Orbis Tracel, kulisy upadku

Śledztwo „Rz”. Komu opłacała się plajta biura podróży Orbis Travel

Publikacja: 18.02.2011 03:09

Orbis Tracel, kulisy upadku

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Upadłość Polskiego Biura Podróży Orbis (na rynku znanego jako Orbis Travel, a potem Travel Time) we wrześniu ubiegłego roku odbiła się szerokim echem na rynku turystycznym.

Nie tylko dlatego, że w czasie kiedy zarząd Orbis Travel składał wniosek do sądu, ponad tysiąc turystów biura przebywało za granicą (sprowadził ich do kraju Mazowiecki Urząd Marszałkowski), a kolejne półtora tysiąca osób wykupiło wycieczki i nie wyjechało na wakacje, ale i dlatego, że na lodzie zostawiła ich firma o renomowanej marce.

Z niezapłaconymi fakturami pozostali też kontrahenci: właściciele hoteli, linie lotnicze i setki innych podmiotów. Jak oszacował zarząd Orbis Travel we wniosku o upadłość – firma w 2010 r. narobiła długów na ok. 30 mln zł. Spis niezapłaconych rachunków to osiem z dziesięciu tomów wniosku o upadłość.

Wierzyciele mogli zgłaszać się do sądu do wczoraj. Ich liczba może sięgnąć nawet kilku tysięcy.

Najbardziej szokujące było to, że Orbis Travel upadł, choć kilka miesięcy wcześniej kupił go jeden z najbardziej renomowanych funduszy inwestycyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej. Dziś nie chce mieć z nim nic wspólnego.

Sprawa może sprawiać takie wrażenie, że Orbis pozbył się gorącego kartofla przynoszącego straty, a kupujący mógł nie wiedzieć wszystkiego o kondycji firmy.

[srodtytul]Wielkie przejęcie za 2 zł[/srodtytul]

PBP Orbis (Travel) do stycznia 2010 roku był własnością Orbis SA, byłej spółki Skarbu Państwa, której strategicznym partnerem jest dziś francuski Accor, lider europejskiego hotelarstwa (należą do niego marki m.in. Sofitel i Ibis). Według oficjalnego bilansu za 2009 rok Orbis Travel miał 24,5 mln zł straty netto, ale wygenerował przychody w wysokości 168 mln zł.

Nabywcą Orbis Travel – jak oficjalnie chwalono się w mediach – był Enterprise Investors, jeden z najbardziej renomowanych funduszy inwestycyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej. Informację tę wspierano faktem, że jeden z funduszy EI, który przejął firmę, to większościowy udziałowiec (70,7 proc.) litewskiego biura turystycznego Novaturas kupionego za 40 mln euro, a łączne środki funduszy należących do EI sięgają 1,7 mld euro.

Transakcja sprzedaży Orbis Travel przebiegała w dwóch etapach: 48 proc. udziałów w styczniu 2010 roku i – po udzieleniu zgody przez UOKiK – pozostałe 47 proc. pod koniec marca, równe pięć miesięcy przed upadkiem.

Nabywca, oprócz przejęcia prawie 400 pracowników i sieci 35 biur sprzedaży oraz 1311 współpracujących z nią agentów, otrzymał dodatkowo 7,6 mln zł pożyczki. Kilka dni po objęciu 95 proc. udziałów przez nowego właściciela ten były wykupił dla Orbis Travel jeszcze obowiązkowe ubezpieczenie turystyczne na 2010 r. za 72 tys. zł (polisa na 6 mln zł).

Nabywca dostał od sprzedającego także rzecz bezcenną: prawo do prowadzenia działalności pod marką Orbisu. To wszystko kosztowało... 2 zł. Złotówkę za firmę i drugą za prawo używania nazwy.

[srodtytul]Kto naprawdę kupił Orbis Travel[/srodtytul]

W umowie sprzedaży jednak fundusz Enterprise Investors nie figuruje. Właścicielem biura turystyki nie został także wymieniany w mediach zależny od EI Polish Enterprise Fund VI, większościowy udziałowiec litewskiego touroperatora. Orbis Travel kupuje bowiem Central European Tour Operator S. A. R. L. z siedzibą w Luksemburgu (CETO). To spółka zależna Polish Enterprise Fund VI.

Rozmach sugerowany w nazwie nabywcy renomowanego polskiego touroperatora jest mylący. CETO w istocie to niewielka firma o kapitale 12,5 tys. euro (kapitał deklarowany to 237 tys. euro), zarejestrowana w Luksemburgu pod takim samym adresem jak kilkanaście innych spółek z całej Europy. Przy Avenue Charles de Gaulle mieści się kancelaria adwokata wyspecjalizowanego w zakładaniu takich podmiotów gospodarczych.

– Z naszych informacji przed transakcją wynikało, że CETO posiada znaczące aktywa – odpowiadał nam kilka tygodni po ogłoszeniu plajty Ireneusz Węgłowski, ówczesny prezes Orbis SA. – Jest przy tym spółką z grupy Enterprise Investors, której fundusz używa w celu nabywania udziałów w innych spółkach. Jest to standardowe działanie przy tego rodzaju transakcjach, więc nie budziło żadnych zastrzeżeń.

Z rejestrów sądowych w Luksemburgu nie wynika, by CETO dokonało podwyższenia kapitału. Czy zrobiono to przed transakcją z Orbis SA?

Iwona Drabot, dyrektor ds. PR w Enterprise Investors: – Na tym etapie nie udzielamy żadnych dodatkowych informacji.

Węgłowski podkreśla, że przedstawiciele Enterprise Investors, właściciela CETO, brali udział w negocjowaniu tej umowy. Dodatkowo Fundusz Enterprise Investors deklarował, że chce konsolidować branżę turystyczną w naszej części Europy.

– To wszystko przekonało nas wówczas, że EI jest wiarygodnym partnerem – podsumowuje Węgłowski. – Umowę sprzedaży udziałów podpisywał również Novaturas, bo grupa EI planowała wspólne kontraktowanie przewoźników i hoteli. Byliśmy więc przekonani, że nowy właściciel stworzy spółce odpowiednie warunki do funkcjonowania na rynku i będzie właściwie wykorzystywał znak Orbis Travel.

Dlaczego EI nie nabyło tej spółki samodzielnie lub przez mający już litewskie biuro podróży PEF VI? Dlaczego PEF VI stworzył odrębną spółkę do przejęcia Orbis Travel?

To kluczowe pytania, które mogą dać odpowiedź co do intencji dotyczących prowadzenia przez nowego właściciela biznesu turystycznego w Polsce. Bo odkupiwszy Orbis Travel za symboliczną złotówkę, CETO przejęło kręcący się interes, który zamknięto równo z końcem letniego sezonu turystycznego.

A jedną z pierwszych decyzji nowego właściciela była odsprzedaż kilkunastu przejętych tzw. hoteli ekonomicznych za prawie 9 mln zł. Umowę sprzedaży obiektów podpisano26 marca 2010 r. – w tym samym dniu, w którym Orbis SA powiadomił w komunikacie o ostatecznym przejęciu Orbis Travel przez CETO.

[srodtytul]Gdzie się podziało12 mln zł[/srodtytul]

Jeszcze latem, zamiast zgodnego z deklaracjami składanymi przed kupnem dofinansowywania Orbis Travel i wykorzystywania zapowiadanego efektu synergii z litewskim biurem podróży, nowy właściciel polskiego touroperatora wystąpił do Orbis SA o pomoc finansową. Szukanie pieniędzy u byłego właściciela to nietypowe zachowanie. Dlaczego Orbis SA w ogóle podjął rozmowy?

Prezes Węgłowski tłumaczył „Rz”, że ewentualna upadłość biura podróży spowoduje szkody wizerunkowe dla marki Orbis. Chodziło też o potencjalną stratę 7,6 mln zł z tytułu wcześniej udzielonych pożyczek. – Dlatego wnikliwie analizowaliśmy żądania Enterprise Investors, a następnie przystąpiliśmy do negocjacji w sprawie pakietu pomocowego – wspomina Węgłowski.

Orbis SA zadeklarował m.in. umorzenie części zobowiązań. – Warunkiem z naszej strony było wszakże to, że obecny właściciel również będzie inwestował w Orbis Travel – zastrzega Węgłowski. – To właśnie zakres pomocy dla Orbis Travel był przede wszystkim przedmiotem negocjacji prowadzonych w sierpniu i we wrześniu.

Węgłowski nie ujawnia jednak kluczowego powodu: dwa miesiące po zakupie spółki zewnętrzny audyt D&T wykazał, że skumulowana strata PBP Orbis na koniec 2009 r. to nie 24,5, ale aż 35,6 mln zł, i że przewyższa sumę kapitału zapasowego, rezerwowego oraz połowę kapitału zakładowego. Takie dane znaleźliśmy w aktach sądowych.

Co to oznaczało? Że CETO, obecny właściciel spółki, musiałby doinwestować PBP Orbis wielomilionowymi kwotami. Ale ten, poza złotówką, którą zapłacił za udziały, nie chciał wkładać w firmę wielkich środków. Uznał, że to Orbis SA powinien dołożyć pieniądze, bo strata za poprzednie lata okazała się wyższa niż w oficjalnym bilansie.

– W naszym planie finansowym stworzonym przed dokonaniem inwestycji w Orbis Travel w styczniu 2010 r. zaplanowaliśmy dodatkowe finansowanie dla spółki w okresie naszej w niej obecności na poziomie kilkakrotnie niższym – przyznaje Iwona Drabot z Enterprise Investors.

Dziwi jednak pewien fakt: przed transakcją Enterprise Investors przeprowadził tzw. due dilligence, czyli własny audyt, mając dostęp do wszelkich danych finansowych. Niedostrzeżenie przez biegłych EI, że w kasie PBP Orbis brakuje nie 24, ale prawie 36 mln zł, wydaje się niemożliwe.

[srodtytul]„Stosunkowo niewielkie” 41 mln zł[/srodtytul]

Rok 2010 nie był łatwym sezonem dla touroperatorów w Polsce: katastrofa smoleńska, wybuch wulkanu na Islandii i wreszcie dwukrotna powódź w wielu miejscach kraju. Jednak „pomimo niekorzystnych warunków otoczenia spółka realizowała wyniki finansowe zbliżone do planu” – napisano w uzasadnieniu wniosku o upadłość.

Według sprawozdania likwidacyjnego za osiem miesięcy dołączonego do wniosku o upadłość przychody z turystyki wyjazdowej zmniejszyły się w stosunku do roku 2009 o 15 proc. Wzrosła za to nieznacznie turystyka przyjazdowa.

Tymczasem CETO jeszcze latem rozpoczyna poszukiwanie inwestora branżowego lub finansowego.

– Zwłaszcza inwestor branżowy mógł uratować biuro za stosunkowo niewielkie pieniądze, zważywszy na synergię pomiędzy firmami – twierdzi Drabot.

Tych „stosunkowo niewielkich” pieniędzy nie szukano jednak ani w kasie CETO, ani w Polish Enterprise Fund VI. – Nie składaliśmy żadnych publicznych deklaracji dotyczących inwestowania dodatkowych środków w tę spółkę – zaznacza Iwona Drabot.

Jednak Orbis SA pisemnie kilka miesięcy po sprzedaży udziałów wskazywał inwestorowi, że w tym zakresie nie wykonuje umowy.

– Nie padają w niej konkretne kwoty. Ale Fundusz Enterprise Investors wyraził zamiar zapewnienia odpowiednich środków spółce, aby mogła prowadzić swoją działalność, w szczególności w sezonie 2010 – wyjaśnia Węgłowski. Jak twierdzi, intencją stron było również to, by nowy właściciel szybko zmienił nazwę spółki. – Mimo monitów ze strony Orbis SA zrobił to jednak dopiero we wrześniu, nadając biuru podróży PBP Orbis nazwę PBP Travel Time.

Chcieliśmy zweryfikować informację podaną w styczniu 2010 roku przez branżowe „Wiadomości Turystyczne”, że umowa licencyjna dotycząca używania nazwy Orbis Travel opiewała na pięć lat. Jednak Orbis SA zasłonił się tajemnicą handlową.

Jaka kwota mogła uratować Orbis Travel? To – według dokumentów dołączonych do wniosku o upadłość

– 41 mln zł. Nikt nie chciał wyłożyć takich pieniędzy, więc 28 września na Orbis Travel na dobre zacisnęła się pętla: letni sezon turystyczny właśnie się skończył.

Sprzedaż wycieczek zagranicznych była co prawda o 15 proc. niższa niż rok wcześniej, a przychody za osiem miesięcy (wraz ze sprzedażą hoteli i majątku trwałego) wyniosły 76 mln zł, ale te pieniądze pożarły koszty własne (72 mln zł), koszty sprzedaży (4,5 mln zł) i koszty ogólnego zarządu (11,1 mln zł). Długi, które należało spłacać natychmiast (z 2009 i 2010 roku), wynosiły ponad 52 mln zł, tymczasem by dalej funkcjonować na rynku, należało wpłacić kolejne 10 mln do IATA tytułem gwarancji na przyszły sezon.

Po plajcie PBP Orbis Travel Enterprise Investors odcina się od CETO, traktując tę spółkę jako samodzielny i niezależny podmiot gospodarczy. Iwona Drabot z EI: – Za fiasko działalności Orbis Travel powinien się przede wszystkim czuć odpowiedzialny zarząd spółki Orbis Travel, który wprawdzie znacząco ograniczył straty spółki w tym roku w porównaniu z ogromnymi stratami w 2009, ale nie zrealizował swojego ambitnego planu finansowego na 2010 rok. Natomiast my jesteśmy bardzo rozczarowani, że dziewięć miesięcy naszej ciężkiej pracy nie dało takich rezultatów, jakie pierwotnie chcieliśmy osiągnąć – choć od początku liczyliśmy się z tym, że firma może nie przetrwać.

[srodtytul]Kto stracił...[/srodtytul]

Z wniosku o upadłość wynika, że 28 września łączne zobowiązania Orbis Travel (sprzed i po transakcji sprzedaży spółki) wynosiły 60,8 mln zł. Jej majątek trwały zaś raptem ok. 1 mln zł.

Do 31 grudnia ok. 2 tys. turystów wystąpiło o zwrot pieniędzy za przerwane lub niezrealizowane usługi Orbis Travel. Wciąż trwa weryfikacja roszczeń przez towarzystwo ubezpieczeniowe Signal Iduna, gdzie Orbis Travel był ubezpieczony do kwoty 6 mln zł.

Na początku stycznia liczba kontrahentów, którym upadła spółka winna jest pieniądze, wynosiła ok. 230 podmiotów. Jak jednak przewiduje Maciej Gieros z sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie, lista wierzytelności ma objąć kilka tysięcy.

Ta, którą w sądzie złożyli Grzegorz Bojar, wiceprezes Orbis Travel, i Artur Pałęga, członek zarządu, robi wrażenie: osiem na dziesięć tomów akt to lista niezapłaconych faktur – w sumie ponad 53 tys. pozycji i znane firmy, m.in. Lotos, Danone, Polska Żegluga Bałtycka, Pol Aqua, Alitalia, Polpharma, Plus Travel UK, Orbis Transport, Orbis Resor Stockholm, Danfoss.

O sporządzenie precyzyjnego spisu wierzycieli poprosił spółkę jeszcze w październiku warszawski Sąd Gospodarczy.

– Jak wynika ze sprawozdania syndyka masy upadłości, z uwagi na bardzo duże problemy z prawidłowym działaniem systemu finansowego spółki i konieczność uporządkowania dokumentacji księgowej obecnie nie można rzetelnie ustalić sald należnościowych i zobowiązaniowych – informuje „Rz” Maciej Gieros. – Proces porządkowania dokumentacji jest w toku.

[srodtytul]...a kto zyskał[/srodtytul]

Plajta spółki Orbis Travel – jak wynika z dokumentów w sądzie – może się niektórym opłacać. Orbis SA stracił co prawda 7,6 mln zł udzielonej przy sprzedaży pożyczki, ale pozbył się ogromnej kuli u nogi. Strata Orbis Travel w 2009 roku – ostatecznie audytor wyliczył ją na niemal 36 mln zł – ogromnie zaważyła na wyniku całej grupy Orbis. Gdyby nie wynik touroperatora, zamiast łącznej straty w wysokości 6 mln zł wykazałaby ona zysk netto grubo powyżej 20 mln zł.

Trudno policzyć, ile Orbis SA stracił wizerunkowo, bo CETO ociągało się do ostatniej chwili ze zmianą nazwy touroperatora. Za to ten fundusz, który wydał na transakcję tylko złotówkę, po letnim sezonie turystycznym pozbywa się firmy, przez której kasę przetoczyło się 76 mln zł.

Co ma do zaoferowania wierzycielom, którym winien jest ponad 60 mln zł? Około 1 mln zł w majątku trwałym: zliczarki banknotów, fiaty punto, komputery, drukarki itp., oraz ponad 7 mln zł w kasie firmy.

– Orbis Travel to spółka z o.o. – zauważa Iwona Drabot z Enterprise Investors. – Odpowiedzialność jej właścicieli w zakresie pokrywania jakichkolwiek zobowiązań spółki jest ograniczona do wysokości wniesionych udziałów.

Ewidentnie na minusie jest towarzystwo Signal Iduna. Za polisę uzyskało 72 tys. zł, teraz będzie musiało wypłacić ok. 6 mln zł. Czy agenci ubezpieczeniowi, którzy standardowo szukają w przypadku najdrobniejszych szkód takich faktów, które wykluczają działanie polisy, zamierzają sprawdzić, czy przypadkiem działalność CETO od początku nie zmierzała do doprowadzenia do upadłości PBP Orbis?

Jak poinformowała „Rz” Sylwia Mikiel, dyrektor biura marketingu i PR w TU Signal Iduna, ubzpieczyciel nie będzie podejmować takich kroków. Również Orbis SA uznał, że nie będzie kierował do prokuratury zawiadomienia w sprawie CETO.

Upadłość Polskiego Biura Podróży Orbis (na rynku znanego jako Orbis Travel, a potem Travel Time) we wrześniu ubiegłego roku odbiła się szerokim echem na rynku turystycznym.

Nie tylko dlatego, że w czasie kiedy zarząd Orbis Travel składał wniosek do sądu, ponad tysiąc turystów biura przebywało za granicą (sprowadził ich do kraju Mazowiecki Urząd Marszałkowski), a kolejne półtora tysiąca osób wykupiło wycieczki i nie wyjechało na wakacje, ale i dlatego, że na lodzie zostawiła ich firma o renomowanej marce.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy