Kraska niebieska

Właściwie to powinienem zacząć od słów: obyś spotkał je na szlaku. O spotkanie z kraską – ptakiem jeszcze nie tak dawno dość pospolitym – wcale dziś niełatwo. Należy do skrzydlatych istot z nie do końca jasnych powodów najszybciej znikających z rodzimego pejzażu

Publikacja: 30.04.2009 03:03

Kraska niebieska

Foto: archiwum prywatne, Tomasz Kłosowski TK Tomasz Kłosowski

Dziś mam wrażenie, że to był tylko sen. Oto pokaźne wierzby rozsiadłe przy wąskiej asfaltowej drodze, zasłaniające widok na niewielką podlaską wioskę nad rzeczką. Na jednej niżej podpisany, z aparatem Praktika z potężnym obiektywem lustrzanym MTO 1000 mm produkcji radzieckiej celował na zmianę w dwie ciemne dziuple. A celował, bo w obu, umieszczonych na sąsiednich wierzbach, gniazdowały kraski.

[srodtytul]Dwie wierzby, dwie pary [/srodtytul]

Bajkowo niebieskie ptaki co rusz przysiadały na suchych kikutach odrastających od rosłych konarów. Tylko fotografować! Choćby nawet na filmie Orwo, bo tylko taki był wtedy w moim posiadaniu, i to w aptekarskiej dawce kilku rolek.

Właśnie. Nie było wtedy kolorowych filmów. Ale za to były jeszcze w mazowieckim, podkieleckim czy podlaskim krajobrazie te... kolorowe ptaki! Czaty na wierzbie, które tu wspominam, miały miejsce w 1978 roku. Dziś w tym miejscu stoi przydrożna knajpa, nie ma już wierzb, a przede wszystkim od dawna nie ma krasek. A w owym czasie były w tej okolicy nieledwie pospolite. Prawie każda słoneczna i wśród łąk położona wioska miała swoją parę krasek albo i dwie. Dlatego lekceważyłem je, a skupiałem się na rzadkich gatunkach, jak bocian czarny, żuraw, bielik, orliki. Tymczasem, po trzydziestu latach, okazuje się, że te wszystkie gatunki pozostały w krajobrazie, kraski zaś zniknęły. I wtedy dopiero zrozumiałem, że nie mam przyzwoitych zdjęć tych prawdziwych klejnotów natury. Wstyd.

Kiedy zaprzyjaźniony ornitolog 20 lat po tamtych pierwszych sesjach przewiózł mnie po Podlasiu, pokazując stanowiska krasek, było ich już ledwie kilka. Patrząc na ich otoczenie, trudno było doprawdy dojść, dlaczego ptaki są akurat tylko tutaj, a nie w 100 podobnych miejscach obok. Ale to zagadka, której wciąż ornitolodzy nie potrafią rozwikłać.

Jedno z tych miejsc, podobnych do setek innych, szczególnie utkwiło mi w pamięci. Rosochata wierzba na skraju wsi przy rozwidleniu dwóch piaszczystych dróg, pod nią trzy prawosławne krzyże. I dziupla krasek, tak nisko, że można by było do niej zajrzeć, podsadzając jeden drugiego. Nie było jednak potrzeby, bo kraski kręciły się wokół, znosząc pokarm młodym. Należało się więc ewakuować stamtąd jak najszybciej. Kraska nie była jeszcze wtedy tzw. gatunkiem strefowym, ale dziś już jest i jej fotografowanie w pobliżu dziupli wymaga zezwolenia ważnych urzędów. Ja jednak mimo braku zakazu bałem się od razu przystąpić koło dziupli do akcji. Oddaliwszy się, zacząłem z samochodu śledzić poczynania krasek. I zarazem pojmować, jakie jest naprawdę ich środowisko lęgowe. Przynajmniej tak mi się wydało. Oto piaskowe, słoneczne wzniesienia, luźne zadrzewienia z marnych sosen sąsiadują z niżej położoną, wyraźnie podmokłą enklawą łąk i pastwisk, przeoraną rowem z płytką wodą.

[srodtytul]Energetyczny ptak [/srodtytul]

Mało tego – obowiązkowo przeciętą linią energetyczną średniego napięcia. Dzięki niej to właśnie poznałem sposoby polowania krasek i zdobyłem pierwsze zdjęcia krasek w locie. To naprawdę niebieskie ptaki, lubiące leniwie przesiadywać na drutach. Ale tylko z pozoru leniwie. Są czujne i jak niebieskie błyskawice spadają na zdobycz. Nieomal dosłownie spadają, bo wypatrują zdobyczy na ziemi. W mokre lata są to często żaby.

Gdy taką żabę kraska złapie, leci z nią najpierw na słup i tłucze zdobyczą o kant stalowego dźwigara, podtrzymującego sieć, aż roztłucze i z takim dopiero kotletem podąża do dziupli. Jak więc widać, konstrukcje linii energetycznych spełniają w życiu krasek taką rolę, jaka w naszym przypada kuchenna deska, tłuczek czy tasak. Obarczona przyciężkim żabim mięsiwem kraska leci dość wolno i nisko. Można ją znakomicie chwytać średniej długości teleobiektywem. I wiadomo, gdzie się ulokować, bo linia wyznacza nam linię strzałów. Uzyskałem na takich łowach niezłe zdjęcie lecącej ze zdobyczą kraski.

Znajomy ornitolog, pokazawszy mi dziuplę, radził, by przybyć tu na ostateczną rozprawę fotograficzną i obserwacyjną z ptakiem dopiero pod koniec lęgu, tuż przed wylotem młodych. Tak też zrobiłem. Ale przy wierzbie powitała mnie podejrzana cisza. Po dłuższej obserwacji z pomocą lornetki ukazało się mym przerażonym oczom pięć krasek, karnie siedzących w oddali na linii elektrycznej. A więc rodzina już wyleciała z zacisznej dziupli! Mimo tej konstatacji postanowiłem jeszcze jakiś czas obserwować otoczenie, zwłaszcza że z sąsiedniego pola zbliżał się miejscowy rolnik. Oświadczył, że nie jestem tu pierwszy, bo kilka dni wcześniej było kilka samochodów, przeważnie z zagraniczną rejestracją. Cóż, niby tajne wiadomości o położeniu gniazd ptaków tak naprawdę niosą się w tempie... lecącej po zdobycz kraski.

– A czy same ptaki jeszcze tu są? – zapytałem chłopa, zaniepokojony. – A jakże, nawet wczoraj kręciły się koło drzewa – odparł. Na tę wieść usłyszałem, że coś w dziupli pisnęło. Postanowiłem poczekać jeszcze godzinę, siedząc w dusznym samochodzie. Ten okrutnie nudny czas mijał właśnie, gdy wśród listowia zabłysła błękitna iskra i nagle kraska zawisła u wylotu dziupli. Jednocześnie z wnętrza rozległ się pojedynczy pisk. A więc w środku siedziało jeszcze jakieś pisklę, może nawet dwójka, nadal pozostając pod opieką rodziców.

Nigdy chyba nie działałem tak szybko. A ledwo zdążyłem zawrócić wozem i zająć odpowiednie do obserwacji stanowisko, już ujrzałem naszego niebieskiego ptaka uczepionego zewnętrznej gałązki tuż przy dziupli. I to z gryzoniem w dziobie! Siedział dłuższą chwilę, jakby czekając, aż ją łaskawie sportretuję. I zrobiłem to, zarazem zdobywając jedno z najciekawszych zdjęć w sezonie!

To dowód, że nigdy nie należy tracić nadziei. Mam więc nadzieję, że dzielni wędrowcy z plecakiem wcześniej czy później ujrzą ten błękitny, skrzydlaty klejnocik na swych szlakach. I że będą go tam widywać stale!

[ramka]Kraska, Coracias garrulus. Długość ciała 32 cm. Waga 120–150 g. Chroniona wraz z obszarem wokół gniazda. [/ramka]

[i]Tomasz Kłosowski, dziennikarz i fotograf przyrody. Współautor, z bratem Grzegorzem, wielu albumów, w tym „Fotografujemy ptaki” (Multico, Warszawa 2009)[/i]

Dziś mam wrażenie, że to był tylko sen. Oto pokaźne wierzby rozsiadłe przy wąskiej asfaltowej drodze, zasłaniające widok na niewielką podlaską wioskę nad rzeczką. Na jednej niżej podpisany, z aparatem Praktika z potężnym obiektywem lustrzanym MTO 1000 mm produkcji radzieckiej celował na zmianę w dwie ciemne dziuple. A celował, bo w obu, umieszczonych na sąsiednich wierzbach, gniazdowały kraski.

[srodtytul]Dwie wierzby, dwie pary [/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy