Polskie przedsiębiorstwa mogą czerpać nie tylko z dostępnych dla Polski funduszy strukturalnych, ale także z tzw. wspólnotowych programów ramowych. O tego typu wsparcie konkurują instytucje z całej Unii, a rozstrzygnięcia konkursów zapadają na szczeblu Komisji Europejskiej.
Budżet 7. Programu Ramowego na lata 2007 – 2013 wynosi aż 53 mld euro. Jego główny cel to rozwój badań naukowych i potencjału badawczego oraz zastosowanie wyników w praktyce. Stąd zaproszenie do udziału w projektach przedsiębiorstw, tak by naukowe poszukiwania można było przekuć na rynkowe sukcesy.
– Zainteresowanie polskich instytucji programami ramowymi jest spore – ocenia Aneta Maszewska z Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych UE. Dotychczas (dane z maja) w 54 zakończonych już konkursach uczestniczyło prawie 2000 polskich podmiotów. Szacuje się, że w sumie w dotowanych projektach weźmie udział ok. 300 podmiotów z Polski. Są to głównie uczelnie, instytuty naukowe, jednostki badawczo-rozwojowe, organizacje wsparcia biznesu (np. klastry i inkubatory przedsiębiorczości) itp. Prywatnych firm jest raczej niewiele – ok. 30 – 40.
– Bo to nie jest typowa pomoc unijna, do jakiej się przyzwyczailiśmy w Polsce. Nie jest ona przeznaczona dla pojedynczej firmy, ale dla międzynarodowych grup złożonych z podmiotów o różnych profilach działalności – podkreśla Adam Turowiec z firmy ITTI, która zajmuje się doradztwem i badaniami nad e-technologiami. Firma wzięła udział już w ośmiu projektach współfinansowanych z poprzednich programów ramowych, przygotowuje się do następnych.
Zorganizowanie takiego konsorcjum nie jest prostą sprawą. – Wśród tysięcy propozycji konieczne jest znalezienie partnerów, którzy mają podobne cele. Ważna jest także ich specyfika, to, czym dokładnie się zajmują, jakiej jakości oferują usługi itp. – mówi Krzysztof Grabowiecki, prezes badawczo-projektowej firmy Cim-mes. – Polskie firmy w zasadzie nie inicjują takich konsorcjów, raczej są jednym z członków – podkreśla Turowiec.