Powód jest podobny – brytyjski rząd szuka oszczędności. I tak jak wówczas szybko dostrzegł, że największych może dokonać właśnie w sektorze publicznym. Wtedy przede wszystkim poprzez prywatyzację i zaprzestanie subsydiowania państwowych firm. Dzisiaj głównie przez obcięcie przywilejów emerytalnych, które powodują, że pracownicy sektora publicznego otrzymują świadczenia na znacznie korzystniejszych warunkach niż wszyscy inni.
Przywódca jednej z central związkowych, zapytany, czy w takiej sytuacji strajk ma podstawy, odpowiedział od razu: – Oczywiście, że tak! Bo rząd chce zrównać prawa przez sprowadzenie ich do jednakowego poziomu – ale do poziomu niższego.
Brzmi to całkiem rozsądnie. W końcu zrównanie praw emerytalnych można osiągnąć zarówno poprzez obcięcie przywilejów tym, którzy je mają, jak i przez rozdanie podobnych przywilejów tym, którzy ich nie posiadają. Dlaczego rząd w Londynie sam na to nie wpadł?
No cóż, odpowiedź jest dość prosta. Bo prawa emerytalne, które oferuje pracownikom sektor prywatny, są z grubsza dostosowane do tego, na co gospodarka może sobie pozwolić. Natomiast prawa emerytalne pracowników sektora publicznego są wynikiem politycznego przetargu, próby sił między związkowcami a państwowym pracodawcą. Dlaczego sektor prywatny oferuje skromniejsze przywileje? Oczywiście dlatego, że zwiększa się długość życia, a w ślad za tym pogarszają się perspektywy demograficzne Wielkiej Brytanii. Mniej ludzi będzie pracować, więcej starszych będzie na ich utrzymaniu. Sektor prywatny wycenił realne możliwości zapewnienia emerytur i zaoferował warunki, które są możliwe do realizacji. A sektor publiczny? No cóż, jak zwykle założył, że tam, gdzie pracodawcą jest państwo, nie obowiązują ani prawa ekonomiczne, ani poczucie solidarności z innymi pracownikami. Niech wszyscy pozostali jeszcze silniej się opodatkują i sfinansują przywileje mniejszości.
Jak widać, problemy, przed którymi stoją państwa europejskie, są wspólne. I Wielka Brytania, i Polska, i Francja zmagają się z wyzwaniami demograficznymi, które powodują konieczność dostosowania obietnic składanych przez systemy emerytalne do realnych przyszłych możliwości gospodarek. Po to, by ludzie zrozumieli, że bez przesunięcia wieku emerytalnego i wzrostu oszczędności na emeryturze grozi bieda.