Wtorkowa sesja przekreśliła nadzieje inwestorów liczących, że już wkrótce kurs euro spadnie do poziomu ok. 4 zł. Rozczarowujące informacje z zachodnioeuropejskich gospodarek i całej strefy euro sprawiły, że wspólna waluta traciła wczoraj do amerykańskiego dolara. Uderzyło to również w złotego. Część inwestorów uznała bowiem, że polska gospodarka jeszcze długo będzie dreptała w miejscu, skoro na Zachodzie nie widać oznak poprawy koniunktury.
Późnym popołudniem za euro płacono ponad 4,13 zł, czyli 0,7 proc. więcej niż w poniedziałek. W ciągu dnia przecena była większa, ale do gry na rynku włączył się Bank Gospodarstwa Krajowego, który sprzedawał euro. Frank szwajcarski podrożał o 0,3 proc., do przeszło 3,27 zł. Dolar zwyżkował o ponad 1 proc., do prawie 3,18 zł.
Bardzo dobrze radziły sobie za to polskie obligacje. Popyt na nasz dług wciąż jest bowiem bardzo duży. Na wtorkowej aukcji inwestorzy chcieli kupić papiery za 28 mld zł, choć pula wystawiona na sprzedaż miała wartość 11,77 mld zł. W konsekwencji oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich zmalało do 3,34 proc., a pięcioletnich do 2,89 proc. Rentowność dwulatek spadła ósmy raz z rzędu do 2,71 proc.