Wtorkowa sesja nie była udana dla złotego. Oświadczenie Stanów Zjednocznych, że rozważają zbrojną interwencję w Syrii sprawiło, że inwestorzy na całym świecie znowu zaczęli szukać bezpiecznych przystani. Do łask wróciły szwajcarski frank i japoński jen. Waluty państw rozwijających się, w tym złoty, ale też węgierski forint czy turecka lira, znalazły się w odwrocie.

Wyprzedaży nie zapobiegły nawet pozytywne informacje z Niemiec o poprawiających się nastrojach w przemyśle, co może skutkować wzrostem popytu na produkty z polskich fabryk, które często są poddostawcami niemieckich firm.

Późnym popołudniem za euro płacono w Warszawie 4,25 zł, czyli 0,4 proc. więcej niż dzień wcześniej. Dolar zwyżkował o 0,25 proc., do sporo powyżej 3,17 zł. Najwięcej, bo aż 0,7 proc., wzrósł kurs szwajcarskiego franka. Za helwecką walutę należało już płacić cenę z połowy przedziału 3,45-3,46 zł, czyli najwięcej od ponad miesiąca.

Słabym wzięciem cieszyły się również polskie obligacje. Ich ceny spadały. Rentowność papierów dziesięcioletnich zwyżkowała do 4,4 proc., z 4,38 proc. w poniedziałek. W przypadku pięciolatek było to 3,77 proc. (3,75 proc.), a dwulatek 3,04 proc.(3,01 proc.).