UE nie wycofa rodzin dyplomatów z Ukrainy. "Nie ma powodów"

Nie ma potrzeby "dramatyzowania" sytuacji - stwierdził szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, komentując decyzję USA o wycofaniu rodzin dyplomatów z zagrożonej rosyjską inwazją Ukrainy.

Publikacja: 24.01.2022 09:05

UE nie wycofa rodzin dyplomatów z Ukrainy. "Nie ma powodów"

Foto: AFP

Borrell stwierdził, że w sytuacji, gdy rozmowy z Moskwą wciąż trwają, nie ma potrzeby "dramatyzowania" sytuacji.

Dlatego kraje UE nie pójdą w ślad Stanów Zjednoczonych i nie wycofają z Ukrainy rodzin swoich dyplomatów. Taką decyzję Waszyngton rozważa w związku z opinią amerykańskiego wywiadu o dużym prawdopodobieństwie ataku Rosji "w każdej chwili".

Czytaj więcej

Ambasada USA na Ukrainie miała poprosić o częściową ewakuację personelu

Szef unijnej dyplomacji oświadczył, że UE nie podejmie na razie takiej decyzji, ponieważ nie ma ku temu powodów.

- Negocjacje z Rosją trwają - powiedział Borrell. - Nie widzimy powodów, by opuścić Ukrainę, chyba że sekretarz departamentu obrony USA Antony Blinken przekaże nam informacje, które będą uzasadniały takie posunięcie - dodał dyplomata.

W ostatnich tygodniach Rosja zgromadziła w pobliżu granic Ukrainy ponad 100 tysięcy żołnierzy. USA, NATO i Ukraina alarmują, że może to być przygotowanie do rosyjskiej inwazji, czemu Moskwa zaprzecza, ale zastrzega, że może być zmuszona do interwencji, gdyby Ukraina chciała siłowo rozwiązać konflikt na wschodzie kraju.

14 stycznia USA ostrzegały, że z informacji przekazanych przez amerykański wywiad wynika, że Rosja może dokonać prowokacji na Ukrainie, której celem będzie uzasadnienie zbrojnej inwazji na sąsiada w sytuacji, w której nie osiągnie stawianych sobie celów metodami dyplomatycznymi.

Czytaj więcej

"NYT": Biden rozważa wysłanie kilku tysięcy żołnierzy USA do Europy wschodniej

Tymczasem Rosja przekonuje, że Zachód grożąc Rosji sankcjami w przypadku agresji i dostarczając broń Ukrainie (robią to m.in. USA i Wielka Brytania) zachęca ukraińskich przywódców do agresywnych działań na wschodzie kraju, gdzie od siedmiu lat trwa konflikt z prorosyjskimi separatystami.

18 stycznia Amerykanie poinformowali, że Rosja może w każdym momencie rozpocząć inwazję na terytorium sąsiada, również z terytorium Białorusi, na którą dotarły rosyjskie wojska, by wziąć udział w organizowanych tam ćwiczeniach.

19 stycznia prezydent USA, Joe Biden mówił, że - jego zdaniem - Władimir Putin podjął już decyzję ws. działań przeciw Ukrainie, ponieważ "musi wykonać jakiś ruch". Biden ostrzegał też, że pełnowymiarowa rosyjska inwazja na Ukrainę skończy się nałożeniem na Rosję bardzo poważnych sankcji gospodarczych (mówił m.in. że rosyjskie banki nie mogłyby wówczas wykonywać transakcji w dolarach), ale stwierdził jednocześnie, że jakiś rodzaj "mniejszej inwazji" mógłby nie wiązać się z aż tak poważnymi sankcjami. USA szybko zaczęły jednak prostować tę wypowiedź prezydenta wskazując, że każde przekroczenie granicy Ukrainy przez rosyjskich żołnierzy będzie traktowane jako "poważna inwazja".

21 stycznia w Genewie doszło do spotkania sekretarza stanu USA, Antony'ego Blinkena i szefa MSZ Rosji, Siergieja Ławrowa. Blinken powtórzył w czasie spotkania stanowisko USA wobec gwarancji bezpieczeństwa, których domaga się Rosja - USA i ich sojusznicy z NATO uważają, że kwestia polityki otwartych drzwi Sojuszu i zasada, że każdy kraj sam decyduje o tym, czy chce być członkiem NATO, czy nie, jest nienegocjowalna. Blinken podkreślił też, że nic co dotyczy Ukrainy nie może rozstrzygać się bez Ukrainy, a podobnie jest w przypadku NATO i Europy.

Siergiej Ławrow stwierdził natomiast, że USA zapowiedziały przekazanie Rosji pisemnej odpowiedzi w kwestii gwarancji bezpieczeństwa, których domaga się Rosja. Najważniejsze żądania Rosji to zobowiązanie, że NATO przestanie rozszerzać się na wschód, a siły NATO cofną się do granic Sojuszu z 1997 roku - co oznaczałoby, że opuszczą m.in. Polskę.

W 2014 roku Rosja dokonała nieuznanej przez społeczność międzynarodową aneksji Krymu. W tym samym roku na wschodzie Ukrainy rozpoczął się konflikt między prorosyjskimi separatystami, wspieranymi nieformalnie przez Moskwę (choć Rosja oficjalnie temu zaprzecza) a ukraińską armią.

Borrell stwierdził, że w sytuacji, gdy rozmowy z Moskwą wciąż trwają, nie ma potrzeby "dramatyzowania" sytuacji.

Dlatego kraje UE nie pójdą w ślad Stanów Zjednoczonych i nie wycofają z Ukrainy rodzin swoich dyplomatów. Taką decyzję Waszyngton rozważa w związku z opinią amerykańskiego wywiadu o dużym prawdopodobieństwie ataku Rosji "w każdej chwili".

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyplomacja
Palestyna nadal nie będzie uznana przez ONZ. Sprzeciwia się jedno państwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyplomacja
Ursula von der Leyen na granicy z Rosją. Finlandia prosi o pomoc
Dyplomacja
Ograniczone sankcje na Iran. Unia zawodzi Izrael
Dyplomacja
Kolejne sankcje? UE uderzy w rolnictwo Rosji i Białorusi
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyplomacja
Andrzej Duda zjadł kolację z Donaldem Trumpem. Trump: To mój przyjaciel