Początek wtorkowych notowań na rynku walutowym upływał pod znakiem kontynuacji negatywnych trendów z poprzedniego dnia. Inwestorzy w pośpiechu pozbywali się złotego co skutkowało jego gwałtownym osłabieniem. Odwrót od ryzykownych aktywów nie dotyczył tylko złotego. Gracze na całym świecie sprzedawali też akcje co miało odzwierciedlenie w spadkach na parkietach giełdowych.
Powodem wyprzedaży były obawy o przyszłość Włoch. Coraz częściej mówi się, że ten kraj, po Grecji i Portugalii, może być kolejnym bankrutem. Co prawda część specjalistów twierdzi, że Włochy, które są trzecią gospodarką w eurolandzie są za duże, żeby splajtować ale te głosy nie są w stanie przebić się przez negatywne komentarze.
We wtorek rano kurs franka szwajcarskiego osiągnął na chwilę poziom 3,5165 zł. Był najwyższy w historii. Od poniedziałkowego zamknięcia zwyżkował ponad 3 proc. Jeszcze w piątek helwecka waluta kosztowała niewiele powyżej 3,23 zł. To oznacza, że w trzy dni podrożała o 8,7 proc. W poprzedni poniedziałek 4 lipca frank był wyceniany na 3,19 zł.
Podobnym wzięciem cieszy się też dolar amerykański. Dzisiaj rano kosztował chwilowo 2,9350 zł co oznaczało przeszło 3-proc. zmianę w porównaniu z poprzednim dniem. Od piątku, gdy był wyceniany na 2,73 zł, zwyżkował o 7,3 proc. Od dołka z 4 lipca, na poziomie 2,71 zł, podrożał o 8,1 proc.
Objawy paniki, ale już nie tak głębokiej, można było też zauważyć na notowaniach euro. Za wspólną walutę przejściowo płacono 4,0630 zł, tj. 2 proc. więcej niż w poniedziałek wieczorem. Było najdroższe od połowy marca. Jeszcze trzy dni temu euro kosztowało 3,96 zł.