Historia firmy sięga 1916 r. Wówczas powstał w Norwegii Istrail, który od początku zajmował się przyczepami, naczepami i zabudowami na samochodach ciężarowych. Po wojnie firma była jednym z czołowych norweskich producentów w przemyśle ciężkim. Z czasem powstała jej filia o nazwie Ulefoss, która skupiła się na montażu kontenerów na podwoziach wyprodukowanych przez firmę macierzystą.
Ale najbardziej przełomowym momentem w historii Istrail wydaje się Wigilia 2003 r. Tego dnia zarejestrowana została filia firmy w Polsce pod nazwą Loadmax. Początkowo zatrudniała ona 20 osób, w tym 15 przy produkcji. A tę ulokowano w miejscowości Skępe w województwie kujawsko-pomorskim. Niemal rok później, w październiku 2004 r., przeniesiono Loadmax do Golubia-Dobrzynia.
Firma zakupiła nowe hale produkcyjne i nowoczesne urządzenia (np. malarnię i piaskarnię). Zatrudnienie urosło w połowie 2006 r. do 180 osób. Regularnie zwiększała się też produkcja.
Czemu wejście do Polski było przełomem? Otóż w październiku 2007 r. Loadmax zmienił nazwę na Istrail, co wiązało się z przeniesieniem do Golubia-Dobrzynia centrali grupy. Od tej pory to Polska jest siedzibą spółki, i to w Golubiu-Dobrzyniu zapadają decyzje dotyczące jej działalności na całym świecie.
Istrail dzisiaj w 40 proc. należy do prezesa Leifa Skipenesa. Reszta pozostaje pod kontrolą zarejestrowanej w Norwegii Istrail Gruppen. Po trzech kwartałach tego roku obroty sięgnęły 63 mln zł, a zysk brutto ok. 4 mln zł. Firma skupia się na produkcji przyczep, naczep, wywrotek, zabudów i urządzeń oraz konstrukcji stalowych. Jeszcze niedawno w Golubiu-Dobrzyniu powstawało 80 pojazdów miesięcznie. Teraz jednak zarówno Istrail, jak i inne firmy z branży odczuwają kryzys światowy i spadek zamówień. Produkcja skurczyła się do ok. 50 sztuk miesięcznie.