Informowałem tydzień temu, że kapituła nagrody kolekcjonerskiej im. Feliksa Jasieńskiego uhonorowała monografię Kamili Kłudkiewicz „Wybór i konieczność. Kolekcje polskiej arystokracji w Wielkopolsce na przełomie XIX i XX wieku". Książkę opublikowało Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Czytelników monografii może intrygować pytanie, dlaczego przedstawieni w niej kolekcjonerzy nie kupowali dzieł np. Picassa, Bonnarda, Renoira czy innych malarzy, których w niedługim czasie uznano za geniuszy. Byli bogaci. Podróżowali po Europie. Bywali w miastach, gdzie rodziły się nowe kierunki artystyczne. Byli jednak odporni na nowości w sztuce. Dlaczego?
Autorka analizuje motywacje kolekcjonerów, ich zachowawcze upodobania i wybory. Poświęca uwagę pięciu największym zbiorom rodowym. Opisuje kolekcje: hr. Jana Działyńskiego w Kórniku, hr. Izabelli Działyńskiej w Gołuchowie, hr. Bnińskich w Samostrzelu, hr. Seweryna Mielżyńskiego w Miłosławiu i zapewne najbardziej znaną – hr. Edwarda Aleksandra Raczyńskiego.
W książce zacytowano znamienną ocenę Krzysztofa Morawskiego, który w 1933 r. zwiedzał z Marią Czapską Galerię Rogalińską hr. Raczyńskiego. Morawski ocenia, że Raczyński (1847–1926) nie znał się na sztuce, choć bywał w Paryżu.
Wytyka mu kupowanie obrazów bez wartości artystycznej i stwierdza: „W tym samym czasie mógł przecież stworzyć najpiękniejszą galerię francuskich impresjonistów o wiele taniej! Wtedy by osiągnął zasłużoną sławę jako znawca".