W jakie dzieła sztuki warto inwestować

Na rynku zawsze jest coś ciekawego do kupienia! Dlatego nigdy nie mam gotówki - mówi Andrzej Starmach, marszand i kolekcjoner

Publikacja: 10.03.2011 03:10

W jakie dzieła sztuki warto inwestować

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Rz: Co by pan dziś na polskim rynku sztuki kupił na inwestycję?

Andrzej Starmach:

Sztuki nie można traktować tylko jako zakupu inwestycyjnego. Najlepiej, jeśli jest to połączenie pasji kolekcjonerskiej lub chęci posiadania pięknego przedmiotu z kalkulacją inwestycyjną. Każdemu, kto przychodzi do mojej galerii i mówi: „Chcę kupić jakiś obraz, żeby za pięć lat sprzedać go z zyskiem", odradzam taki zakup. Mówię: to nie u mnie. Ja takich rad nie udzielam ani takich gwarancji nie daję, bo są niemożliwe. Gdybym wiedział, co za parę lat podrożeje, dawno byłbym milionerem, a na pewno nie jestem!

Marszand mówi do klienta: „Kupuj tylko to, co ci się podoba". Nie jest to rodzaj asekuracji? Jeśli klient nie zarobi na inwestycji, marszand może powiedzieć: „Sam pan wybrał obraz, bo się panu podobał!"

Nigdy nie dawałem klientom gwarancji, że zarobią na kupowanych u mnie obrazach. Czy jakaś giełda daje panu redaktorowi gwarancję, że zarobi pan na zakupie akcji? Na giełdzie płaci pan pieniądze i w dodatku kupowany towar nie nadaje się do oglądania...

Artyści, których pracami pan handluje, zostali już odkryci i docenieni przez rynek. Czy ich dzieła nadają się jeszcze na zakupy inwestycyjne?

Kto jest doceniony? Przez jaki rynek? Bardzo dobre obrazy na świecie mają ceny zaczynające się od 10 mln dolarów. Nasi najwięksi artyści zwykle nie osiągają nawet 1proc. cen światowych artystów. Ile kosztuje np. Hasior? Nasze najlepsze dzieła powinny osiągać, moim zdaniem, przynajmniej 10 proc. światowych cen, skoro uważamy się za cywilizowany kraj w środku Europy. Mam przyjaciela, z którym studiowałem historię sztuki. On od dawna mieszka w Zagrzebiu. Zapytałem go: „Jakie są ceny waszego najdroższego żyjącego malarza?". Wymienił nazwisko, które mi nic nie powiedziało i którego niestety nie zapamiętałem. Malarz ten ma ceny powyżej pół miliona dolarów!

Zobacz też: Wirtualny spacer - kolekcja Starmacha

W tym roku po raz dziewiąty z kolei pana galeria weźmie udział w prestiżowych targach sztuki w Bazylei. Dlaczego polskie gazety nie piszą o tym na pierwszych stronach? To wielki sukces w światowej skali! Jak nasz sportowiec drugi raz z rzędu zakwalifikuje się w wojewódzkich zawodach do jednej ósmej finału, trąbią o tym wszystkie media...

To kolejny dowód, że nie pasjonujemy się sztuką ani kupowaniem sztuki. Przykład z ostatnich dni. Kiedy umarł prof. Nowosielski, główne telewizyjne serwisy informacyjne przemilczały to. Natomiast kiedy parę dni później okradziono jego mieszkanie, to we wszystkich serwisach były parominutowe materiały, choć niczego nie można było powiedzieć oprócz tego, że się włamano. Sensacja – tak! Artysta – nie! „Moje Pieniądze" co roku piszą o udziale mojej galerii w Art Basel!

Jaki zysk będzie pan miał z tego, że dziewiąty raz stoisko pana galerii będzie na najważniejszych światowych targach sztuki?

To jest niewyobrażalny prestiż, ważniejszy od pieniędzy. To są przede wszystkim niesamowite kontakty. Większość ważnych osób, które odwiedziły moje stoisko na targach, nigdy nie była i nie będzie w Polsce. Prawdopodobnie nie będą mieli okazji, aby poznać polską sztukę. Często są to dyrektorzy wielkich muzeów lub galerii, wielcy kolekcjonerzy, krytycy sztuki.

Muzea, które poznały mnie na targach, znając moje zainteresowania, zapytywały później, czy mam określone obrazy. Dzięki temu tylko w zeszłym roku pożyczałem z mojej prywatnej kolekcji dzieła na pięć prestiżowych światowych wystaw. To było obrazy m.in. Romana Opałki, Andrzeja Wróblewskiego.

Zawsze nasze stoisko odwiedza Bruno Bischof Berger, wielki szwajcarski marszand...

Czym on handluje?

Kiedyś miał wyłączność na obrazy Basquiata... Parę lat temu na swoim olbrzymim stoisku (120 metrów kwadratowych) umieścił tylko jeden obraz Warhola. Na przeciwległej ścianie była półka tej samej długości. Stały na niej książki, w których ten obraz był reprodukowany.

Ile na tym zarobił?

On nie musi zarabiać pieniędzy! Wystarczy, że wszyscy goście targów o tym mówili. Nawet my w Polsce po latach dziś mówimy o tym...

Można zbilansować, jaka będzie w sumie cena pana oferty w tym roku?

Tradycyjnie będą prace Stażewskiego, Winiarskiego, rzeźby Szapocznikow, piękny obraz Zbigniewa Dłubaka z 1974. Wartość prac na naszym stoisku oscyluje mniej więcej na poziomie kosztów wynajęcia stoiska w Bazylei przez wielkie galerie.

Jest pan w trudnej sytuacji. Nie może pan wyznaczyć europejskich cen na polskie dzieła. Te ceny odpowiadają cenom krajowym, które są śmiesznie niskie w światowej skali.

Co ja na to poradzę?

Zmieńmy wątek. W 2009 roku wystawił pan w krakowskim Muzeum Narodowym swoją prywatną kolekcję. Wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem. Co to panu dało?

Przybyło mi wrogów...

Dlaczego?

Niektórzy zazdroszczą, że mamy z żoną kolekcję. Inni sądzą, że dzieła te kiedyś sprzedaliśmy, a na wystawę tylko wypożyczyliśmy od klientów naszej galerii.

Kiedy w latach 70. kupował pan te obrazy bezpośrednio od Stażewskiego, Brzozowskiego czy Nowosielskiego, wtedy każdy mógł je kupić, bo były śmiesznie tanie.

Prawda! Ale ten, kto wtedy nie kupował obrazów, dziś nie lubi mnie za to, że ja 40 lat temu je kupiłem.

W latach 80. w Warszawie na Pradze obok Bazaru Różyckiego była współczesna galeria Desy, gdzie wisiały bardzo dobre obrazy, np. Stażewskiego w okazyjnych cenach.

Tak samo wisiały obrazy Gierowskiego... Każdy mógł je zbierać! Co mogę poradzić na to, że ktoś ich nie kupił? Kiedy w latach 70. jako student wróciłem po rocznej pracy w restauracji w Szwecji, to mogłem sobie kupić...

Malucha!

Nawet dużego fiata, panie redaktorze! Ale kupiłem wtedy obrazy od Nowosielskiego, Brzozowskiego, Stażewskiego, Kantora.

Ma je pan do dziś?

Niektóre musiałem sprzedać, kiedy jako marszand miałem nóż na gardle. Potrzebowałem gotówki na przykład na budowę galerii. Część z tych sprzedanych obrazów szczęśliwie udało mi się odkupić, kiedy tylko mnie było na to stać.

Co pan widzi, kiedy pan patrzy na obrazy, które kupował pan jako student prawie 40 lat temu?

Przede wszystkim wspomnienia z młodości widzę... Oczywiście są też doznania estetyczne!

Pan, największy marszand, nie ma kasy? Musiał pan się wyprzedawać?

Na rynku zawsze jest coś ciekawego do kupienia! Dlatego nigdy nie mam gotówki. A krajowe banki, o czym parę razy już mówiliśmy, nie dają pożyczek pod zastaw obrazów.

Wyobraźmy sobie, że zakładamy spółkę. Daję panu na początek 10 milionów dolarów. Kogo pan najpierw wykreuje na światowym rynku?

To nie jest tylko problem pieniędzy. One nie wystarczą do wylansowania sztuki. Gdyby wystarczały, to każdy milioner mógłby wylansować każdego artystę. Żeby artysta przebił się na rynku, musi dodatkowo zaistnieć to coś...

Jak w miłości?

Dlaczego ludzie się w sobie zakochują? Przecież nie da się tego do końca wyjaśnić! Tak samo nie da się wyjaśnić, dlaczego akurat konkretna sztuka cieszy się rynkowym powodzeniem. Jest w tym tajemnica.

 

Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki

Rz: Co by pan dziś na polskim rynku sztuki kupił na inwestycję?

Andrzej Starmach:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy