Odbywa się bardzo dużo aukcji prac najmłodszych artystów. Kupuje pan tam?
Nie. Oglądam katalogi. Na tych aukcjach brakuje selekcji, oferuje się wiele słabych prac. To może stwarzać mylne wrażenie co do sztuki i zniechęcać do jej kolekcjonowania. Trudno też licytować anonimowych artystów tylko na podstawie zdjęć ich prac w katalogu. Ich obrazy powinno się poznawać bezpośrednio. Niestety, tych aukcji jest dość dużo, chyba nawet za dużo, dlatego poważni kolekcjonerzy nie mają czasu, żeby obejrzeć oferowane tam obrazy.
Co pan kupił z dorobku klasyków?
Kupiłem bardzo ładny rysunek Władysława Strzemińskiego, dwa najnowsze obrazy Wojciecha Fangora, dwa obrazy Ryszarda Grzyba, cztery najnowsze obrazy Jarosława Modzelewskiego, wczesny obraz Pawła Susida. Zdobyłem piękny wczesny dyplomowy obraz Włodzimierza Pawlaka z 1984 roku. Kupiłem też cudowny obraz Stefana Gierowskiego z 1959 roku...
Który to z kolei obraz Gierowskiego w kolekcji?
Chyba czternasty? Trudno odmówić sobie przyjemności patrzenia na piękny obraz... Poza tym kupiłem go okazyjnie. Właściciel planował wstawić obraz na aukcję, ale udało mi się go kupić wcześniej. Właściciele pozbywają się obrazów z konieczności, bo nagle potrzebują pieniędzy. Zdają sobie jednak sprawę, że minie parę miesięcy zanim dojdzie do aukcji, zanim ewentualnie dostaną pieniądze. Sama licytacja to loteria. Nie ma gwarancji, że obraz zostanie kupiony i za ile. Jeśli przypadkiem właściciel wcześniej trafi na kolekcjonera, wtedy obydwie strony są usatysfakcjonowane.