2750 z 2989 głosujących w referendum pracowników kopalni miedzi Polkowice-Sieroszowice opowiedziało się za przeprowadzeniem strajku. W trwającym od poniedziałku do piątku głosowaniu wzięło udział 64,9 proc. zatrudnionych.

Jak komentuje Józef Czyczerski, przewodniczący Solidarności i członek rady nadzorczej KGHM z wyboru załogi, dalsze kroki zostaną podjęte po referendach na pozostałych oddziałach Polskiej Miedzi, które powinny być rozpisane w najbliższych tygodniach. Związkowcy domagają się 300 zł podwyżek i gwarancji zatrudnienia w przypadku utraty kontroli nad KGHM przez Skarb Państwa.

Tymczasem Związek Pracodawców Polska Miedź, którego współzałożycielem oraz największym i najbardziej znaczącym członkiem jest KGHM (organizacja zrzesza około 90 podmiotów), krytycznie odniósł się do referendum. Organizacja wskazała, że już treść karty do głosowania (brak stanowiska pracodawcy, dodatkowy postulat, który nie był przedmiotem sporu zbiorowego) podważa legalność referendum. Skrytykowane zostały również postulaty związkowców, głównie gwarancja zatrudnienia na 10 czy 20 lat. "Żądanie takie nie jest zgodne z duchem standardów społeczno-gospodarczych, jest w obecnym czasie anachroniczne i sprzeczne z poczuciem solidarności społecznej oraz ogranicza równy dostęp do rynku pracy" - czytamy w oświadczeniu ZPPM.

- Zarzuty ZPPM, który jest przybudówką KGHM, są absurdalne - kwituje Czyczerski.