, Islandia i Lichtenstein) z cenami w naszym kraju. Odpowiedź na to pytanie nie dla każdego będzie taka sama.
Będzie taniej
Ogólnie – zrobiło się dość tanio. Widać to po cenach podstawowych usług (bez promocji). Minuta rozmowy kosztuje maksymalnie 0,3 zł, SMS – zwykle około 0,2 zł, podobnie megabajt transmisji danych; tej ostatniej usługi w roamingu do tej pory baliśmy się używać najbardziej.
W porównaniu z opłatami, które obowiązywały do 14 czerwca włącznie, nowe są według naszych szacunków niższe o odpowiednio: 44 proc., 33 proc. i około 75 proc. Występują zarówno w ofertach z abonamentem, jak i tych typu mix czy w telefonii na kartę (tam, gdzie roaming wcześniej był przewidziany).
Większość osób nie zobaczy na rachunku opłat wyliczonych według tych stawek, ponieważ można teraz używać krajowych abonamentów z zaszytymi w nich usługami lub pakietów (dotyczy to także pre-paid, choć nie wszystkich). Tak właśnie działa zasada RLAH wprowadzona przez cztery największe sieci komórkowe: Orange, Play, Plusa (na pewien czas) i T-Mobile oraz przez niektórych mniejszych operatorów (tzw. wirtualnych, MVNO).
Tu uwaga. O ile minuty rozmów i limity SMS można wykorzystywać proporcjonalnie do ich liczby w abonamencie (może być np. 100, 300 czy bez limitu), o tyle inaczej jest z usługą transmisji danych. Nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że w naszym abonamencie krajowym usługa ta jest nielimitowana (najczęściej jest to 100 GB do wykorzystania w ciągu miesiąca; rzadko komu udaje się to zużyć).