Tak wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie (sygn. akt I ACa 1225/14).
Wanda L. pozwała Powiat o 1.000.000 zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną w związku ze śmiercią swego syna Marka. 17-latek utonął w czasie, gdy był wychowankiem Rodzinnego Domu Dziecka prowadzonego przez małżonków Annę i Romana N. (wszystkie dane identyfikacyjne zostały zmienione).
Wanda L. zmarła w czasie procesu. Był on kontynuowany z udziałem następców prawnych zmarłej – męża i dwójki innych dzieci, czyli ojca i rodzeństwa zmarłego. Podtrzymali oni żądanie zadośćuczynienia.
Nie chciał kontaktu z matką
Marek L. nie miał łatwego dzieciństwa: chory psychicznie ojciec, znerwicowana matka, niepełnosprawny brat i kłopoty materialne rodziny. Obciążona dużą ilością zajęć Wanda L. nie radziła sobie z rozwiązywaniem problemów, ale jednocześnie odmawiała przyjmowania pomocy społecznej. Twierdziła też, że dobrze sobie radzi z wychowaniem dzieci. Zarówno Marek jak i jego rodzeństwo byli zmuszeni do wytężonych prac związanych z rozbudową domu i utrzymaniem domu, do udziału w opiece nad najmłodszym bratem, który był chory na porażenie mózgowe. Do tego matka stosowała surowe metody wychowawcze: biła dzieci, ograniczała im wyjścia z domu i kontakty z rówieśnikami, sama natomiast wyjeżdżała z domu, pozbawiając potomstwo opieki.
Marek czuł się nieakceptowany i niekochany, po kolejnej awanturze z matką próbował popełnić samobójstwo. Wtedy trafił pod opiekę rodzinnego pogotowia opiekuńczego, a wobec matki wszczęto z urzędu postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej. Marka umieszczono w Rodzinnym Domu Dziecka - jednostce organizacyjnej Powiatu. Jego dyrektorem była Anna N., która wraz z mężem ukończyła specjalistyczne szkolenia. Małżonkowie przeszli też pozytywnie badania psychologiczne. Uznano, że "posiadają cechy temperamentalne, charakterologiczne i emocjonalne predysponujące ich do podjęcia tak odpowiedzialnego zadania", jak prowadzenie rodzinnego domu dziecka.