Inwestorzy po długiej serii zwyżek naszego pieniądza przystąpili do realizacji zysków. W konsekwencji w południe euro w Warszawie kosztowało już 4,1 zł, czyli 3 grosze więcej niż we wtorek. W tym czasie szwajcarski frank osiągnął przedział 3,41–3,42 zł. Dolar był wyceniany na prawie 3,32 zł wobec niespełna 3,28 zł dzień wcześniej.

Druga część notowań upłynęła jednak w zdecydowanie lepszej atmosferze, choć napływające informacje makroekonomiczne bynajmniej nie zachęcały do podejmowania agresywnych inwestycji (euro przez cały czwartek traciło do dolara). Inwestorzy znowu zaczęli gromadzić złotego. Dlatego wieczorem euro wróciło w okolice zamknięć z wcześniejszego dnia i kosztowało 4,07 zł. Frank był wyceniany na 3,39 zł. Dolar, z powodu zmian na rynkach globalnych, drożał jednak o 0,5 proc., do ponad 3,29 zł.

Na rynku długu gracze chętnie kupowali obligacje dwuletnie, których rentowność spadła do 4,4 proc. W przypadku dziesięciolatek oprocentowanie wzrosło jednak do 4,86 proc., a dwulatek do 4,02 proc. (z 3,99 proc.).