Podkreślał to w trakcie debaty w „Rzeczpospolitej” Konstantin Simonow, dyrektor rosyjskiego Centrum Koniunktury Politycznej oraz autor opracowania „Rosja 2008. Raport z transformacji”.
Skutki kryzysu, który dotknął m.in. rosyjską gospodarkę, Simonow porównał do twardego lądowania. – Po euforii w I półroczu 2008 roku przyszedł czas na spadek spowodowany zniżką cen ropy na światowych rynkach – podkreślił.
Wielu Rosjan, wraz z nadejściem trudnych czasów, doznało psychologicznego szoku. – Przedtem ich dochody gwałtownie rosły. Stabilny, 7 – 8 procentowy wzrost odnotowywała produkcja. Kryzys odtworzył trudną sytuację sprzed dziesięciu lat: rośnie bezrobocie, ludzie nie otrzymują pensji, wróciła tradycja wypłat w formie wyprodukowanych towarów – wyliczał dyrektor Centrum Koniunktury Politycznej.
[srodtytul]Coraz więcej osób nie ma pracy[/srodtytul]
Dewaluacja rosyjskiego rubla sięgnęła 25 procent. Nieoficjalny poziom bezrobocia przekroczył zaś tymczasem 6 milionów osób (niespodziewanie dane te ujawnił sam prezydent Dmitrij Miedwiediew, gdyż oficjalne statystyki mówią o liczbie dwukrotnie niższej). Prognozowany wzrost inflacji w Rosji w bieżącym roku może przekroczyć 15 procent. – Wszyscy oczekują na fundamentalne zmiany. Rząd ma antykryzysowy plan, jednak polega on na tym, że premier Władimir Putin aktywnie kursuje po regionach, obiecując wszystkim pieniądze – podkreśla Konstantin Simonow.