– Kiedy na giełdzie pojawia się bessa, możliwości zarobku są mocno ograniczone. Na foreksie można zarabiać niezależnie od koniunktury, bo kiedy jedna waluta tanieje, druga drożeje – wyjaśnia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. Stąd też forex zanotował gwałtowny wzrost popularności po 2007 roku, kiedy wybuchł kryzys finansowy i na światowych giełdach zapanowała bessa. Do wzrostu zainteresowania foreksem przyczyniły się także kłopoty Grecji i innych państw europejskich.
– Duże wahania kursów walut zawsze przyciągają inwestorów – przyznaje Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.
Forex jest zdecentralizowanym rynkiem pozagiełdowym, więc bardzo trudno oszacować wielkość jego obrotów. Raz na trzy lata takie obliczenia prowadzi Bank Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei wraz z bankami centralnymi. W 2007 r. średnie dzienne obroty na całym rynku walutowym przekroczyły 3,2 bln dol. i były o 71 proc. wyższe niż w 2004 roku. W Polsce wyniosły one 8,8 mld dol. dziennie i było to o 39 proc. niż trzy lata wcześniej. Najnowsze dane NBP ma podać w listopadzie, ale biorąc pod uwagę wpływ kryzysu finansowego, można założyć, że dynamika obrotów będzie wyższa.
Forex pozwala też na zastosowanie dźwigni finansowej, dzięki czemu można osiągać wysokie zyski, ale też wysokie straty – przy niewielkim depozycie.
– Brokerzy umożliwiają stosowanie dźwigni 100:1 czy nawet wyższych, ale rozsądny stosunek potencjalnych zysków do ryzyka dają dźwignie 5:1-8:1 – uważa Marek Rogalski.