Nie może być chyba nic gorszego, niż wejść w światową recesję z gigantycznym zadłużeniem budżetu, państwa i konsumentów. A taką właśnie sytuację zgotowała sobie Grecja, która dodatkowo na własne życzenie istotnie obniżyła swoją wiarygodność wśród inwestorów, przekłamując statystyki związane ze stanem finansów. W efekcie cała strefa euro z powodu swego najsłabszego członka przeżywa największy wstrząs od czasu powstania w 1999 roku.

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/kurasz/2010/04/23/wnioski-dla-polski-z-greckiego-dramatu]Skomentuj na blogu[/link][/wyimek]

Ale pakiet MFW i strefy euro dla Aten nie kończy kryzysu. Nie brak bowiem obaw, że grecki wirus może się rozprzestrzenić także w Hiszpanii i w Portugalii. A trzeba pamiętać, że tym krajom tylko niemieckie i francuskie instytucje finansowe powierzyły łącznie blisko 550 miliardów dolarów.

Jakie mogą być konsekwencje tych zdarzeń dla Polski? Z całą pewnością strefa euro nie będzie już tak skłonna do dalszego poszerzania. Poza tym istnieje ryzyko, że kolejne wspólne budżety Unii będą zawierały mniejsze środki na rozwój strukturalny naszego kraju, bo i mniejsza będzie chęć unijnych państw do dzielenia się pieniędzmi. I to jest najbardziej bolesne. Bo w opóźnieniu wejścia Polski do eurolandu dziś widać coraz więcej zalet. Po co się pchać tam, gdzie za chwilę pewnie zmienią się zasady gry i, co gorsza, trzeba będzie solidarnie płacić za błędy innych państw. Dlatego też dziś głównym celem polityki gospodarczej naszego rządu powinna być walka o jak największe pieniądze z Brukseli. A starania o przyjęcie euro powinniśmy zawiesić na kołku.