Ale jeżeli inwestorzy się przekonają, że politycy na serio podchodzą do łatania dziur budżetowych i że kraje z problemami otrzymują niezbędną pomoc z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego – powinniśmy zobaczyć powrót zaufania na rynki. Taki proces widzieliśmy już w 2009 r. po kryzysie subprime – mówi w rozmowie z „Rz” Peter Oppenheimer, główny strateg amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs na rynki europejskie.
Jeden z największych banków na świecie podpowiada, aby inwestować obecnie w sektory, które podlegają wahaniom cyklicznym. – W sytuacji, kiedy poprawia się koniunktura, zwiększają się obroty światowe, rośnie popyt ze strony gospodarek rozwijających się (m.in. azjatyckich), to one skorzystają na tym najbardziej – wyjaśnia Peter Oppenheimer.
Analitycy Goldman Sachs (bank przygląda się dziewięciu największym polskim spółkom z WIG20 i tylko tym firmom wydaje rekomendacje dla swoich klientów) przyznają jednak, że obecne zawirowania na rynkach powodują, że inwestorzy przestali patrzeć na czynniki fundamentalne.
– Perspektywy przed światową gospodarką są przecież dobre. Nawet w dotkniętej greckim kryzysem Europie ekonomiczna aktywność rośnie. Jakby tego było mało, zyski firm po I kwartale 2010 r. okazały się generalnie wyższe niż oczekiwania rynku. Fundamenty więc poprawiają się wyraźnie. Ale zaufanie inwestorów jest niestabilne. Wszyscy mają jeszcze w pamięci ostatni krach systemu finansowego i obawy, że podobny kryzys może się powtórzyć. Premia za ryzyko jest wciąż wysoka – mówi Oppenheimer.
O nerwowości na rynkach świadczy chociażby koniec ubiegłego tygodnia. Polska waluta straciła w piątek wobec euro 9 gr. Za euro płacono na koniec dnia już 4,19 zł – co oznacza najgorszy poziom od grudnia 2009 roku.