Unijna delegacja gospodarcza, która w weekend odwiedziła Chiny, prosiła i groziła. Prezes Europejskiego Banku Centralnego, komisarz ds. gospodarki i polityki pieniężnej oraz szef Eurogrupy nie usłyszeli w Nanningu i Pekinie tego, co chcieliby usłyszeć: że Chińczycy pozwolą juanowi się wzmocnić.

W komunikacie stwierdzono, że obrady gospodarcze toczyły się w atmosferze „przyjaznej i pełnej szczerości”. Ale mimo wszystko przedstawiciele UE nie wyjadą z Pekinu z całkowicie pustymi rękami. Fakt, że Chińczycy w ogóle wspomnieli o możliwości wzmocnienia juana w przyszłości, bo to był główny temat rozmów, można uznać za osiągnięcie.

– Zanosi się na powrót do polityki kursowej uzgodnionej w 2005 roku – mówił po spotkaniu unijny komisarz ds. gospodarczych Joaquin Almunia. Prezes EBC Jean-Claude Trichet ostrzegał jednak przed zbytnim optymizmem. – Kurs juana uzależniony jest od decyzji chińskich władz i nie posuwałbym się do nadinterpretacji tego, co usłyszeliśmy – mówił.

Chińczycy zresztą nie ukrywali, że znacznie ważniejsza jest dla nich własna gospodarka i w tej chwili trudno byłoby im wytłumaczyć, dlaczego szybkie wzmocnienie juana jest dla Chin korzystne. Z wycofywaniem się z ożywiania gospodarki państwowymi pieniędzmi też nie zamierzają się spieszyć. – Zbyt szybkie odejście od polityki stymulowania wzrostu groziłoby zaprzepaszczeniem wszystkiego, co udało się nam osiągnąć – dodał premier Wen Jiabao. – Kurs wymiany juana będzie utrzymany na rozsądnym i wyważonym poziomie – mówił po spotkaniu. – Mam nadzieję, że kurs innych walut też pozostanie stabilny.

– Słaby, związany ze słabym dolarem juan szkodzi europejskiej gospodarce – przekonywał Chińczyków przewodniczący KE Jose Manuel Barroso.