Codzienny handel sztuką wegetuje w cieniu rynku aukcyjnego. Większość rynkowej oferty kupowana jest przez Internet. Coraz rzadziej osobiście odwiedzamy galerie lub antykwariaty. Tracimy przez to wiele cenowych okazji. Tracimy też szansę nauki, ponieważ najwięcej uczymy się, oglądając dzieła sztuki lub antyki, bezpośrednio rozmawiając o nich z antykwariuszami lub napotkanymi kolekcjonerami. W antykwariatach czekają na nas niespodzianki. Dodatkowo chodzenie po antykwariatach to znakomity relaks.
Z obserwacji naszego młodego rynku wynika, że dla wielu klientów podpis malarza ważniejszy jest niż sam obraz. Nazwisko aktualnie modnego artysty podnosi rangę domowej kolekcji. Podpis powszechnie uznawany jest za dowód autentyczności, choć biegli sądowi dobrze wiedzą, że nie zawsze jest prawdziwy. Na pewno przy zakupach inwestycyjnych ma duże znaczenie, ponieważ dzieła niesygnowane z zasady są istotnie tańsze od sygnowanych, budzą nieufność, rzadziej znajdują nabywców.
W warszawskiej galerii Stefana Szydłowskiego (www.galeria-szydlowski.pl) czekają na miłośników sztuki niezwykłe kompozycje Wojciecha Fangora. Artysta, legendarny klasyk polskiej sztuki, namalował gwaszem na kartonie cykl „Sygnatury". Jak sam mówi, zobrazował swój podpis. Zachowany jest nie tylko dukt pisma, są oczywiście charakterystyczne dla Fangora kolory i zestrojenia barwne. Dodatkowo każdy obraz opieczętowany jest od frontu i podpisany przez amerykańskiego notariusza, bo obrazy powstały w 1998 roku, kiedy artysta wyjeżdżał z Ameryki.
Taka sygnatura na ścianie bije po oczach jak neon. Fangor jako jeden z nielicznych Polaków odniósł międzynarodowy sukces artystyczny oraz sukces rynkowy. Aż trudno uwierzyć, że część tych kompozycji (ceny 6 – 10 tys. zł) zachowała się w galerii od wystawy w 2003 roku! Ten przykład dobrze ilustruje tezę: szukajcie, a znajdziecie.
5,5 tys. zł