Oszczędność tylko na papierze

Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance: Aby zrealizować zyski spowodowane osłabieniem franka szwajcarskiego, trzeba albo przewalutować kredyt na złote, albo spłacić go przed terminem

Publikacja: 07.08.2008 02:26

Red

Szwajcarska waluta w ostatnich latach osłabia się wobec złotego. W maju 2004 roku frank kosztował 3 zł 12 groszy, ale od tamtej pory systematycznie taniał i teraz kosztuje mniej niż 2 zł. To efekt umocnienia złotego związany z dobrą kondycją naszej gospodarki. Ten sam efekt widać także w przypadku innych walut, jednak to właśnie frank, ze względu na niskie stopy procentowe w Szwajcarii, jest ulubioną walutą polskich kredytobiorców. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, na 140 mld zł kredytów na nieruchomości aż 80 mld zł jest udzielonych w walutach obcych, głównie w tej szwajcarskiej. I ci, którzy zaciągnęli taki kredyt, dziś mają powody do zadowolenia.

Wraz z niższym kursem spada też kwota zadłużenia wyrażonego w złotych. Ktoś, kto cztery lata temu, gdy frank kosztował około 3 zł, potrzebował pożyczyć 300 tys. zł, zadłużał się w banku na około 100 tys. franków. Przez kilka lat spłacił już część kapitału, więc winien jest bankowi dziewięćdziesiąt kilka tysięcy franków. To zadłużenie przelicza się jednak na złote po kursie o 1/3 niższym. Kredytobiorca ma więc do spłacenia mniej niż 200 tys. zł. Ci, którzy zadłużyli się cztery lata temu, zyskali najwięcej, ale tak naprawdę wszyscy, którzy zaciągali kredyty we frankach, mają teraz powody do zadowolenia. Na przykład ktoś, kto pożyczył 300 tys. zł w roku 2006, teraz jest winien bankowi około 230 tys. zł.

Wraz ze spadkiem kursu maleje też kwota miesięcznej raty. Posiadacz 30-letniego kredytu walutowego na 300 tys. zł spłacanego w równych ratach cztery lata temu płacił co miesiąc około 1350 zł. Teraz jego rata nieznacznie przekracza 1200 zł. Spadek raty z powodu zmiany kursu mógłby być jeszcze wyraźniejszy gdyby nie to, że w ostatnich latach Bank Szwajcarii podnosił stopy procentowe. W efekcie rynkowa stopa trzymiesięcznego LIBOR dla franków, na której oparte jest oprocentowanie większości kredytów, skoczyła z 0,5 proc. do 2,8 proc. obecnie. Jednak umacniający się złoty skutecznie zamortyzował wzrost ceny kredytów w tej walucie.

Do tej beczki miodu można jednak dodać łyżkę dziegciu. Problem w tym, że kurs franka spadł poniżej 2 zł tylko na rynku międzybankowym. Klienci wielu banków wciąż spłacają kredyty po kursie przekraczającym te 2 zł. To wina tzw. spreadu walutowego, czyli różnicy pomiędzy kursem kupna a kursem sprzedaży danej waluty. Spread w bankach wynosi średnio 5 proc., choć są instytucje, które mają tę różnicę na poziomie 8 proc. Dla banków to sposób na dodatkowy zarobek, który klienci powinni uwzględnić, kalkulując koszty kredytu.

Trzeba też zauważyć brak reakcji banków na spadek kursu szwajcarskiej waluty. W wielu z nich różnica pomiędzy kursem kupna a sprzedaży utrzymuje się od dłuższego czasu na stałym poziomie, np. 10 groszy. Jednak gdy kurs waluty wynosił 3 zł, 10 groszy oznaczało nieco ponad 3 proc., zaś przy kursie na poziomie 2 zł wartość spreadu wzrosła do 5 proc. Niby nic się nie zmieniło, ale klient płaci za operacje walutowe coraz więcej. Taki proces da się zaobserwować niemal we wszystkich bankach – w ostatnich latach spready walutowe liczone jako procent znacząco wzrosły.

Zysk polegający na spadku kwoty zadłużenia nie jest nam dany raz na zawsze. Każde osłabienie kursu złotego spowoduje, że poziom długu znów się zwiększy, a miesięczna rata także będzie bardziej uciążliwa. To sytuacja podobna do tego, co dzieje się na giełdzie. Dopóki nie sprzedamy akcji, które zyskały na wartości, to zyski są jedynie papierowe. Taka sprzedaż papierów po okresie wzrostu nazywa się realizacją zysków. W przypadku kredytu hipotecznego we frankach realizacją zysków z rynku walutowego będzie przewalutowanie go na złote lub wcześniejsza spłata. Niestety przejście na złote będzie oznaczało wzrost miesięcznej raty, bo oprocentowanie kredytów w krajowej walucie jest dużo wyższe. Kosztem wyższej raty możemy jednak zagwarantować sobie niższy poziom zadłużenia i pozbyć się ryzyka kursowego. Decyzja o zmianie waluty zawsze jest kwestią indywidualnego wyboru. Wszystko zależy od tego, jak dużo udało się nam zyskać na umocnieniu złotego i jaki jest nasz stosunek do ryzyka. Na rzecz kredytów w złotych przemawia też fakt, że w przyszłym roku ich oprocentowanie może zacząć spadać. Wydaje się jednak, ze z przewalutowaniem kredytu można jeszcze poczekać, aż obniżki oprocentowania staną się faktem. Niewykluczone, że do tego czasu złoty jeszcze się umocni.

Innym sposobem na realizację zysków jest wcześniejsza spłata kredytu. Jednak mało kto będzie miał wystarczające środki na ten cel. Można się jednak pokusić o nadpłacenie części kredytu. W ten sposób zmniejszymy częściowo zadłużenie i obniżymy wysokość miesięcznej raty.

W gorszej sytuacji są ci, którzy teraz myślą o zaciągnięciu kredytu. Złotowy z racji wysokiego oprocentowania wydaje się drogi, a ten we frankach grozi korektą na rynku walutowym. Może się bowiem okazać, że ktoś, kto teraz pożyczy we frankach 300 tys. zł, za kilka miesięcy będzie miał już 315 tys. zł długu. Wystarczy, by złoty osłabił się o 5 proc., co nie jest wcale niemożliwe. Na szczęście jeżeli do tego dojdzie, będzie to raczej przejściowa korekta. Ekonomiści są zgodni, że złoty w najbliższych latach pozostanie mocną walutą. Co prawda nie ma już mowy o tym, by kursy obcych walut spadały tak szybko jak w ostatnich latach, ale w prognozach w perspektywie roku czy dwóch pojawia się kurs franka na poziomie 1,8 – 1,9 zł. Osoby, które teraz decydują się na kredyt oparty na szwajcarskiej walucie, powinny jednak uwzględniać przejściowe osłabienie złotego i być przygotowane na nieco wyższą ratę. W końcu lepiej się miło rozczarować niż mieć finansowy problem.

Niestety, znów się kłania spread walutowy. Kurs kupna, po którym udzielany będzie kredyt, w większości banków jest na poziomie 1,9 zł. Spłata pożyczki po takim kursie w banku będzie możliwa dopiero wtedy, gdy cena franka spadnie w okolice poziomu 1,85 zł na rynku międzybankowym. Osoby zaciągające teraz kredyt nie powinny więc liczyć na walutowe zyski. Głównym argumentem przemawiającym nadal za kredytem we frankach szwajcarskich jest niższe oprocentowanie – w granicach 4 proc. To powoduje, że rata przeciętnego kredytu we frankach będzie o kilkaset złotych niższa niż w przypadku pożyczki w złotych.

Frank szwajcarski to najpopularniejsza waluta wśród polskich kredytobiorców, ale nie- jedyna dostępna. Coraz częściej mówi się też w Polsce o kredytach w jenach. W Japonii od wielu lat stopy procentowe są na bardzo niskim poziomie, a teraz sięgają zaledwie 0,5 proc. Dlatego oprocentowanie takiego kredytu może być niższe niż 3 proc. Pożyczki w jenach pojawiają się w ofercie private bankingu BRE Banku, myśli o nich BZ WBK, udziela ich Metrobank. Nie jest to jednak oferta dla każdego. Najłatwiej o taki kredyt w Metrobanku, choć i tu wchodzą w grę tylko sumy od 500 tys. zł wzwyż, a do tego trzeba się wykazać zdolnością kredytową wyższą niż w przypadku takiej samej pożyczki we frankach. To akurat dobrze, bo posiadacz kredytu w azjatyckiej walucie jest narażony na większe ryzyko.

Szwajcarska waluta w ostatnich latach osłabia się wobec złotego. W maju 2004 roku frank kosztował 3 zł 12 groszy, ale od tamtej pory systematycznie taniał i teraz kosztuje mniej niż 2 zł. To efekt umocnienia złotego związany z dobrą kondycją naszej gospodarki. Ten sam efekt widać także w przypadku innych walut, jednak to właśnie frank, ze względu na niskie stopy procentowe w Szwajcarii, jest ulubioną walutą polskich kredytobiorców. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, na 140 mld zł kredytów na nieruchomości aż 80 mld zł jest udzielonych w walutach obcych, głównie w tej szwajcarskiej. I ci, którzy zaciągnęli taki kredyt, dziś mają powody do zadowolenia.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy