Grecja na ostrym zakręcie

Wciąż zła kondycja greckiej gospodarki i finansów kraju od ponad półtora roku przyprawia o ból głowy inwestorów na całym świecie. Czy teraz sytuacja wokół Grecji zbliża się do przesilenia

Publikacja: 23.09.2011 01:22

Jeden z bohaterów filmu „Moje wielkie greckie wesele” mawiał, że wszystko miało swój początek w Grec

Jeden z bohaterów filmu „Moje wielkie greckie wesele” mawiał, że wszystko miało swój początek w Grecji. Czy tak będzie też z rozpadem strefy euro?

Foto: AFP

Gus Portokalos, tata panny młodej z filmu „Moje wielkie greckie wesele", przy każdej okazji zapewniał, że wszystko miało swój początek w Grecji. Czy i początek rozpadu strefy euro będzie miał miejsce w tym kraju? – Zdecydowanie nie – mówią politycy i ekonomiści. I to nie tylko dlatego, że byłby to najgorszy z możliwych scenariuszy.

Nie brak jednak Greków, którzy uważają, że byłoby to najlepsze rozwiązanie i mają na myśli rozwiązanie najbardziej radykalne – uniezależnienie się od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej (tzw. trojki). Chociaż wiadomo, że taki scenariusz trzeba odłożyć na półkę z napisem „science fiction".

Dziś Grecy twierdzą, że nie są w stanie znieść jakichkolwiek nowych cięć wydatków. I modlą się w kościołach i klasztorach o to, by rząd wreszcie ogłosił bankructwo. I powrót do starych dobrych czasów, może nawet do drachmy. Takich wiernych jest z dnia na dzień więcej.

Cerkiew, a przede wszystkim mnisi zaszyci na dalekich pięknych wyspach, chętnie tych modlitw wysłuchuje, bo jego wpływy w społeczeństwie rosną. Z drugiej strony Cerkiew ma świadomość, że minister finansów teraz na serio dobierze się do jej majątku.

Rząd słowa „bankructwo" unika jak ognia. Jeśli już mówi się w Atenach o tym, że  Grecja nie będzie w stanie obsłużyć zadłużenia  zgodnie z podpisanymi umowami, to dojdzie do restrukturyzacji długu bądź „kontrolowanej niewypłacalności". Jednak to nie o nią modlą się wierni. Bo niewiele to zmieni w ich sytuacji.

Często wychodząc z cerkwi, przyłączają się do demonstracji przeciwko polityce oszczędnościowej. Tam z kolei mogą wykrzyczeć, nawet niekoniecznie do kamer telewizyjnych, jak bardzo nie podoba im się ta polityka. Powiększa się jednocześnie grupa ludzi ogarniętych apatią. Nawet jeśli mają pracę, coraz mniej ją szanują.

Pieniędzy na rynku jest coraz bardziej brak, sklepy świecą pustkami. Codziennie jest likwidowany jeden sklep jubilerski. Bo ten, kogo na to stać, likwiduje interesy i wyjeżdża zagranicę w nadziei, że może tam się uda.

Nie brakuje i takich, którzy negatywnie podsumowali swoje życie i doszli do wniosku, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Rośnie liczba samobójstw. W proteście przeciwko nie tylko polityce rządu, a polityce w ogóle.

W sondażach widać, że nie ma żadnej partii, która przy rozpisaniu nowych wyborów uzyskałaby większe poparcie niż 20 proc. Więc żadna z nich nie byłaby w stanie rządzić samodzielne.

Odwracając się od polityków, Grecy protestują również przeciwko temu, co przyrzekł przebudowany rząd premiera Jeorjosa Papandreu. Pierwszego dnia swojego urzędowania nowy minister finansów Evangelos Venizelos powiedział: – Jedyne, co mogę przyrzec, to krew, pot i łzy. I jak żaden grecki polityk, dotychczas dotrzymuje słowa.

Antonis Samaras, przywódca opozycyjnej wobec rządzącego Pasoku partii Nowa Demokracja, krytykując rząd, zapewnia, że jego ugrupowanie potrafiłoby mocniej przeciwstawić się naciskom społeczności międzynarodowej i odwrócić wiele z dotkliwych cięć, jakie już zostały wprowadzone. Miło tego słuchać, ale Grecy doskonale wiedzą, że nie jest to możliwe.

Rozdęta administracja

Wczoraj stanął transport w największych miastach Grecji. W ostatniej chwili do protestujących przyłączyli się taksówkarze, którzy wcześniej sądzili, że może warto skorzystać z okazji i trochę zarobić. Dwa strajki generalne zapowiedziane są na październik, w tym pierwszy już na początku miesiąca. Venizelos złości się takimi protestami, ale nie zamierza przed nimi się ugiąć.

A reformy wyraźnie przyspieszają. Do końca roku kolejne 30 tys. z liczącej 750 tys. pracowników administracji państwowej przejdzie na zasiłki. Drastyczne cięcia czekają ministerstwa.

A jest co redukować. Na przykład w gabinecie ministra finansów nie wiadomo z jakiego powodu nadal pracuje sześć pań. Kiedy się tam wchodzi, wszystkie są szalenie zajęte, głównie przekładaniem papierów z biurka na biurko. A ponieważ minister wychodzi z gmachu późną nocą, to i sekretariat pracuje na dwie zmiany. Na drugiej też jest sześć pań.

Rząd, pod naciskiem „trojki", zdecydował, że wszystkie przekraczające 1200 euro miesięcznie emerytury i pensje wypłacane z państwowej kasy mają być obcięte o 20 proc. Emeryci, którzy nie skończyli 55 lat (wiek emerytalny dla kobiet w Grecji to 50 lat, dla mężczyzn 55) i pobierają ponad 1000 euro, będą mieli świadczenia obniżone o 40 proc.

Trwa „otwieranie" zamkniętych zawodów, w których trzeba było wykupić licencję – od fryzjerów poprzez spikerów radiowych, kelnerów po muzyków. Do uszczelnienia jest też grecki system ochrony zdrowia – bardziej rozrzutny niż jakikolwiek inny w Europie, a jego pracownicy otwarcie wynoszą ze szpitali lekarstwa i materiały opatrunkowe.

Ćwierć miliona na obywatela

Na statystycznego Greka przypada już ponad 250 tys. euro zadłużenia. Perspektywa ogłoszenia niewypłacalności i konieczności restrukturyzowania długu nie wydaje się już taka przerażająca, jak półtora roku temu, kiedy strefa euro w pośpiechu negocjowała wysokość pakietu pomocowego dla Grecji.

Wtedy rynki finansowe zostały zaskoczone jego wysokością, na co zresztą liczyli politycy strefy euro.

110 mld euro wydawało się kwotą niebotyczną jak na fundusz ratunkowy kraju liczącego zaledwie 11 milionów mieszkańców.

Szybko się okazało, że jest to o wiele za mało. A pieniądze okazały się symbolicznym gestem i nie miały szans na rozwiązanie problemu.

Teraz wątpliwości i niepokoje światowych rynków dotyczą stylu, w jakim nastąpi bankructwo. Jaki będzie w tym udział sektora prywatnego, który na razie ma w swoich bilansach obligacje greckie, których obsługa od początku kryzysu podrożała o setki procent.

– Kiedy nasi ludzie pojechali do Aten, nie byli w stanie uwierzyć w to, co zobaczyli – wspomina jeden z członków misji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który znalazł się w zespole ratowników finansowych. – Było określone, ile mają wynosić wydatki, ale nikt tych wydatków nie kontrolował. Czegoś takiego nie spotyka się nawet w najbardziej zacofanych krajach Trzeciego Świata. A kiedy brakowało pieniędzy, pożyczali je. Bardzo tanio – mówi przedstawiciel MFW.

Jego słowa potwierdza były minister finansów Jeorjos Papaconstantinou. – Drugiego dnia po objęciu stanowiska zebrałem najbliższych współpracowników mojego poprzednika i chciałem spojrzeć na budżet. To było jak odkrywanie nieznanego lądu. Tyle tam było braków. Na przykład nie zapisano tam długu państwa w wysokości miliarda euro na emerytury, chociaż zostały one wypłacone. Braki na pokrycie emerytur dla samozatrudnionych wynosiły nie 300 mln euro, ale 1,1 mld – wspomina.

– I codziennie pytałem ich: czy to już wszystko? Niezmiennie odpowiadali: oczywiście. I następnego dnia przychodzili i mówili: – Jeszcze dziura na 300 – 400 mln euro – dodaje Papaconstantinou.

Następca Papconstantinou Evangelos Venizelos nie ma już takich problemów. Ale i nie ma pieniędzy.

Fryzjerka u rolników

Zdaniem Diego Iscaro z IHS Global Insight Evangelos Venizelos został mianowany ministrem finansów po to, by nadać gabinetowi znaczenia politycznego. Wcześniej był ministrem obrony, co jest stanowiskiem prestiżowym, ale w obecnej sytuacji liczy się niewiele.

Venizelos miał jednak coś, czego zabrakło technokracie Papconstantinou, wiarygodność polityczną, nie mówiąc o tym, że był zawsze największym rywalem premiera wewnątrz Pasoku. Z kolei Papandreu zaoferował Venizelosowi to stanowisko, kiedy nie udało mu się przekonać byłego wiceszefa EBC Lucasa Papademosa.

Ale to minister finansów, który powszechnie jest typowany na następcę Papandreu, powiedział tydzień temu premierowi, że nie może on wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych, bo powinien być w kraju na najważniejszych posiedzeniach rządu. Papandreu był już w połowie drogi – w Londynie. I wrócił.

Napięcie rosło i powszechnie sądzono, że Grecja już wtedy ogłosi niewypłacalność, bo „trojka" powiedziała otwarcie: bez nowych posunięć oszczędnościowych żadnych nowych pieniędzy nie będzie. – Widziałem te komentarze i byłem przekonany, że nie ma nawet mowy o ogłoszeniu niewypłacalności. To jest bardzo mylące – tłumaczy z kolei zachodni dyplomata akredytowany w Atenach. – Chodzi o to, że w Unii Europejskiej naprawdę istnieje solidarność i w wypadku Grecji dobitnie to widać – podkreśla.

Od ostatniego wtorku państwo wzięło się za likwidację kosztowanych agend rządowych. Niektóre z nich nie miały prawa przetrwać. W Ministerstwie Rolnictwa było zatrudnionych, poza głównym budżetem, 270 specjalistów od fotografii cyfrowej, których zadaniem było zebranie dokumentacji dotyczącej greckiej ziemi uprawnej. Tyle że żaden z tych pracowników nie miał pojęcia o fotografii cyfrowej. Byli tam ludzie najróżniejszych zawodów, na przykład fryzjerki.

Papaconstantinou tak wspominał swoje pierwsze posiedzenie ministrów finansów w Brukseli: – Podszedł do mnie mój kolega z Holandii i powiedział: George, ja wiem, że to nie twoja wina, ale czy ktoś nie powinien za to siedzieć?

Ale przyznaje, że nie była to tak naprawdę wina rządu, tylko systemu. Papaconstantinou nie miał jednak głowy do zwolnienia fryzjerki. Do tego zabrał się dopiero Venizelos.

Oprócz tego, że powinien on dobrze przyjrzeć się pracy sześciu pań w swoim gabinecie, ma znacznie więcej do zrobienia. W ciągu ostatniego dziesięciolecia sektor państwowy w Grecji się podwoił, a średnia płaca w administracji państwowej jest statystycznie trzykrotnie wyższa niż w sektorze prywatnym.

Pracownik pobierający opłaty na autostradach zarabia średnio 65 tys. euro rocznie. Państwowe koleje mają przychody 100 mln euro, podczas gdy same pensje wynoszą 400 mln, a dodatkowe wydatki – 300 mln.

Zdaniem byłego ministra finansów Stefanosa Manosa, który teraz ma już własny biznes, znacznie taniej byłoby wszystkich pasażerów kolei przesadzić do taksówek. Tyle że taksówki najczęściej strajkują. Zdarza się, że wysadzają pasażerów w połowie drogi, bo kierowcy nie mają ochoty dalej jechać. Jeśli wzięli z góry pieniądze, to je oddają bez zmrużenia oka.

Zdaniem Manosa przez dziesięć lat Unia Europejska pomagała Grekom w budowaniu ich megalomanii, przy której Gus Portokalos z „Mojego wielkiego..." mógłby uchodzić za wzór skromności.

– Ta megalomania, która paradoksalnie narastała, w ostatnich latach bardzo Grekom zaszkodziła – mówi Andreas Smolarczyk, właściciel niemieckiego biura podróży Solamento Travel z Frankfurtu nad Menem. Jego klienci coraz częściej narzekają, że Grecy zrobili się niegrzeczni, są nawet aroganccy.

Jednak firma doradcza McKinsey w swoim opracowaniu „Grecja – dziesięć lat w przyszłość", wykonanym na zamówienie organizacji przedsiębiorców greckich, zauważa, że Grecja za taki czas będzie zupełnie innym krajem. Ma ją pociągnąć turystyka, w tym medyczna, opieka nad osobami starszymi i produkcja generyków.

– Turystyka? – dziwi się Smolarczyk. – Ta branża jest w Grecji niedoinwestowana przynajmniej od pięciu lat – mówi. W tym roku z każdych trzech turystów, którzy wcześniej z jego biurem jeździli do Grecji, jeden wybierał inny kierunek, najczęściej wyspy Kanaryjskie.

– Unia Europejska nie pozwoli Grecji upaść – utrzymuje cytowany wcześniej dyplomata. Jego zdaniem w tej chwili, bardziej niż kiedykolwiek w historii tego kraju widać europejską solidarność. – Może jej nie widać gołym okiem, bo co chwilę słyszymy, że Grecja upadnie. Ale to bzdura – podkreśla z naciskiem.

W tej sytuacji modły w klasztorze o bankructwo kraju – bo wtedy „wszyscy mieliby święty spokój" – są nadaremne. Ale już majątek Cerkwi jest znacznie mniej pewny. Bo Venizelos, jak nikt inny potrafi dobrać się do każdych konfitur. Nawet jeśli są bardzo dobrze ukryte.

Gus Portokalos, tata panny młodej z filmu „Moje wielkie greckie wesele", przy każdej okazji zapewniał, że wszystko miało swój początek w Grecji. Czy i początek rozpadu strefy euro będzie miał miejsce w tym kraju? – Zdecydowanie nie – mówią politycy i ekonomiści. I to nie tylko dlatego, że byłby to najgorszy z możliwych scenariuszy.

Nie brak jednak Greków, którzy uważają, że byłoby to najlepsze rozwiązanie i mają na myśli rozwiązanie najbardziej radykalne – uniezależnienie się od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej (tzw. trojki). Chociaż wiadomo, że taki scenariusz trzeba odłożyć na półkę z napisem „science fiction".

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy