– Patrz! Zamek jest najwspanialszym obiektem nad całym jeziorem, naszą tożsamością – mówi. – Mnóstwo ludzi przypływa tu statkami z Zurychu. Dlaczego w takim miejscu mają napotykać polską historię? Zamek należał do Habsburgów. Stoi na szlaku św. Jakuba. Powinien służyć naszemu społeczeństwu i kulturze. Jest symbolem miasta o tysiącletniej historii. Powinniśmy ją pokazać. To ważne dla identyfikacji młodych ludzi. Jeśli pożyczasz komuś dziedzictwo narodowe, to masz prawo do jego zwrotu.
– Co chcielibyście zrobić z odebranym piętrem zamku? – pytam.
– To nasza sprawa. Nie musimy się tłumaczyć – ucina rozmowę.
[srodtytul]Koktajl na cmentarzu[/srodtytul]
To demagogia. – Polacy nie tylko uratowali i odbudowali zamek, ale przez 140 lat współtworzyli jego historię. Skreślenie tego będzie sprzeczne z tożsamością Szwajcarów – wyjaśnia Anna Buchmann, dyrektor muzeum. – Neutralność, prawo azylu dla prześladowanych i wypędzonych, wolność stanowią jej istotną część. Imigranci w dużej mierze współtworzyli kulturę i gospodarkę Szwajcarii, której co czwarty mieszkaniec nie jest Szwajcarem.
Zamek już by nie istniał, gdyby nie przybył tu powstaniec listopadowy Władysław Broel-Plater. Miasto planowało rozebrać warownię na budowę grobli. Historia zamku nie była barwna. Odkąd w XV w. przeszedł z rąk Habsburgów na rzecz Związku Szwajcarskiego był siedzibą poborcy podatkowego, strażnicą, więzieniem, stajniami, składnicą lodu. Życie tchnął w zaniedbany zamek dopiero hrabia Plater. W 1870 r. wydzierżawił go na 99 lat, wyremontował i utworzył w nim Muzeum Narodowe Polskie. Postanowił pokazać dorobek nieistniejącego państwa, „obraz Polski pod względem historycznym, naukowym, literackim i artystycznym”. Dary emigrantów: zbroje, obrazy, rzeźby, mapy, licząca ponad 90 tys. woluminów biblioteka, utworzyły cenną kolekcję. Urna z sercem Kościuszki podniosła rangę muzeum.