Informacje makroekonomiczne z USA, wypowiedzi szefa Fedu i coraz większe zwątpienie w plan ratunkowy, który miałby złagodzić skutki kryzysu finansowego dla amerykańskiej gospodarki, były powodem największego procentowego spadku indeksu Dow Jones od października 1987 roku. Wskaźnik ten stracił 7,87 proc., czyli 733 pkt, i wyniósł na zamknięciu 8577,9 pkt. Punktowa strata dzienna była niewiele niższa niż 30 września, kiedy indeks zniżkował o 777 pkt. S&P 500 stracił ponad 9 proc., a Nasdaq prawie 8,5 proc.
Inwestorzy nie zwracali uwagi na dobre wyniki dwóch wielkich firm – Coca-Coli i Intelu, a skupili się na wyprzedawaniu akcji spółek przemysłowych, takich jak Caterpillar. Traciły też koncerny paliwowe – Exxon Mobil i Chevron straciły ponad 12 proc. w ślad za taniejącą ropą naftową.
Kolejny etap planu ratunkowego dla banków zakładający dokapitalizowanie ich kwotą 250 mld dolarów nie pomógł w powstrzymaniu spadków cen akcji w tym sektorze. Tym bardziej że inwestorów przestraszyły słowa Meredith Whitney, wpływowej analityczki Oppenheimer & Co., która stwierdziła, że mimo pomocy amerykańskiego rządu kłopoty tamtejszych banków się jeszcze nie skończyły.
Obawy o recesję pogłębiły słabe dane o sprzedaży detalicznej w USA, najgorsze od trzech lat. Departament Handlu podał, że we wrześniu dynamika sprzedaży spadła o 1,2 proc. w ujęciu miesięcznym, a ekonomiści spodziewali się spadku o 0,7 proc. Wydatki na konsumpcję odpowiadają za dwie trzecie amerykańskiej aktywności gospodarczej. Akcje największej sieci supermarketów Wal-Mart straciły na zamknięciu 8 proc.
Kilka godzin później szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke przyznał, że sytuacja na rynku kredytów stanowi „istotne zagrożenie” dla i tak spowalniającej gospodarki. – Stabilizowanie rynków finansowych jest bardzo ważnym posunięciem, ale jeżeli nawet uda się je ustabilizować, to szersze ożywienie gospodarki nie nastąpi od razu – mówił wczoraj Ben Bernanke.