Koniunktura w europejskiej gospodarce na razie się poprawia. Jednak nie musi to oznaczać, że Stary Kontynent najgorsze ma już za sobą – ostrzegają eksperci. W najbliższych miesiącach, tak jak to było wiosną, wspólna waluta wesprze eksport w eurolandzie. Analitycy wróżą jej osłabienie z obecnego poziomu 1,30 dol.
– Niemcom naturalnie zaszkodziła przegrana w mundialu, ale wszystko wskazuje na to, że będą liderem wzrostu w strefie euro i tak już pozostanie w 2010 roku – uważa Carsten Brzeski, ekonomista w ING.
Według danych niemieckiego Federalnego Biura Statystycznego majowy eksport wzrósł aż o 28,8 proc. w stosunku do maja 2009. Tyle że powoli zaczynają spadać zamówienia. Ekonomiści tłumaczą to wyjątkowym wzrostem w poprzednich miesiącach. Na razie spada też bezrobocie, a nastroje w biznesie – jak wskazuje IFO – są najlepsze od upadku muru berlińskiego, czyli od 20 lat.
Ale i Niemcy odczują głębokie cięcia wydatków. Na początku lipca rząd zatwierdził pakiet reform fiskalnych wart 82 mld euro. – Portugalia, Grecja i Hiszpania zetną średnio wydatki równe 4,3 proc. ich PKB – wskazuje Gilles Moec, ekonomista ds. Europy w Deutsche Banku. W tych krajach już teraz gwałtownie spada wskaźnik zaufania konsumentów. W Hiszpanii spadł on do minus 26 – po minus 25 w czerwcu. W Portugalii, a także we Francji jest najniższy w tym roku.
Z kolei według analityków UBS te cięcia właśnie spowodują, że wzrost w strefie euro nie przekroczy 1,5 proc., chociaż jeszcze niedawno zakładali, że będzie to 2 proc. Nie brakuje ekonomistów, którzy wątpią w możliwość ustabilizowania się obecnego wysokiego kursu waluty europejskiej na poziomie ok. 1,30 dol. za euro. – Cały czas zastanawiamy się. czy jest do utrzymania obecny wysoki kurs euro w sytuacji, gdy europejscy urzędnicy zabrali się właśnie do cięcia wydatków – mówi Mansoor Mohi-Uddin, dyrektor strategii walutowej w UBS. Natomiast Deutsche Bank, drugi co do wielkości bank w obrotach walutą na świecie, prognozuje kurs euro na koniec roku na poziomie 1,15 dol.