Bankier inwestycyjny szczytuje

Sekretarka bankiera inwestycyjnego, tegoroczna Miss Świata, przyniosła na złotej tacy wysadzanej brylantami wielkości strusich jaj dwie torebki z białym proszkiem

Publikacja: 05.08.2011 01:01

Bankier inwestycyjny szczytuje

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Każda ważyła kilogram. Bankier inwestycyjny ułożył sobie dwie ścieżki i wciągnął je jednym dynamicznym wdechem. Jego potężne nozdrza, każde o średnicy pół metra, były idealnie wydepilowane specjalnym woskiem dla bajecznie bogatych bankierów inwestycyjnych. W obu nozdrzach pojawiły się potężne wiry powietrzne, tak potężne, że sekretarka bankiera musiała się przytrzymać biurka, wykonanego z ostatniego drzewa z Wyspy Wielkanocnej, żeby nie upaść. Zwykły Citiboy, pracujący w dealing-roomie w City, dostawał kopa od jednej działki białego proszku, ale bankier dostawał kopa dopiero po dwóch kilogramach. Bo tak chciał i było go stać. Zresztą jego kop był największy, tak jak on. W trudnych sytuacjach potrzebował szczególnej jasności swojego genialnego umysłu, a dzisiejsze wydarzenia wymagały takiej jasności. Jednym ruchem dłoni odesłał precz zespół cheerleaderek przyszłorocznego mistrza ligi NBA, które masowały stopami jego czterometrowe ciało o idealnych proporcjach.

*

W Brukseli odbywał się szczyt strefy euro, który miał zdecydować o przyszłości Grecji i innych krajów Europy. Media, których był właścicielem, rozpisywały się o tym, że od wyników szczytu zależą losy milionów ludzi, że jeżeli nie zostanie znalezione rozwiązanie, to będzie bieda i bezrobocie. Bankier miał bezrobocie w miejscu, które mu niedawno wymasowała główna cheerleaderka. Bezrobocie interesowało go tylko wtedy, gdy urzędy statystyczne w różnych krajach prezentowały te dane i rynki albo rosły, albo spadały, gdy dane były różne od oczekiwań. Bankier inwestycyjny dostawał te dane zawsze pół godziny wcześniej, żeby mógł zarobić kolejne miliardy dolarów, euro i innych walut. Ileż to razy śmiał się do łez, jak jego asystent, najwybitniejszy absolwent Harvardu wszech czasów, mówił mu, że na Harvardzie uczą o rynkach efektywnych, że każdy ma ten sam dostęp do informacji. Zresztą ufundował wiele katedr na wielu wybitnych uczelniach i zamawiał sobie takie wyniki badań, jakie chciał.

Miliony oczu na całym świecie śledziło przebieg szczytu, rynki rosły lub spadały w ciągu dnia w relacji na kolejne przecieki, tysiące analityków odmieniało przez przypadki każde przecieknięte słowo, starając się wyprzedzić innych, zarobić więcej niż inni.

Przed szczytem bankier inwestycyjny kazał każdemu szefowi każdego ważnego kraju przyjechać do siebie. Poza zwyczajowym wyczyszczeniem butów bankiera ze skóry pierwszego sklonowanego rzadkiego kajmana tym razem bankier kazał każdemu z gości połknąć wielofunkcyjną pastylkę, która przekazywała do komputera bankiera dźwięk ze szczytu i na sygnał z jego komputera wywoływała natychmiastową biegunkę, to na wypadek, gdyby ktoś z jego gości odmówił wykonywania poleceń.

Umysł miał ostry jak brzytwa i pociągał za elektroniczne sznurki tak, jak chciał. Zależało mu na tym, żeby szczyt uchwalił coś, co oddali kryzys w czasie, bo jeszcze nie zdążył sprzedać wszystkich akcji, miał ich tak dużo, że trwało do dosyć długo, w przeciwnym przypadku, gdyby chciał to zrobić szybko, spowodowałby krach na giełdach.

*

Co kilka godzin, gdy przebieg obrad mu nie odpowiadał, naciskał kombinacje klawiszy i taki czy inny lider z krzykiem wybiegał ze szczytu do toalety, gdzie, siedząc na sedesie, odbierał telefon od bankiera inwestycyjnego, dostawał ochrzan i dalsze wskazówki postępowania.

Po zakończeniu szczytu trzy osoby przekazały światu komunikat o uratowaniu strefy euro przed grecką zarazą. Bankier z rozbawieniem oglądał konferencję prasową na ekranie pierwszego urządzenia ery postplazmowej wielkości pięć metrów na trzy. Konferencję prasową prowadzili: Belg, przedstawiciel jednego z najbardziej zadłużonych krajów strefy euro, i to kraju bez rządu, Portugalczyk, czyli przedstawiciel kraju, który zbankrutuje jako drugi, zaraz po Grecji, i sam Grek. Trudno wyobrazić sobie bardziej komiczny zestaw osób do zaprezentowania światu efektów szczytu ogłaszających koniec kryzysu. Bankier już dawno tak się nie uśmiał, szczególnie gdy czytano specjalnie bełkotliwy komunikat, który podyktował dzień wcześniej swojemu asystentowi.

Bankier inwestycyjny dał światu jeszcze parę miesięcy spokoju. A może parę tygodni. To zależy. Od kaprysu bankiera inwestycyjnego.

PS Osobom, które nie czytały wcześniejszych odcinków historii o bankierze inwestycyjnym, pragnę uświadomić, że jest to historia całkowicie fikcyjna i nie ma nic wspólnego z żadnymi wydarzeniami lub osobami w realnym świecie.

Autor jest profesorem i rektorem Uczelni Vistula oraz szefem zespołu programowego ruchu społecznego „Obywatele do Senatu"

Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku