Sławomir Lange i Bogdan Łukaszuk poznali się w szkolnej ławce w liceum. Po studiach wspólnie zdecydowali się na własny biznes. W 1987 roku założenie firmy wiązało się z gigantycznym ryzykiem. Zaryzykowali.
Po kolei
Zanim sami stali się poważnymi przedsiębiorcami sami montowali instalacje alarmowe – Chcieliśmy iść pod prąd. Zaczynaliśmy od napraw sprzętu elektronicznego. Ale szybko dostrzegliśmy ciekawszą niszę. W domach przedsiębiorców zaczęliśmy montować instalacje alarmowe, wówczas symbol nowoczesnych technologii – opowiada Sławomir Lange.
Siedzibę, warsztat i magazyn mieli w garażu na wrocławskim Zalesiu. – Dysponowaliśmy czasem, używanym samochodem fiat 126p, wiertarką oraz drobnymi narzędziami – wspomina Sławomir Lange. – Była też jedna metalowa skrzynka narzędziowa. A, no i dostęp do stacjonarnego telefonu! – śmieje się Lange.
Urządzenia konstruowali sami, czerpiąc inspiracje nawet z filmów i gazet. W poszukiwaniu części i podzespołów jeździli po całej Polsce. – Pierwszego klienta pozyskaliśmy przez ogłoszenie w gazecie „Wieczór Wrocławia". To był znany producent jeansów, człowiek sukcesu. Kiedy zaczął nas polecać, mieliśmy terminy wypełnione na rok z góry – dodaje Bogdan Łukaszuk.
Zrób to sam
Alarmowy biznes był strzałem w dziesiątkę. Jednak ambicje Sławomira Lange i Bogdana Łukaszuka, mocno rozbudzone przez zachodnie media, wciąż kazały im poszukiwać nowych pomysłów. W niemieckim piśmie dla majsterkowiczów „Selber Machen" (w wolnym tłumaczeniu: „Zrób to sam") natrafili na reklamę czujnika zewnętrznego. W Polsce podobne produkty były absolutnie innowacyjne. – Napisaliśmy do nich z propozycją współpracy. Chcieliśmy składać ich urządzenia w naszym warsztacie. Nie byli zainteresowani. Ale niedługo później zaczęła się transformacja ustrojowa. W 1990 roku firma Steinel sama zwróciła się do nas z propozycją sprzedaży ich produktów w Polsce – mówi Bogdan Łukaszuk.