Witold Zaraska o kondycji polskiego rynku sztuki

Gdy przychodzę do tzw. renomowanego domu aukcyjnego, to nie po to, żeby kupować obraz przemalowany - mówi Witold Zaraska, kolekcjoner dzieł sztuki

Publikacja: 13.01.2011 00:40

Witold Zaraska o kondycji polskiego rynku sztuki

Foto: ROL

[b]Rz: Niedawno zakończył się proces, jaki w 2003 roku wytoczył pan domowi aukcyjnemu Agra-Art SA. Zakwestionował pan autorstwo zakupionego na aukcji obrazu Władysława Maleckiego. Mogło się to zdarzyć w każdym krajowym antykwariacie! Sprawę możemy uznać za zamkniętą, bo Sąd Najwyższy oddalił wniosek Agry o kasację wyroku. Co przy okazji wygrał rynek, klienci?[/b]

[b]Witold Zaraska:[/b] Zależało mi na tym, żeby wygrał rynek. Odzyskanie pieniędzy było kwestią wtórną. Mówiąc w koniecznym skrócie, w procesie tym uznano ostatecznie, że dzieło sztuki należy traktować jak towar. Sąd nie musi tonąć w akademickich sporach z historii sztuki, które stają się pretekstem do przewlekania procesu. Sąd apelacyjny uznał wcześniej, że sprzedano mi nie to, co obiecywał opis w katalogu aukcyjnym. Jeśli zapłaciłem 140 tys., to sama ta kwota potwierdza, że spodziewałem się kupić towar autentyczny i najwyższej jakości, nie zaś budzący uzasadnione wątpliwości, których sąd zresztą nie kwestionował, oddalając pozew w pierwszej instancji.

[b]Dzieło sztuki to taki sam towar jak na przykład samochód?[/b]

Tak! Jeśli przychodzę do autoryzowanego salonu samochodowego, to nie po to, żeby kupować składak. Tak samo gdy przychodzę do tzw. renomowanego domu aukcyjnego, gdzie sporny obraz opiniowali specjaliści ze stołecznego Muzeum Narodowego, to nie po to, żeby kupować obraz przemalowany.

Co innego, gdy klient świadomie godzi się na to, że autentyczność obrazu i stan jego zachowania nie mają dla niego znaczenia, ale wtedy za grosze kupuje obraz na jarmarku perskim od przypadkowego sprzedawcy.

[b]Ma pan pretensję do mediów, że nie nagłaśniały tego sporu. [/b]

Gdyby media podjęły temat, to zwróciłyby uwagę ustawodawcy na fakt, że na rynku sztuki nie istnieje prawo gwarantujące lub zwiększające bezpieczeństwo zakupów, zwłaszcza inwestycyjnych. Proces ten mógł być pretekstem do stworzenia niezbędnych regulacji. Państwo nie chroni klientów rynku sztuki. Oni dużo ryzykują w czasie zakupu i potem, gdy latami marnują czas, energię i pieniądze na procesy. Gdyby nie brak prawa i wynikające z tego zagrożenia, Polacy więcej kupowaliby na rynku sztuki, na pewno więcej inwestowali. Prawdę mówiąc, o procesie pisał tylko pan redaktor.

Milczenie mediów to jedno. Szkoda, że samo środowisko antykwariuszy już przed laty nie wystąpiło z oddolną inicjatywą stworzenia prawa o rynku. Od dawna jestem klientem rynku sztuki i mogę stawiać hipotezy, dlaczego antykwariuszom nie zależało na wprowadzeniu prawnych rygorów handlu. Brak odpowiedniego prawa powoduje, że po 20 latach wolnego rynku nigdy do końca nie wiemy, która transakcja aukcyjna faktycznie została zawarta i jaka była prawdziwa cena sprzedaży. A przecież analiza aukcyjnych wyników to podstawa przy inwestowaniu. Polacy rzadko kupują sztukę, ponieważ boją się zagrożeń!

[b]Może rzadko kupujemy, bo jesteśmy za biednym społeczeństwem?[/b]

Co pan redaktor opowiada! Proszę poczytać oficjalne dane, ile sprzedaje się np. sztabek złota, złotych monet kolekcjonerskich produkowanych przez NBP, luksusowych aut itp. Nasze społeczeństwo ma nadwyżki finansowe, żeby kupować sztukę dla przyjemności lub inwestować w nią. Ale po 20 latach wolnego rynku widać jak w bajce, że król jest nagi! Jaka jeszcze afera musi mieć miejsce, żeby antykwariusze oraz politycy zrozumieli, że rynek sztuki wymaga prawnych reguł jak każda inna dziedzina gospodarki?

[b]Załóżmy, że powstanie takie prawo... Dzięki temu Polacy zaczną się zastanawiać, co sprzedano im po 1989 roku na krajowym rynku.[/b]

Zaczną badać swoje kolekcje... To dopiero może być lawina pozwów! Ja nabrałem wątpliwości do obrazu Maleckiego po tym, gdy zleciłem ekspertowi rynku sztuki Adamowi Konopackiemu, aby fachowo opisał moje zbiory. Zakwestionował on autentyczność pięciu obrazów. W czterech wypadkach antykwariusze natychmiast zwrócili mi gotówkę. Natomiast z Agrą powstał wieloletni spór. Ważna jest postawa antykwariusza. Szczególnie w branży antykwarycznej i przy takich pieniądzach klient nie ma prawa poczuć się zlekceważony.

[b]Pana zdaniem rynek sztuki w Polsce będzie się rozwijał?[/b]

Nie mamy odwrotu! Musi się rozwijać, bo po 1989 roku Polska zaczęła systematycznie wchodzić w określony porządek wolnego rynku na świecie. Tu nie chodzi tylko o rynek, ale rozwój cywilizacyjny. Wszędzie na świecie otaczanie się sztuką na co dzień, inwestowanie w sztukę to styl życia bogacących się społeczeństw. W PRL byliśmy zacofani pod względem ekonomicznym nie tylko dlatego, że statystycznie mniej samochodów przypadało na jednego mieszkańca niż na Zachodzie. Byliśmy zapóźnieni także dlatego, że na statystycznego mieszkańca PRL przypadało mniej obrazów, grafik, dzieł rzemiosła artystycznego...

[b]Sztuka to styl życia ludzi bogatych...[/b]

Nie bogatych! To styl życia ludzi wolnych, którzy sami mogą dokonywać wyboru. Sami stale piszecie w „Moich Pieniądzach”, że w Polsce są dziesiątki galerii, gdzie można kupić świetną współczesną grafikę artystyczną za ok. 100 zł. Sztuka, jej zbieranie, nie wymaga dużych pieniędzy.

Rozwój krajowego rynku sztuki to proces, którego nie da się zatrzymać. Wraz z rozwojem rynku będą rosły zagrożenia. Wynika to z faktu, że rynek ten puszczono na żywioł. Dziś na przykład ceniony malarz wiarygodnie uzasadnia, że nie jest autorem spornego obrazu, a antykwariusz po trupach przekonuje, że jednak jest, i spór ciągnie się latami.

[b]W jakim stadium rozwoju jest krajowy rynek sztuki?[/b]

Trudno mówić nawet o początku. Nie stworzono jeszcze fundamentów. Toczy się gra, choć nie zdefiniowano jej zasad. Na świecie sztuka jest ważną częścią procesu inwestycyjnego. Zawsze w dziejach ludzkości była formą tezauryzacji bezpieczniejszą niż papierowy pieniądz. Na przykład na giełdzie wszystko jest zdefiniowane. Tak samo jak ktoś jako inwestycję oficjalnie kupuje sztabkę złota, to wiadomo, kto ją wyprodukował, kto sprzedaje i na jakich zasadach.

Jak ktoś na inwestycję kupuje teren, to najpierw idzie do różnych urzędów, gdzie może sprawdzić sytuację prawną, geodezyjną, plan zagospodarowania itp. To wszystko zdefiniowane jest w prawie. Natomiast jak kupuje obraz, nierzadko droższy niż działka, to nie ma jak zweryfikować kompetencji tzw. eksperta czy choćby autentyczności samej ekspertyzy dołączonej do obrazu. Eksperci na rynku sztuki za nic nie odpowiadają! Obraz, o który się procesowałem, do aukcyjnej sprzedaży zaopiniowali pracownicy Muzeum Narodowego w Warszawie, ale czy coś z tego wynika?

[b]Jeśli chcę kupić akcje, to idę do eksperta giełdowego, który jest licencjonowany przez państwo. Tzw. eksperci rynku sztuki, choć nierzadko decydują o większym majątku obywateli, to często osoby przypadkowe.[/b]

Prawo nie zlikwiduje zła, ale skutecznie je ograniczy.

[b]Doradcy inwestycyjni na rynku sztuki też powinni być objęci rygorami prawnymi. Dziś przypadkowe osoby oficjalnie występują w roli doradców i wmawiają: kup ten obraz, a na pewno zarobisz.[/b]

Żadne „na pewno”! Tu nie ma żadnej gwarancji.

[b]W ostatnim roku domy aukcyjne przerzuciły się na handel sztuką najmłodszych, gdzie ceny wywoławcze wynoszą 200 – 500 zł.[/b]

Na krajowym rynku sztuki malarstwo stanowi pewnie ponad 90 proc. towaru. Do niedawna było to prawie wyłącznie malarstwo mocno zachowawcze, najlepiej z przełomu XIX i XX wieku. Teraz obserwujemy moment przesilenia na rynku. Wejście młodej sztuki zgodne jest ze światowymi tendencjami. To jest zjawisko trwałe. Młoda sztuka zacznie dominować na naszym rynku aukcyjnym. Kiedy kilkanaście lat temu startowałem jako kolekcjoner, miałem dystans do sztuki najnowszej, ale dojrzałem do niej. Widziałem na świecie, jak wielkie ma ona znaczenie estetyczne oraz inwestycyjne.

[b]Rz: Niedawno zakończył się proces, jaki w 2003 roku wytoczył pan domowi aukcyjnemu Agra-Art SA. Zakwestionował pan autorstwo zakupionego na aukcji obrazu Władysława Maleckiego. Mogło się to zdarzyć w każdym krajowym antykwariacie! Sprawę możemy uznać za zamkniętą, bo Sąd Najwyższy oddalił wniosek Agry o kasację wyroku. Co przy okazji wygrał rynek, klienci?[/b]

[b]Witold Zaraska:[/b] Zależało mi na tym, żeby wygrał rynek. Odzyskanie pieniędzy było kwestią wtórną. Mówiąc w koniecznym skrócie, w procesie tym uznano ostatecznie, że dzieło sztuki należy traktować jak towar. Sąd nie musi tonąć w akademickich sporach z historii sztuki, które stają się pretekstem do przewlekania procesu. Sąd apelacyjny uznał wcześniej, że sprzedano mi nie to, co obiecywał opis w katalogu aukcyjnym. Jeśli zapłaciłem 140 tys., to sama ta kwota potwierdza, że spodziewałem się kupić towar autentyczny i najwyższej jakości, nie zaś budzący uzasadnione wątpliwości, których sąd zresztą nie kwestionował, oddalając pozew w pierwszej instancji.

Pozostało 86% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy