Nie chwali się dnia przed zachodem słońca, ale wszystko wskazuje na to, że kończący się rok będzie dla branży surowcowej udany – ceny miedzi biją kolejne psychologiczne bariery, a nasza spółka podwyższyła prognozy zysku do 4,46 mld zł. Nic więc dziwnego, że rozbudza to już apetyty udziałowców dotyczące wypłacenia dywidendy za 2010 r.
Znane są nam wszystkim dobrze potrzeby budżetu państwa – chcemy wychodzić im naprzeciw i jednocześnie zaspokajać w godziwy sposób interesy pozostałych akcjonariuszy. Tak na pewno się stanie, ale jednocześnie musimy pamiętać o planach inwestycyjnych, które zamierzamy realizować w 2011 r. i latach następnych.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z założeniami i sprzedamy wkrótce nasze aktywa telekomunikacyjne, to będziemy dysponowali sporymi sumami, które pozwolą nam na przejmowanie atrakcyjnych podmiotów w Europie. W grę wchodzić mogą projekty szacowane na kilka miliardów euro.
Nie zapominamy również o budowaniu naszej pozycji w Polsce, także poza podstawową działalnością. Sprawa ta budziła sporo kontrowersji, gdyż przy okazji przejmowania przez nasze TFI uzdrowisk czy kupowania akcji Tauronu pojawiały się zarzuty, że nie jest to prawdziwa prywatyzacja, ale „przejmowanie jednej państwowej spółki przez drugą”.
Nie jestem liberalnym doktrynerem i uważam, że przy budowaniu polskich czempionów, które mogłyby mocno zaistnieć na rynku europejskim, tego rodzaju rozwiązania są absolutnie dozwolone i państwo może temu sprzyjać.