Napiwki w czasach kryzysu

Mimo wysokiego bezrobocia i niemrawego wzrostu gospodarki Amerykanie jak co roku sięgają do portfeli, by przed świętami Bożego Narodzenia podziękować swojemu fryzjerowi, listonoszowi, portierowi, gosposi czy psychoterapeucie

Publikacja: 10.12.2010 00:23

Napiwki w czasach kryzysu

Foto: Corbis

Od końca listopada, gdy w domach pojawiają się pierwsze choinki, Amerykanie zaczynają zastanawiać się nie tylko nad tym, jakie prezenty kupić najbliższym. Tradycyjne pytanie zadawane w bożonarodzeniowym sezonie w magazynach ekonomicznych, na portalach i forach internetowych brzmi również: ile pieniędzy powinno się dać w danym roku w ramach świątecznego napiwku?

I jak to zwykle z takimi pytaniami bywa, gdy zapytamy o radę dziesięciu znajomych, dostaniemy dziesięć różnych kwot. Na szczęście sprawą napiwków zajmują się też profesjonaliści.

– Przeważnie obowiązuje zasada, że przedświąteczny napiwek powinien mieć wartość jednej usługi. Jeśli więc obdarowujemy gosposię, która raz w tygodniu przychodzi posprzątać nasz dom, powinniśmy dać jej równowartość cotygodniowego wynagrodzenia. Jeśli świąteczny napiwek zostawiamy osobistemu trenerowi, to powinien on mieć wartość jednej sesji treningowej, fryzjerowi damy zaś tyle, ile kosztuje jedno strzyżenie – tłumaczy Peter Post, dyrektor „The Emily Post Institute”, autor pięciu książek o etykiecie w biznesie, golfie i życiu prywatnym, który wątpliwości dotyczącego dobrego zachowania rozstrzygał m.in. w CNN, „Wall Street Journal”, „New York Timesie” czy tygodniku „Time”.

– Świąteczne napiwki dajemy tym usługodawcom, którzy są ważni w naszym życiu i z których usług jesteśmy zadowoleni – mówi Post. – Nie musimy obdarowywać tych, których pracę oceniamy źle, ale lepiej byłoby nie czekać z przekazaniem im swoich krytycznych uwag aż do świąt, by powiedzieć: „a przy okazji: nie daję ci napiwku, bo uważam, że nie pracujesz wystarczająco dobrze” – dodaje ekspert od etykiety.

[srodtytul]Napięty budżet darczyńcy[/srodtytul]

O jakich kwotach mówimy? Z sondażu przeprowadzonego przez magazyn „Money” wynika, że w tym roku mieszkańcy Stanów Zjednoczonych zamierzają wydać na napiwki mniej więcej tyle samo pieniędzy, co przed recesją.

Ogrodnik dostanie więc 50 dol. (150 zł), listonosz 20 dol. (60 zł), fryzjer 20 dol. i śmieciarz 20 dol. Średnio o 5 dol. więcej niż w 2007 r. zarobi gazeciarz (20 dol.), a gosposia dostanie o 10 dol. mniej (65 dol. – 195 zł). Jeśli do tej listy doliczymy portiera, opiekunkę do dzieci, nauczyciela języka obcego oraz osobistego trenera, to uzbiera się duża kwota.

Amerykańscy dziennikarze i eksperci zastanawiają się więc w tym roku, jak to zrobić, aby postąpić zgodnie ze świąteczną tradycją, mimo niemrawej gospodarki i faktu, że przy wynoszącej prawie 10 proc. stopie bezrobocia czasem samemu ledwie wiąże się koniec z końcem.

– Zawsze, ale to zawsze mówimy ludziom, aby zaczęli od zrobienia budżetu i sprawdzenia, ile mogą w danym roku przeznaczyć na świąteczne napiwki. Niezależnie od tego, jakie kwoty wymieniane są w mediach, musimy wyliczyć, ile możemy wydać, ilu usługodawców chcemy obdarować i wtedy rozdzielić nasze pieniądze na poszczególne osoby. Jeśli wyjdzie mniej niż na jakichś listach, trudno – mówi Peter Post, podkreślając, że nikt nie powinien się zadłużać, aby wywiązać się z oczekiwań dotyczących wysokości napiwku.

Według ekspertów ci Amerykanie, którzy w tegoroczne święta w ogóle nie mogą sobie pozwolić na napiwki, mogą po prostu dać świąteczną kartkę z dołączonym wyjaśnieniem, że nie dają pieniędzy z powodu życiowych – trudności, a nie dlatego, iż usługa była marnie wykonana.

– Napiszmy po prostu, jak bardzo doceniamy czyjąś pracę. W końcu w napiwkach chodzi właśnie o to. Myślę, że usługodawcy będą doskonale rozumieć, jaka jest sytuacja gospodarcza i co to oznacza dla ludzi – zaznacza dyrektor „The Emily Post Institute”. – Poza tym możemy upiec ogrodnikowi ciasto, podarować listonoszowi czekoladki lub... wysłać pochlebny list do przełożonego naszego usługodawcy, co może wywołać jeszcze lepszy skutek niż drobny podarunek.

Jednocześnie Lydia Ramsey – ekspert od biznesowej etykiety – sugeruje, aby ci, którzy nie ucierpieli zbytnio w wyniku kryzysu, byli w tym roku bardziej wspaniałomyślni, ponieważ ich napiwki mogą stanowić ważną pozycję w budżetach obdarowanych. Znawcy przedmiotu ostrzegają jednak, że równie ważny jak sam podarunek jest sposób w, jaki się go przekazuje. Należy się więc starać, aby sposób wręczania napiwku nie był obraźliwy dla obdarowywanego.

[srodtytul]Co kraj to obyczaj[/srodtytul]

Trzeba również pamiętać, że chociaż teoretycznie dawanie napiwków nie jest obowiązkowe, to czasem można szybko odczuć, że pominęło się kogoś, rozdając świąteczne datki.

Przekonał się o tym Fred Yager z portalu „Consumer Affairs”. Gdy nie dał napiwku jednemu z gazeciarzy, w przynoszonej przez niego gazecie zaczęło brakować niektórych stron lub całe wydanie było podarte.

Obyczaje związane z napiwkami różnią się w zależności od kraju. W USA ta tradycja obowiązuje od wielu lat. – Amerykanie przez cały rok zostawiają też 15 – 20 proc. napiwku w restauracji, chociaż nie robi się tego we Francji czy we Włoszech – zauważa Peter Post.

Ostrzega jednak, że obcokrajowcy nie powinni liczyć w tym względzie na taryfę ulgową. – Gdy wyjeżdżamy do innego kraju, musimy najpierw zorientować się, jakie normy kulturowe w nim obowiązują i jakiego zachowania oczekują mieszkający w nim ludzie. Gdy więc na Bliskim Wschodzie nie je się lewą ręka, to w USA powinno się zostawiać napiwki – mówi.

[srodtytul]Bez taryfy ulgowej[/srodtytul]

Turyści muszą więc być przygotowani na to, że opuszczenie taksówki bez wręczenia dodatkowych kilku dolarów ponad kwotę wskazaną przez taksometr (w tym wypadku reguła mówi, że napiwek powinien wynieść 15 proc.) skończy się gigantyczną awanturą.

Napiwku będą się też domagali amerykańscy kelnerzy, bo ich pensja podstawowa jest zazwyczaj tak niska, że bez datków od klientów nie zarobiliby na życie. Według Wikipedii napiwek w amerykańskiej restauracji powinien wynieść 18 proc. Przeciętnemu zjadaczowi lunchu trudno jednak szybko obliczyć, ile to dokładnie jest. Posiadacze smartphonów mogą więć ściągnąć do telefonu specjalne aplikacje, które sprawnie to wyliczą.

– Innym wyjściem jest dawanie 20-proc. napiwku. Robi tak mnóstwo ludzi, którzy przychodzą na moje seminaria, a gdy pytam, dlaczego akurat tyle, odpowiadają krótko: bo to proste – opowiada Peter Post i podkreśla, że w Stanach oczekuje się, że klient zostawi napiwek w restauracji nawet, jeżeli nie jest zadowolony z obsługi.

– Akurat tego nie lubię w naszym systemie, ale tak po prostu tutaj jest. Możemy zostawić mniej, ale nie powinniśmy odchodzić od stołu, nie dając nic. W innych wypadkach, jeśli nie jesteśmy zadowoleni z obsługi, nie musimy zostawiać dodatkowych pieniędzy. Warto jednak wówczas zwrócić uwagę menedżerowi, że nie zostaliśmy właściwie obsłużeni – wskazuje Post.

W Polsce do napiwków przykłada się mniejszą wagę, bo tradycja obdarowywania kelnerów, taksówkarzy czy fryzjerów nie jest tak bardzo zakorzeniona jak w Stanach Zjednoczonych.

Różni się też w zależności od miasta, w którym jesteśmy. Można być jednak przekonanym, że dając 20-proc. napiwek, będziemy mogli liczyć na szeroki uśmiech kelnerki, który wprawi nas w doskonały świąteczny nastrój.

Od końca listopada, gdy w domach pojawiają się pierwsze choinki, Amerykanie zaczynają zastanawiać się nie tylko nad tym, jakie prezenty kupić najbliższym. Tradycyjne pytanie zadawane w bożonarodzeniowym sezonie w magazynach ekonomicznych, na portalach i forach internetowych brzmi również: ile pieniędzy powinno się dać w danym roku w ramach świątecznego napiwku?

I jak to zwykle z takimi pytaniami bywa, gdy zapytamy o radę dziesięciu znajomych, dostaniemy dziesięć różnych kwot. Na szczęście sprawą napiwków zajmują się też profesjonaliści.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy